"Rowerzyści wyprawiają cyrki". Dzień z życia kierowcy
30 sierpnia 2018
Opóźniające odjazd kłótnie, dyskusje, a czasem i wyzwiska - tak wygląda przewożenie rowerów komunikacją miejską z perspektywy szoferki.
Prędzej czy później w życiu każdego rowerzysty nadchodzi dzień, kiedy trzeba przewieźć jednoślad transportem publicznym. I tu zaczynają się schody, bo wielu warszawiaków nie tylko nie zna ustalonych przez Zarząd Transportu Miejskiego zasad, ale też nie przyjmuje do wiadomości, że w autobusie kierowca jest "drugi po Bogu", jak kapitan na statku. A jak problem wygląda ze strony pracowników Miejskich Zakładów Autobusowych? Jeden z kierowców postanowił podzielić się swoimi obserwacjami na portalu społecznościowym.
Szlachta nie wysiada
- Autobus wypełniony na full, tłok duży, jak to zawsze bywa w 523 - zaczyna relację pan Krzysztof. - Podjeżdżam na przystanek. Na samym końcu pcha się pan z rowerem. Oczywiście ma dość spore problemy, aby dostać się do wnętrza pojazdu, już nie wspominając o prawidłowym ustawieniu roweru we wnęce na wózki. Jeszcze w trakcie, kiedy to pan próbował przeciskać się miedzy pasażerami z rowerem, wyszedłem z kabiny i mówię: "niestety, ale są godziny szczytu, ludzi bardzo dużo i nie ma miejsca na to aby, pan mógł jechać razem z rowerem".
Mimo dwukrotnej prośby o opuszczenie autobusu, rowerzysta odmówił, po czym... zwyzywał kierowcę od "kołków" i "słoików". Według relacji pracownika MZA kilku pasażerów sięgnęło wtedy po smartfony, najwyraźniej licząc na nagranie go w nerwowej sytuacji i podzielenie się ze światem filmem z "chamskim kierowcą".
- Dodatkowo zyskał kilku sprzymierzeńców, którzy od razu dzwonili na 19115 składając skargę, że kierowca nie chce jechać dalej - pisze pan Krzysztof. - Przestój na przystanku trwał około 8 minut. Cała sytuacja oczywiście została zgłoszona do centrali ruchu.
A wieczorem...
Jeszcze tego samego dnia kierowca spotkał kolejnego rowerzystę. Tym razem problemem był jednoślad ustawiony w przejściu obok ostatnich drzwi przegubowego autobusu. Tym razem rowerzysta zastosował się do prośby o przestawienie sprzętu, który trafił na właściwe miejsce - do wnęki przy drugich drzwiach. Kilka przystanków później do autobusu wsiadła kobieta z dzieckiem w wózku i rowerzysta został poproszony o opuszczenie pojazdu.
- Stwierdził, że jedyne co on może zrobić, to przestawić rower, ale nigdzie nie wyjdzie - relacjonuje kierowca. - No i przestawił na sam środek autobusu, po czym stwierdził, że jestem jakiś przewrażliwiony i czepiam się już od samego początku. W tym przypadku kurs także został opóźniony.
Czyja byłaby wina?
Według pana Krzysztofa warszawskie autobusy nie są przystosowane do przewozu rowerów a regulamin ich przewozu jest niejasny. W Warszawie w ostatnich latach nie było żadnej głośnej sprawy związanej z jednośladami w autobusie. Tymczasem łódzkie media opisywały w ubiegłym roku proces, który wytoczyła tamtejszemu MPK pasażerka poszkodowana przez upadający rower. Sąd uznał, że to wina kierowcy, ponieważ nie zadbał o zabezpieczenie przewożonego przez pasażera sprzętu.
(dg)