Tragiczny w skutkach amerykański nalot w Essen
30 kwietnia 2013
Nieliczni mieszkańcy Bródna wiedzą, że jeszcze w 1970 roku centrum Bródna znajdowało się w pobliżu zespołu szkół podstawowych przy ul. Bartniczej i dawnej ul. Białołęckiej, obecnie Wysockiego. Trudno w to uwierzyć. A jednak wokół tamtego miejsca toczyła się historia Bródna. Ta dawna i ta związana z II wojną światową.
1 sierpnia 1944 roku walki na Pradze rozpoczęły się dokładnie w godzinie "W". Na ul. Białołęckiej przy zespole szkół zbudowano barykadę i mieszkańcy Bródna (głównie żołnierze AK zgrupowania "Dąb", VI Obwód - 2 Rejon Praga) przystąpili do walki z Niemcami w ramach powstania warszawskiego. Był to główny punkt oporu na Bródnie. Zadaniem VI Obwodu AK było opanowanie dzielnicy i utrzymanie tras komunikacyjnych i nawiązanie kontaktu z Armią Czerwoną. Przy niewystarczającym uzbrojeniu i braku łączności z lewobrzeżną Warszawą, po kilku dniach, 5 sierpnia dowódca VI Obwodu, ppłk. Antoni Żurawski zarządził zaprzestanie walk, ukrycie broni i przejście do konspiracji.
Okres spokoju nie trwał długo. 26 sierpnia 1944 roku niemieckie oddziały zablokowały całą okolicę. Zebranych przy ulicy Modlińskiej kilkuset mężczyzn z Bródna, Białołęki i Targówka skierowali do gmachu szkoły podstawowej przy ulicy Skaryszewskiej przy dworcu kolejowym Warszawa Wschodnia. Do tego miejsca docierały przez najbliższe trzy dni żony, dziewczyny i rodziny zatrzymanych przynosząc żywność i pociechę. Po trzydniowym pobycie w budynku szkoły, zamienionym na tymczasowy obóz, przetransportowani zostali do obozu w Pruszkowie i dalej kilkoma transportami wywiezieni do III Rzeszy na roboty przymusowe. Duża grupa kolejarzy z Bródna trafiła do Essen i została zatrudniona w dzielnicy Karternberg w zakładach naprawy taboru kolejowego. Pracę zaczęli już 2 września 1944 roku, a ostatnim zarejestrowanym dniem pracy była sobota, 31 marca 1945 roku. Można przypuszczać, że praca ustała lub została przerwana z powodu zbliżającego się frontu, zaś zakłady zniszczone w czasie ciągłego bombardowania przez lotnictwo alianckie, które już w tym czasie panowało niepodzielnie nad okrążonym Zagłębiem Ruhry (Ruhrkessel). Prawdopodobnie po 31 marca nasi chłopcy z Bródna przebywali na terenie obozów mieszkalnych.
Nadszedł 9 kwietnia 1945 roku, tragiczny dzień dla kilkudziesięciu mieszkańców Bródna. Wydarzenia można częściowo odtworzyć z niekompletnie zachowanego listu Józefa Dzierzeckiego, który przebywał w tej samej grupie robotników przymusowych. "Dnia 9.04.1945 r., to jest w poniedziałek o godzinie 4 rano był nasz ostatni etap przed Anglikami, pędzili nas Niemcy w pośpiechu, 3 tysiące obcokrajowców. Po przebyciu około 30 kilometrów zrobili odpoczynek w nieznanym mi mieście, tam z rąk swego brata otrzymałem, jak się później okazało, ostatni raz kawałek suchego chleba, jaki nam pozostał do podziału i do zjedzenia, a było tego około 15 deko. Z miasta tego ruszyliśmy w dalszym ciągu zniszczoną szosą, nagą, nie zadrzewioną. Popołudnie było słoneczne, niebo błękitne, a my ze zmęczenia, gorąca i głodu szliśmy nie czwórkami, a jak komu było wygodniej i lżej, całą szosą. Kobiety, dzieci i mężczyźni pomieszali się razem między wózkami i rowerami, obserwowani przez cały czas przez samoloty amerykańskie. Kiedy przeszliśmy ze 20 kilometrów usłyszeliśmy alarm, lecz nie przypuszczaliśmy, że będziemy zaatakowani przez samoloty amerykańskie. Nie wiadomo skąd nadleciała eskadra ze 30 samolotów amerykańskich. I stało się to, czegośmy cywilni ludzie na gołej szosie wcale się nie spodziewali. Śmierć zbierała (...) swoje plony. Zaatakowani zostaliśmy na całej długości naszego pochodu. Rozpoczęło się piekło na ziemi. Za parę minut już było po wszystkim. Szosa (...) pokryta została rannymi i poległymi. Kto miał szczęście ujść z życiem w pole lub do małego lasku (...)".
