Unikat na skalę światową
26 stycznia 2016
Barokowa świątynia na polanie w zabytkowym lesie kilka kilometrów od ścisłego centrum europejskiej metropolii - kościół pokamedulski na Bielanach powinien być nową wizytówką Warszawy.
Wszystko zaczęło się, gdy król Władysław IV sprowadził w okolice Warszawy kamedułów, mnichów-pustelników, budujących swoje kościoły w najbardziej niedostępnych, sprzyjających wyciszeniu miejscach. Dziś, gdy wokół powstał cały kompleks zabudowań, gdy na skarpie słychać szum pędzących Wisłostradą samochodów, trudno wyobrazić sobie, jak ciche i niedostępne było to miejsce jeszcze 150-200 lat temu. W XIX wieku kameduli zostali wygnani przez Rosjan, pozostał jednak kościół w XVIII-wiecznej, późnobarokowej szacie, trzynaście eremów i kilka budynków klasztornych. Dziś, gdy wokół powstał cały kompleks zabudowań, gdy na skarpie słychać szum pędzących Wisłostradą samochodów, trudno wyobrazić sobie, jak ciche i niedostępne było to miejsce jeszcze 150-200 lat temu. Dla lasu to krótki okres, wiele drzew jest przecież znacznie starszych. Warto wybrać się do Lasu Bielańskiego, koniecznie pieszo, i spróbować wyobrazić sobie świat mnichów w białych habitach, którzy osiedlili się pośrodku mazowieckiej puszczy, między dzikami i niedźwiedziami, walcząc z przyrodą, ale częściej korzystając z jej dobrodziejstw. Ich już nie ma, ale jakaś cząstka tego świata pozostała.
Dominik Gadomski