Prom pływa jak co roku. Oto wszystkie grzechy "Turkawki"
9 czerwca 2015
Prom z Nowodworów do Łomianek tradycyjnie cieszy się ogromną popularnością. Niestety, do idealnej organizacji przeprawy wciąż bardzo daleko.
Którędy do promu?
Największe gromy spadają jednak ze strony mieszkańców na źle oznakowaną i niewygodną drogę dojścia do przystani. Znak wskazujący drogę do promu można znaleźć co prawda już przy kościele przy ul. Mehoffera, niestety rozkład jazdy wywieszono dopiero 400 metrów od przystani, przy zejściu z wału. Żeby zejść z wału, trzeba najpierw nań wejść, a to na Nowodworach jest możliwe tylko w dwóch miejscach: przy piaskarni obok Galerii Odkryta i przy ul. Grzymalitów. Na pokładzie może znaleźć się maksymalnie dwanaście osób i tyle samo rowerów, przy czym... podczas wielu kursów pojemność statku jest przekroczona. Na wodzie kapitan jest bogiem, dobrze byłoby więc, gdyby był bogiem mądrym. Oczywiście są także wejścia prywatne, prowadzące z grodzonych osiedli przy ul. Odkrytej, ale są one pilnie strzeżone przez ochronę i mieszkańców. Tych, którzy nie mają klucza, czeka kilometrowy (!) spacer dookoła, tymczasem na wysokości przystani przy ul. Odkrytej (500 metrów w linii prostej) jest przystanek autobusowy. Tyle w temacie zdrowych stosunków społecznych na Nowodworach.
Jeśli mamy szczęście...
Jeśli już uda się dostać na wał i odbyć przymusowy spacer, należy dotrzeć do schodów, które są zdecydowanie za wąskie w stosunku do liczby chętnych a ich stan pozostawia wiele do życzenia. Mają one zostać naprawione i dostosowane dla rowerzystów i osób z wózkami. Kiedy? "W tym roku", w ramach modernizacji wału wiślanego. Pierwsze prace nad nią trwają już przy moście Skłodowskiej-Curie.
Zeszliśmy na dół i chcemy dostać się do przystani? Nic prostszego, już tylko 400 metrów spaceru przez urokliwą okolicę, przy akompaniamencie żab i ptaków, wąską ścieżką, na której co chwilę mija nas rozpędzony rowerzysta - ze względu na brak miejsca zazwyczaj w odległości kilkunastu centymetrów. Jeśli mamy szczęście, nic się nie stanie. Jeśli go nie mamy, oberwiemy kierownicą a rowerzysta będzie miał pretensje nie do siebie, ale oczywiście do nas. Tyle w temacie zdrowych stosunków...
Dobrze, że prom istnieje. To obok plaży i kilku barów, największa atrakcja nadwiślańskich terenów Białołęki. Pytania, czy właściwe jest finansowanie takiej - przyznajmy to - zabawki z pieniędzy podatników i czy dojście do przystani jest zorganizowane odpowiednio, pozostają otwarte. Co na to nasi Czytelnicy?
Dominik Gadomski