Rembielińska walczy o kraty na korytarzach
12 grudnia 2013
Zgodnie z uchwałą właścicieli lokali bloku przy Rembielińskiej 19 na klatkach schodowych będą zdejmowane kraty zabezpieczające. - Ma to się stać bez naszej zgody. To oburzające! - twierdzi tymczasem część lokatorów. Na razie zdejmowanie wstrzymano.
Kraty zostały zamontowane mniej więcej 30 lat temu. Protestujący twierdzą, że z zastosowaniem wszelkich możliwych pozwoleń. Tymczasem administracja budynku przekonuje, że część krat nie spełnia wymogów przeciwpożarowych i powinno się je obecnie zdjąć.
- Bzdura! Na całym Bródnie są kraty w blokach! Minęło bardzo dużo czasu i kto znajdzie teraz ówczesne pozwolenia? Administracja uprawia całkowitą samowolę i wciska ludziom ciemnotę! - mówi pani Marzena.
Z drugiej strony zarządzający wspólnotą stosują się do zaleceń przeciwpożarowych.
- Jeżeli kraty otwierają się zgodnie z kierunkiem ewakuacji, bez użycia klucza, to nie ma powodu, by je likwidować. Jeżeli jednak są zamykane na klucz, to w warunkach ekstremalnych mogłyby stanowić zagrożenie. Jest taka tendencja, by kraty likwidować. Administratorzy budynków nie chcą brać na siebie odpowiedzialności, gdyby coś się stało - mówi Michał Konopka ze straży pożarnej.
- Ale nasze kraty nie są zamykane na klucz! Otwieramy je kluczem od zewnątrz, a od środka po naciśnięciu klamki. Obiecano, że jak posprzątamy korytarze, to te kraty zostaną. Czujemy się oszukani - twierdzą lokatorzy.
Dlaczego kraty są dla mieszkańców tak istotne?
- W dużej części mieszkają tu ludzie starsi, dla których bardzo ważne jest bezpieczeństwo. Nade mną mieszka pani w wieku 70 lat, która niedowidzi. Jak ktoś do niej przychodzi, to ona rozmawia zza kraty i czuje się bezpiecznie. Mamy w bloku portiernię, ale i tak może do nas wejść każdy. Ja z kolei mam córkę z głębokim upośledzeniem umysłowym. Dziewczyna ma 50 lat. Co będzie, jak przyjdzie jej do głowy zejść po schodach? Jak mi zginie? - pyta pani Jolanta.
Mieszkańcy doprowadzili do zebrania z przedstawicielami wspólnoty i zażądali decyzji o wycofaniu postanowienia o usunięciu krat oraz drzwi na korytarzu zamykających dostęp do kilku mieszkań.
- Decyzję o usunięciu krat podjęto na zebraniu w lutym. Problem polega jednak na tym, że zebrania wspólnoty odbywają się w restauracji "Milano" naprzeciwko parku Bródnowskiego. A to kawałek drogi od Rembielińskiej. To nie dla starszych ludzi, a państwo ze wspólnoty ustalili sobie takie miejsce, bo im tak wygodnie. I na tym zebraniu, na które przyszło 30 osób, poddano pod głosowanie wniosek jednej pani popartej przez drugą. Za zdjęciem krat głosowało 18 procent mieszkańców zgromadzonych we wspólnocie. A ponieważ 36 proc. głosów ma dzielnica, która też wsparła wniosek, uznano, że przeszedł większością 54 procent. Stanowczo żądamy, żeby te kraty zostały! Wspólnota ma działać w interesie mieszkańców a nie przeciwko nim! - burzy się pani Jolanta.
Pod petycją domagającą się nawet wymiany zarządu wspólnoty podpisało się 30 mieszkańców. Patrząc na blok, można to zrozumieć. Brudne, odrapane ściany, mało estetyczna winda.
Nikt nie protestował?
W poniedziałek wieczorem na korytarzu przy Rembielińskiej 19 zebrał się prawie 30-osobowy tłum.
- Działają przeciwko nam i jeszcze lekceważą! Chcą zabrać nasze kraty, a nikt nas nie powiadomił wcześniej o tej decyzji! - burzył się tłum emerytów.
- Uchwała została podjęta na lutowym zebraniu. W lipcu decyzja została dostarczona lokatorom do skrzynek pocztowych. W ciągu sześciu tygodni od podjęcia uchwały decyzję można było oprotestować. Nikt tego nie zrobił. Działamy zgodnie z interesem mieszkańców. Gdyby doszło do oficjalnej kontroli z udziałem straży pożarnej, ciężar finansowy odczuliby wszyscy. Kraty należy zdjąć - argumentował administrator.
Lokatorzy wiedzą jednak swoje.
- Do końca miesiąca mamy w budynku adwokata, który za darmo podejmie się obrony naszych interesów. Trzeba przygotować pozew zbiorowy przeciwko administracji. Krat nie oddamy - przekonuje pani Jolanta.
Na 23 grudnia wyznaczono zebranie wspólnoty w tej sprawie. Do tego czasu zostanie po staremu.
Decyzja od nowa?
mac