Spirala bezmyślności
27 października 2006
Ciąg dalszy kłopotów na Krasiczyńskiej 10. Pan Ireneusz Gregorczyk, któremu prezydent Warszawy obiecał specjalną ochronę, dostał mieszkanie w bloku stanowiącym zdaniem straży pożarnej poważne zagrożenie dla życia lokatorów. Mężczyzna jest obrażony na urzędy.
Bezmyślność urzędnicza sięga jednak w tym przypadku znacznie dalej. Pan Gregorczyk dostał mieszkanie w tym czasie, kiedy powstawała wspólnota, czyli w 2005 roku. Biuro bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego miasta poinformowało go, że blok jest bardzo dogodnym miejscem do mieszkania.
Nad sprawą przyznania mieszkania panu Gregorczykowi prowadził bezpośredni nadzór ówczesny prezydent miasta Lech Kaczyński, a z jego ramienia sprawą zajął się burmistrz Targówka - Romuald Gronkiewicz. Ireneusz Gregorczyk miał mieć zapewnione bezpieczeństwo ze względu na to, że padł ofiarą napaści. Po tym wy-padku został inwalidą. Był to przypadek szeroko omawiany w mediach. Zaofero-wano panu Gregorczykowi trzy mieszkania do wyboru. Dwa z nich w ogóle nie na-dawały się do zamieszkania przez chorą osobę. Krasiczyńska 10 była najmniej-szym złem. Pan Gregorczyk zauważył jednak, że stan budynku jest niepokojący. Jedna klatka jest zamknięta na głucho, wyjście dla mieszkańców jest tylko przez pomieszczenia ochrony. Żeby się tam dostać trzeba przejść przez cały blok. Oprócz tego w budynku zdarzały się drobne podpalenia.
- Dostałem mieszkanie akurat w "głuchej klatce". Zauważyłem też popalone ściany na klatkach. W tym czasie jeszcze każdy mógł wejść do budynku - relacjo-nuje. - Już w roku 2005 wystąpiłem do administracji, pomocy społecznej i Stowa-rzyszenia Przeciwko Zbrodni w sprawie stanu technicznego budynku. Prosiłem o zbadanie bezpieczeństwa przeciwpożarowego. Nie dostałem żadnej odpowiedzi. Potem okazało się, że blok stwarza poważne zagrożenie. Zamiast zapewnić mi bez-pieczeństwo, narażono mnie na kolejne niebezpieczeństwo - podsumowuje Gregor-czyk.
Sytuacja na Krasiczyńskiej 10 to oczywiste niedopatrzenie i sprzeczne opinie wydawane przez urzędy i służby. Podczas gdy straż pożarna grozi wykwatero-waniem, o ile wspólnota nie wykona jej zaleceń, biuro bezpieczeństwa pisze, że lokal spełnia wszelkie standardy.
- Biuro bardzo dba o bezpieczeństwo mieszkańców i wspiera wszystkie inicja-tywy służące jego polepszeniu - mówi Marek Albiniak z biura bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego. - W toku wyjaśniania sprawy mieszkaniowej państwa Gregroczyków okazało się, że lokal jest jak najbardziej zdatny do użytku. Zapew-niam, że wnikliwie badamy wszystkie skierowane do nas sprawy. Zajmowało się też tą sprawą biuro polityki lokalowej. Jeśli chodzi o zagrożenie w budynku, to nie zostałem o nim poinformowany. Nie zajmowaliśmy się całym blokiem, tylko loka-lem państwa Gregorczyków. Jeśli budynek rzeczywiście nie nadaje się do zamiesz-kiwania, trzeba zwrócić się do inspektora nadzoru budowlanego o wyłączenie go z użytkowania. Nie uważam, żeby biuro bezpieczeństwa naraziło rodzinę pana Gre-gorczyka na niebezpieczeństwo. Daliśmy im mieszkanie z pełnym węzłem sani-tarnym, w budynku z windą, w bezpieczniejszej dzielnicy - czyli o niebo lepsze niż mieli wcześniej.
W opinii urzędników sprawa jest bardzo skomplikowana. Z zewnątrz wydaje się jednak bardzo prosta. Pan Gregorczyk zapowiada, że skieruje sprawę do sądu.
Nie po raz pierwszy zresztą. Sądy dla niego to chleb powszedni.
mz