Ring prezydentów
20 lutego 2004
Telewizyjny pojedynek Lecha Kaczyńskiego, obecnego prezydenta Warszawy (PiS) z byłym szefem miasta Pawłem Piskorskim (PO) pokazał, że obaj są z siebie zadowoleni i nie mają sobie niczego do zarzucenia. Niedawni sojusznicy - jeszcze przed kilkoma dniami Warszawą rządziła koalicja obu partii - dziś są wrogami.
Co zrobił źle Piskorski?
Podczas debaty Lech Kaczyński zarzucił swemu poprzednikowi m.in. nieprawidłowości związane z budową trasy i mostu Świętokrzyskiego, trasy Siekierkowskiej, domów komunalnych, w których mieszkania budowane po 5000 za mkw. do dziś w znacznej części stoją puste. Powiedział, że z około 40 skierowanych do prokuratury zawiadomień dotyczących działalności poprzedniego szefostwa Warszawy, w 31 przypadkach toczą się postępowania, a w pojedynczych sprawach są już nawet gotowe akty oskarżenia. Obecny prezydent uważa, że w czasach Pawła Piskorskiego miasto traktowano jak firmę inwestycyjną, działającą nie w interesie mieszkańców, lecz menadżerów zarządzających nią w nieodpowiedzialny sposób. W rządzeniu Warszawą dochodziło do wielu uchybień, które Paweł Piskorski co najmniej tolerował.Co robi źle Kaczyński?
Paweł Piskorski przypomniał, że w kampanii wyborczej obecny prezydent zapewniał, iż Warszawa w nowym ustroju może mieć sukcesy i większe możliwości finansowe. Dlaczego zatem dziś budżet miasta ma o 1 mld 160 mln zł mniej pieniędzy? - pytał Lecha Kaczyńskiego. W roku 2002 (za władzy PO) dochody z mienia wyniosły 593 mln zł, natomiast w roku 2003, pierwszym roku prezydentury Lecha Kaczyńskiego, tylko 405 mln zł. Z tego wynika, że każdy dzień rządów PiS oznacza o pół miliona złotych mniej w budżecie. Piskorski przypomniał także, iż Lech Kaczyński bardzo dużo mówił o zrywaniu z układami. Tymczasem zatrudnił 700 nowych osób, w tym żony, córki, dzieci, braci, posłów i radnych PiS. Według Piskorskiego jest to tworzenie nowego układu personalnego rządzącego miastem. Na dodatek nową administrację tworzą nie fachowcy, lecz ludzie, którzy nie znają się na tym, co się dzieje w mieście, czego dowodem są m.in. właśnie niskie dochody Warszawy.Czym się chwali Kaczyński?
Prezydent Kaczyński zapowiedział podczas debaty, że w kwietniu br. przeprowadzony zostanie przetarg na budowę mostu Północnego. Ponadto powstanie Muzeum Powstania Warszawskiego, zagospodarowany zostanie Plac Defilad, odbudowane pałace Saski i Bruehla. Chwalił się, że miasto otrzymało 150 mln złotych, czyli więcej niż za czasów Piskorskiego na metro.Życzenia
Paweł Piskorski życzył obecnemu prezydentowi, by rzeczywiście coś wybudował w Warszawie i by po jego kadencji warszawiacy mogli porównać, jak budowała poprzednia ekipa a jak obecna i co obie pozostawiły po sobie. Lech Kaczyński z przekonaniem stwierdził, że na pewno zostawi porządnie rządzone miasto, w którym administracja działa zgodnie z prawem i którego prezydent nie mija się z faktami. Zapewnił też, że obecne kierownictwo miasta zostawi wiele inwestycji dokończonych albo co najmniej w takim stopniu rozpoczętych, że nie będzie można się z prowadzenia ich wycofać.Zegarek z autografem
Po debacie Lech Kaczyński stwierdził, że trudno jest dyskutować z człowiekiem, który mówi rzeczy nieprawdziwe i z uporem czarne nazywa białym, a na dodatek sprawowanie władzy rozumie jako budowanie mostów. Nie wręczył Pawłowi Piskorskiemu - choć miał taki plan - jednego ze stu zegarków (każdy wart 1400 zł), które otrzymywali najważniejsi goście uroczystości z okazji otwarcia Trasy Świętokrzyskiej. Na zegarku jest nie tylko widok mostu, lecz także autograf Pawła Piskorskiego. Zapytany o zegarek były prezydent był zaskoczony. Sprawdził to najszybciej jak mógł i poinformował, że istotnie takie zegarki były, ale ufundowali je sponsorzy.Co będzie z Warszawą?
Rozpadnięcie się koalicji PO-PiS, jak każde zawirowanie we władzach miasta nie wróży niczego dobrego. Na razie nie wyszły próby dogadania się PiS z radnymi LPR. Co będzie dalej? Ano będą dalej próbować. Bo przecież bez koalicji posiadającej większość w Radzie Warszawy niemożliwe jest przegłosowanie jakiejkolwiek uchwały. W tej chwili ma to tym większe znaczenie, że Lech Kaczyński skupił w swoich rękach całą władzę nad miastem, dzielnice czyniąc niczego nie mogącymi podwładnymi. Brak koalicji może więc oznaczać paraliż w normalnym funkcjonowaniu miasta. Oby do tego nie doszło. I tak nie jest już łatwo żyć w stolicy.Katarzyna Motylińska