Taśmy Jaworskiego. Dowód na fałszowanie wyborów czy żenująca manipulacja?
23 października 2015
Na kilka dni przed wyborami parlamentarnymi białołęcka opozycja wytacza najcięższe działa, oskarżając burmistrza o sfałszowanie w 2014 roku wyborów do rady dzielnicy. Pojawiły się nawet "taśmy Jaworskiego", trwające... 35 sekund.
Swoje taśmy "prawdy" ma też Białołęka. Tydzień temu w internecie pojawił się 35-sekundowy fragment rozmowy z udziałem burmistrza Piotra Jaworskiego, mający być - zdaniem publikujących - dowodem na sfałszowanie wyborów na Białołęce w 2014 roku.
Szef PiS na Pradze Północ i Białołęce Zbigniew Cierpisz pisał do sądu o "ewidentnych przejawach nieprawidłowości", takich jak brak plomb na workach z przeliczonymi kartami, wywieszenie protokołów bez wyników PO i PiS, czy uznawanie za nieważne głosów oddanych za pomocą kilkakrotnie poprawionego krzyżyka, ale na jedną partię. Zdaniem polityków Prawa i Sprawiedliwości wynik wyborów został wypaczony, zaś radnym dzielnicy nie powinien być Paweł Tyburc (PO), lecz Łukasz Oprawski (PiS). O sprawie pisaliśmy już w maju. Rozmowa została nagrana prawdopodobnie w listopadzie ubiegłego roku podczas spotkania burmistrza z radnymi Waldemarem Roszakiem i Marcinem Korowajem. Dlaczego więc nagrywający, który dziś twierdzi, że jest to dowód na fałszerstwo, nie ujawnił wówczas prokuraturze taśm "prawdy"?
Wówczas sąd stwierdził wygaśnięcie mandatu Pawła Tyburca i nakazał ponowne postępowanie wyborcze w dwóch komisjach okręgu nr 2. Od decyzji sądu odwołała się Dorota Tyrała, komisarz wyborczy. Do tej pory nie znamy treści decyzji sądu apelacyjnego, choć nieoficjalnie wiadomo, że Oprawski przegrał ostatecznie sprawę i radnym pozostanie Tyburc.
Oświadczenie burmistrza Piotra Jaworskiego
- Moja wypowiedź została wyrwana z kontekstu i zmanipulowana. Jej pełna treść nie ma absolutnie złego wydźwięku i dotyczy sprawy nieprzyznania mandatu w wyborach do Rady Dzielnicy Białołęka kandydatowi PO z uwagi na błąd w systemie komputerowym przygotowanym do obsługi wyborów samorządowych 2014 r. - wyjaśnia burmistrz. - Błąd popełniono przy przyznawaniu mandatów metodą D'Hondta. A właściwie błąd ten popełnił system komputerowy, co podczas tych wyborów zdarzało się wielokrotnie. Metoda D'Hondta przyznaje mandaty poszczególnym komitetom za pomocą kolejnych ilorazów liczby głosów oddanych na daną listę. Liczbę głosów dzieli się kolejno przez: 1, 2, 3 itd. Najwyższe wyniki to mandaty dla poszczególnych komitetów. W drugim okręgu wynik trzeciego ilorazu PO był identyczny z drugim ilorazem PiS (remis). Przepisy wyraźnie mówią, że w takiej sytuacji mandat otrzymuje ten komitet, który otrzymał więcej głosów w danym okręgu wyborczym (art. 444 par. 2 Kodeksu wyborczego), a więcej głosów otrzymała PO. Jednak system komputerowy zliczający głosy, nie uwzględnił zapisów art. 444 par. 2 Kodeksu wyborczego, przyznał mandat Prawu i Sprawiedliwości, być może dlatego, że nazwisko pana Łukasza Oprawskiego (PiS) jest w alfabecie przed nazwiskiem pana Pawła Tyburca (PO), a komisja wyborcza błędnie przyjęła taki wynik wyborów. Błąd wskazany został Komisarzowi Wyborczemu w Warszawie (ta "awantura", o której mówiłem odnosi się do tego, że naciskaliśmy na szybkie działania, bo każdy dzień zwłoki w takiej sytuacji był źródłem napięcia). Komisarz Wyborczy wydał postanowienie wzywające Dzielnicową Komisję Wyborczą do ponownego ustalenia wyników wyborów i sprostowania protokołu. W postanowieniu wydanym przez Komisarza Wyborczego czytamy, że wynik wyborów został ustalony nieprawidłowo. Natomiast co do moich słów "w pewnym sensie ma rację..." dokładnie słychać, że wypowiedź jest ucięta, bo później wyjaśniałem, że rzecznik PiS-u ma w tym sensie rację, że gdybyśmy nie dostrzegli tego błędu systemu komputerowego, doszłoby do jego usankcjonowania i wówczas rzeczywiście można byłoby tę sytuację nazwać fałszerstwem wyborczym - podsumowuje Piotr Jaworski.
Nagrania dokonano nielegalnie. Burmistrz zawiadomił już prokuraturę zarówno w sprawie podsłuchu, jak i pomówienia. Rozmowa została nagrana prawdopodobnie w listopadzie ubiegłego roku podczas spotkania burmistrza z radnymi Waldemarem Roszakiem i Marcinem Korowajem. Dlaczego więc nagrywający, który dziś twierdzi, że jest to dowód na fałszerstwo, nie ujawnił wówczas prokuraturze taśm "prawdy"? Zapewne dlatego, że po przesłuchaniu całego nagrania łatwo można wywnioskować, że w żadnej mierze nie stanowi dowodu na fałszerstwo.
Dominik Gadomski