Słupkoza na osiedlach. "Straż pożarna jakoś sobie poradzi"
14 października 2020
Słupki na dobre zadomowiły się w Warszawie. Czy to dobrze? Z jednej strony porządkują przestrzeń i ograniczają nielegalne parkowanie, z drugiej sprawiają nie lada problem służbom ratowniczym.
- Kilka dni temu byłem świadkiem, jak karetka pogotowia utknęła w drodze do pacjenta. Gdyby płonął budynek i pojawiła się potrzeba nagłej pomocy pacjentowi, nie byłoby żadnej szansy na sprawną i szybką akcję - relacjonuje pan Daniel sytuację, która miała miejsce na osiedlu przy ul. Szwankowskiego.
Mieszkańcy nie mają wątpliwości, że nie ma dobrego rozwiązania dla takich sytuacji. - Jak nie postawisz słupków, to zaraz będzie nielegalny parking i klepisko zamiast trawnika - oznajmia pan Stefan. - Niestety, ale słupkarze zawsze używają argumentu "jakoś sobie służby poradzą" - dodaje pan Łukasz.
W razie wypadku czy pożaru słupki mogą wydłużyć czas dojazdu, a ten w takich sytuacjach często jest na wagę złota. - Gdy nie istnieje inna droga umożliwiająca dojazd do miejsca zdarzenia strażak kierujący działaniem ratowniczym może podjąć decyzję o usunięciu przeszkody - mówi Mariusz Dragan z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie.
Gdzie złoty środek?
Takie działanie wydłuża jednak czas akcji. O ile uporządkowanie terenu i usuwanie tzw. "dzikich" parkingów jest jak najbardziej słuszną ideą, o tyle uniemożliwianie dojazdu służbom ratowniczym przez blokowanie dojazdu jest decyzją co najmniej nieodpowiedzialną. Gdzie jest złoty środek?
(mk)