Spółdzielnia uderza w palaczy. Czy powinni się bać?
20 lutego 2018
Jedna z warszawskich spółdzielni mieszkaniowych wprowadziła ostatnio zakaz palenia na klatkach schodowych - pod karą grzywny. Część lokatorów jest zachwycona pomysłem. Inaczej niż zwolennicy "puszczania dymka"...
Choć zakaz palenia w miejscach publicznych obowiązuje w Polsce już od ośmiu lat, to przepisy wciąż wzbudzają wiele niejasności. Wedle prawa obszarami bez papierosa powinny pozostać przystanki komunikacji publicznej, środki transportu publicznego, place zabaw, obiekty służące obsłudze podróżnych, lokale gastronomiczno-rozrywkowe, zakłady opieki zdrowotnej, uczelnie, zakłady pracy, pomieszczenia obiektów kultury oraz obiekty sportowe. Co jednak z takimi miejscami jak klatki schodowe czy balkony, gdzie osoby niepalące są mimo wszystko narażone na wdychanie dymu?
Zagrożenie pożarowe
Spółdzielnia Mieszkaniowa "Bródno" wywiesiła ostatnio na swoich blokach informację o zakazie palenia na klatkach schodowych pod karą grzywny. Władze spółdzielni powołały się na ustawę o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych. Zdecydowana większość mieszkańców, zwłaszcza tych niepalących, poparła działania spółdzielni. Są jednak i tacy, którzy z mieszanymi uczuciami przyjęli kolejny zakaz. Niestety, ale palenie na klatkach schodowych to norma nie tylko na Bródnie. Mieszkańcy palą też w windzie, na balkonie albo w piwnicy. A to z kolei nie tylko naraża nas na bierne wdychanie dymu, ale też stwarza zagrożenie pożarowe poprzez zaprószenie od niedopałka papierosa.
"To zwykłe chamstwo"
- Zawsze staram się palić tak, żeby niepalącym to nie przeszkadzało. Kopcenie na klatce schodowej, czy w windzie to zwykłe chamstwo - komentuje pani Danuta, która mieszka w jednym z bloków należących do SM "Bródno".
- Z każdego miejsca chcą nas już przegnać. Mnie papierosy odprężają po ciężkim dniu pracy. A że żona z dzieciakami wygania mnie z mieszkania, to muszę gdzieś przecież zapalić - pisze pan Andrzej, mieszkaniec Spółdzielni Mieszkaniowej "Jelonki".
Zdania są podzielone, jednak w zdecydowanej większości mieszkańcy są zdania, że na terenie bloków nie powinno się palić, bo jest to bardzo uciążliwe. - Sąsiad dzień w dzień pali na balkonie. Dym z tych jego chyba ukraińskich papierosów jest tak "gryzący", że z rodziną na balkon nawet w ciepły dzień nie możemy wyjść. Przez jego palenie musimy spać przy zamkniętych oknach - denerwuje się pani Halina z Bielan, mieszkanka osiedla Piaski.
- Mam nieustannie pobrudzone parapety od popiołu po wypalonych papierosach. Przynajmniej kilka razy w roku znajduję pety zrzucone z góry, które lądują na moim balkonie i na parapetach okien. Dwa parapety mają plamy od przypalenia - mówi z kolei pani Krystyna, mieszkanka jednego z bloków na Woli.
- Przez kilkadziesiąt lat mój sąsiad non-stop palił w swojej piwnicy. Chyba miał tam swój warsztacik. Smród tytoniu unosił się nie tylko w piwnicy, ale i na całej klatce schodowej - opowiada pan Bartek z bloku w Legionowie.
Zakaz? Tylko w teorii
Czy SM "Bródno" mogła wprowadzić zakaz palenia na terenie klatek schodowych? Przepisy dają sporą swobodę do różnych interpretacji. Jak się okazuje, kluczowy w tej sprawie może być... domofon. Klatka schodowa bez tego popularnego urządzenia może być uznana za miejsce "publiczne" - bowiem każdy może do niej wejść. Mniej wątpliwości wzbudza palacz w klatce zabezpieczonej domofonem, jako że jest on poniekąd w miejscu "prywatnym", które z założenia przeznaczone jest do użytku mieszkańców. Można tam zatem zapalić papierosa. Ustawa zezwala jednak na rozszerzenie regulacji. Dlatego spółdzielnia może zakazać palenia papierosów ze względu na komfort innych mieszkańców. Niestety to nie oznacza, że osoba, która nie dostosuje się do zakazu palenia od razu dostanie mandat. Na miejsce można wezwać wprawdzie strażnika miejskiego, ten jednak co najwyżej pouczy palacza. Nie wręczy mu mandatu, gdyż uchwały spółdzielni nie są prawem powszechnie obowiązującym. Jeszcze mniejsze możliwości odnośnie "przykrócenia" palaczy występują na balkonach, które z założenia są miejscem prywatnym, gdyż przynależą do mieszkania. Swoich praw można dochodzić jedynie w sądzie.
(DB)