Trudny początek roku w przedszkolach. Ogromne kolejki przed wejściem
1 września 2020
W olbrzymich kolejkach, niejednokrotnie w deszczu musiały stać dziś przedszkolaki z rodzicami przed wejściem do placówek. - To rodzice nie zdali egzaminu - uważa jedna z matek.
Rozpoczęcie roku szkolnego, a także powrót po wakacjach do przedszkoli, to dla wielu dzieci wielkie przeżycie. Dodatkowe obostrzenia związane z epidemią koronawirusa spowodowały, iż przed placówkami oświatowymi ustawiły się dziś rano gigantyczne kolejki.
- To nie wina przedszkola tylko rodziców, którzy przychodzą nieprzygotowani, tj. nie znają harmonogramu godzin przybycia poszczególnych grup i nie mają wypełnionej zgody na pomiar temperatury - żeby wejść do środka dziecko musi mieć zmierzoną temperaturę. No i to trwało, bo każdy dostał kwitek do wypełnienia i wypełniał blokując wejście - pisze w grupie na Facebooku mieszkanka Targówka.
- No i oczywiście pogaduszki mam w szatni, bo nie widziały się kilka miesięcy - dodaje inna komentująca. - Przy ograniczonej liczbie rodziców wpuszczanych do szatni, rozebranie dziecka i zmiana obuwia nie zajmuje dłużej niż minutę. No, ale mamuśki muszą przecież pogadać.
- Zaraz wszystkie będą miały katar, a rodzice podpisują papier, że dziecko z katarem ma być zabrane w ciągu 30 minut - denerwuje się pani Joanna. - Dzieci zmokły na deszczu, przeziębią się, wpiszą im "covida", całą rodzinę wyślą na kwarantannę, a szpitale wezmą pieniądze za kolejne przypadki. Doskonały patologiczny system - dodaje pan Łukasz.
Podobne rozterki mieli także mieszkańcy innych dzielnic. - Jeśli taka kolejka będzie codziennie, to żeby zdążyć do pracy, trzeba się będzie o 6:00 rano ustawiać, a przedszkole otwarte od 7:30. A jak będzie padało? Dzieci będą tak w deszczu stać? Wtedy po kilku dniach zrobi się pusto, bo z katarem nie wpuszczą do przedszkola - mówi pani Anna, mieszkanka Bemowa.
- Dwoje dzieci w placówkach oddalonych od siebie 400 metrów zaprowadzałam godzinę - zaznacza pani Wiola.
(mk)