List urywa się w najtragiczniejszym miejscu, dalszy przebieg i wyniki fatalnego w skutkach ataku samolotów amerykańskich pozostał w rodzinnej pamięci przekazany przez powracających z niewoli członków rodzin.
Ludzie znajdujący się w miejscu zaatakowania długiej kolumny marszowej w panice i szoku rozbiegli się w instynktownym poszukiwaniu schronienia przed kulami. Gdy samoloty po krótkim ataku odleciały znad kolumny, uzbrojeni konwojenci pośpiesznie zbierali pozostałych przy życiu, zszokowanych, ale nadających się do dalszego marszu i pognali, aby dołączyć do czoła kolumny. W "rozstrzelanym" lasku i na podziurawionej kulami drodze pozostali zabici i ranni. Wśród nich była duża liczba mieszkańców Bródna wywiezionych we wrześniu 1944 roku na roboty przymusowe do Essen. W lasku pozostał śmiertelnie trafiony w brzuch mój ojciec Kazimierz Soporowski, żołnierz AK i powstaniec warszawski.
Opisane tragiczne wydarzenie miało miejsce w Essen przy Schuirweg 9 kwietnia 1945 roku. Dwa dni później do Essen wkroczyły oddziały amerykańskie. 24 kwietnia na polecenie władz Armii USA rozpoczęto ekshumację tymczasowo pochowanych przy Schuirweg ciał. Przewieziono je na cmentarz Suedwestfriedhof w Essen i pochowano w kwaterze 23b.
W nalocie samolotów amerykańskich na kolumnę jeńców przy Schuirweg 9 kwietnia 1945 roku zginęło 54 obcokrajowców, a kilkuset zostało rannych. Wśród zabitych było ponad 30 Polaków, głównie mieszkańców Bródna.
Wiedza o tej tragedii była nieznana. Jej świadkowie, którzy przeżyli nalot, niechętnie przekazywali rodzinom zmarłych informacje o wydarzeniach. Nie znali też wielu szczegółów, bo warunki wojenne i powojenne na tych terenach powodowały brak dostępu do informacji oraz ograniczone możliwości samodzielnego przemieszczania.
A w samej Polsce po wojnie nie było możliwości zdobycia informacji o miejscu pochowania zabitych przy Schuirweg. Więcej, tych informacji nie można było uzyskać przez następne dziesięciolecia.
Ktoś powie, że jest PCK, Rada Pamięci Walk i Męczeństwa, Urząd ds. Kombatantów, Instytut Pamięci Narodowej, prezydent, premier, związki kombatantów AK. Tak - są, ale... Dochodzenie do wiedzy o wydarzeniach z 9 kwietnia 1945 roku, miejscu nalotu i miejscu pochowania zabitych trwało równe 60 lat.
Było to prywatne śledztwo, przy pomocy życzliwych ludzi z Polski i Niemiec. Zebranych zostało osiem dużych segregatorów z dokumentami i korespondencją.
W czasie pobytu w Essen, 9 kwietnia 2005 roku, odebrałem telefon od Henryka Nazarczuka z Hanoweru (Polaka, który od lat zbiera informacje o cmentarzach na terenie Niemiec, gdzie pochowani są Polacy, którzy zginęli w czasie II wojny światowej). Otrzymał on informację od historyka z Essen, pana Herberta Fries, o miejscu nalotu. Było to dokładnie 60 lat od tych tragicznych wydarzeń. Tego samego dnia odnalazłem kwaterę, gdzie pochowano poległych przy Schuirweg. Później dowiedziałem się, że byłem pierwszym Polakiem od zakończenia wojny, który znalazł się przy mogiłach naszych bliskich z Bródna.
Teraz przerywam ten opis i pragnę przedstawić nazwiska osób, które pochowane są w kwaterze 23b na cmentarzu Suedwestfriedhof: Józef Pyro, Mieczysław Winch, Władysław Żukowski, Olszak, Lipiński, Jan Wermaniak, Holowo, Bernard Pukas, Kolodzińska, Olszak (2), Lipiński, Helena Zaślak, Stefan Drelichowski, Roman Piński, Alex Chiński, Irma Balieczak, Władysław Kaczmarek, Bujnowicz, Antoni Andrzejczak, Kazimierz Soporowski. 71 osób pochowano w kwaterze 23b jako "nieznanych", w tym 30 osób z nalotu przy Schuirweg.
Przypuszczam, że wśród tych "nieznanych" dużą grupę stanowią Polacy. Może jeszcze mieszkają na Bródnie rodziny poszukujące grobów swoich bliskich, którzy nie powrócili z Essen, a zostali tam wywiezieni pod koniec sierpnia 1944 roku?
Bogdan Soporowski