Wesołe miasteczko, smutni mieszkańcy. "Rycząca muzyka dzień w dzień"

Jakiś czas temu opublikowaliście Państwo artykuł o hałaśliwym lunaparku ustawionym przed budynkiem szkoły na Tarchominie. Było to 10 lat temu.

Urząd najwyraźniej nie mógł przejść obok tego obojętnie, więc znalazł inną lokalizację, tuż pod oknami mieszkańców osiedli przy ul. Światowida. Od kilku lat próbujemy walczyć z urzędem o zmianę lokalizacji wesołego miasteczka, gdyż podobnie jak w przypadku szkoły, nie ułatwia on życia nam, zwykłym mieszkańcom.

Przede wszystkim to łupiąca i rycząca muzyka, dzień w dzień. Przychodząc z pracy po kilku godzinach nie mamy możliwości wypoczynku, gdyż wtedy najbardziej rozkręca się lunapark. Im później, tym gorzej i głośniej. Na okrągło te same numery - kankan, ole-ole, jakiś walczyk, Queen i co tam jeszcze. Nie mówiąc o wrzeszczących dzieciach, jakichś dziwnych okrzykach z głośników, itd.

Urząd naturalnie ma całkowicie gdzieś, że ta wątpliwa frajda jest potwornie uciążliwa dla okolicznych mieszkańców. W 2016 roku zebraliśmy podpisy i złożyliśmy pismo z prośbą o przeniesienie lunaparku w inne miejsce. Urząd odpisał, że w kolejnym roku nie wyda zezwolenia. Jak nietrudno się domyślić: wydał. W tym roku przypomnieliśmy urzędowi dzielnicy o ich obietnicy. Na nasz list urząd stwierdził, że nie obiecywał, że nigdy więcej nie wyda pozwolenia.

Sam fakt, że jest to trudne do zniesienia, przechodzi niezauważony. Urzędnicy widzą tylko kasę. Chciałem się spotkać w panią burmistrz w zeszłym roku, ale kiedy podałem powód, nie było żadnej reakcji.

Nikt z nas nie ma nic przeciwko lunaparkom czy innym tym podobnym imprezom, ale ustawianie ich pod oknami mieszkańców, to elementarny brak poszanowania ludzi. Urząd nawet nie stara się znaleźć innej lokalizacji. Tak jest im dobrze. No właśnie: im. To nie jest pod ich oknami, to nie ich spokój i cisza są zakłócane do późnej nocy.

Dla osób, które co roku nie muszą zmagać się z takimi wątpliwymi przyjemnościami, tego typu problem, może wydać się błahy. To tak, jakby ktoś w mieszkaniu obok cały wieczór zmuszał was do słuchania ich muzyki, ich krzyków i ich wrzasków.

***

Odpowiada Marzena Gawkowska, rzeczniczka Urzędu Dzielnicy Białołęka

Niezwłocznie po otrzymaniu sygnału od Czytelnika portalu tustolica.pl, dotyczącego uciążliwości związanych z działaniem wesołego miasteczka przy ul. Światowida, wezwaliśmy dzierżawcę gruntu do zminimalizowania hałasu generowanego przez lunapark. W odpowiedzi otrzymaliśmy informację, że od 14 maja lunapark już nie funkcjonuje, urządzenia są zdemontowane, a teren zostanie niebawem opróżniony. Taki stan potwierdziliśmy podczas wizji w terenie 15 maja.

Z uwagi na skargi mieszkańców w ostatnich latach znacząco ograniczyliśmy wydzierżawianie gruntów miejskich w dzielnicy Białołęka na ten cel. W latach 2016-2018 zawierano jedynie jedną taką umowę rocznie. Nie chcemy zupełnie eliminować tego typu aktywności firm, bo wielu mieszkańców chętnie korzysta z ich usług. Natomiast wesołe miasteczko nie może być uciążliwe dla mieszkańców; to nie podlega dyskusji. Dlatego w umowach dzierżawy każdorazowo zawarte są zapisy, określające obowiązek dzierżawcy w zakresie poszanowania zasad współżycia społecznego, minimalizowania negatywnych oddziaływań lunaparku na otoczenie, utrzymywania czystości i porządku oraz nieprzekraczania norm hałasu, pod rygorem wypowiedzenia umowy dzierżawy. Za każdym razem, gdy otrzymujemy zgłoszenie dotyczące nadmiernego hałasu, generowanego przez lunapark, natychmiast wzywamy dzierżawcę do eliminacji zgłoszonych uciążliwości. Naruszanie przytoczonych zapisów umowy skutkowało też wielokrotnie odmową ponownego udostępnienia gruntu pod lokalizację wesołego miasteczka.