Politycy nie lubią Warszawy
30 lipca 2003
Scenariusz jest czarny. Metro może w bliżej nieokreślonej przyszłości osiągnąć końcową stację I linii - dawną Hutę Warszawa, obecnie Lucchini. Powodem oczywiście pieniądze, które chcą stolicy zabrać ministrowie i posłowie.
Lech Kaczyński podejrzewa, że to może być zmowa przeciw niemu - prawicowemu prezydentowi - który nie budzi sympatii polityków SLD. Zważywszy na przewagę tego ugrupowania w Sejmie obawia się najgorszego. Bo jak pokazały już walki o pieniądze na metro w ubiegłych latach, mało w argumentacji o obcięcie pieniędzy jest racjonalizmu a wiele walki politycznej i antypatii posłów spoza Warszawy do stolicy i jej mieszkańców.
Niezbędnie potrzebne
Budowa metra to kosztowna inwestycja i miasto samo jej nie jest w stanie podołać, bo musiałoby rezygnować z jakichkolwiek innych prac. Stąd co roku otrzymuje dotacje z budżetu państwa. Zawsze są o to straszne walki, choć stolica z podatków wpłaca do budżetu ogromne pieniądze i tylko w mocno okrojonym stopniu z nich korzysta.Wielkim wsparciem dla Warszawy byłyby pieniądze z funduszy unijnych. Planowano, że miasto otrzyma 100 mln euro. Pieniądze te w założeniu miały trafić do Ministerstwa Gospodarki i za jego pośrednictwem na konto stolicy, której władze w całości zamierzają przeznaczyć je na metro. Tymczasem okazuje się, że wbrew wcześniejszym zapowiedziom unijna kwota ma znaleźć się w Ministerstwie Infrastruktury. I tu jest problem, bo w tym ministerstwie myśli się o przeznaczeniu ze 100-milionowej puli 40 mln euro na modernizację kolei miejskiej. To też bardzo potrzebne, ale dlaczego sięgać akurat do tej kieszeni?
Władze Warszawy nie kryją zaskoczenia, bo projekty dzięki którym miasto może otrzymać pieniądze z Unii Europejskiej zostały dobrze przygotowane, pozytywnie oceniły je i Ministerstwo Gospodarki, i Komisja Europejska. Dzięki temu finansowemu wsparciu możliwe byłoby dokończenie pierwszej linii metra. Roboty jest sporo. Jak mówi Stanisław Celiński, prezes metra dzięki pieniądzom z Unii można by zbudować przejście podziemne dla pasażerów łączące stacje metra Centrum z Dworcem Śródmieście, tunel pod Dworcem Gdańskim, ostatnią stacji przy Hucie Luccini, gdzie powstanie estakada na prawdopodobnie drogowo-tramwajowy most Północny, nowoczesne centrum przesiadkowe, parking.
Czym grozi mniej pieniędzy
Wariant, który był pewien, oznaczał, że Warszawa przeznaczy na metro całe 100 mln euro. Gdyby tak się stało, do 2006 roku wybudowane zostałyby połączenia tunelu metra z Dworcem Gdańskim i Warszawą Śródmieście, a do 2007 roku mógłby powstać odcinek prowadzący od placu Wilsona do Młocin. Dzięki zaoszczędzonym miejskim pieniądzom (nie trzeba by dokładać do budowy metra) możliwe stałoby się doprowadzenie szybkiego tramwaju z Bemowa do Młocin. Taka wizja jest bardzo ponętna dla wielu, wielu mieszkańców stolicy, którzy na co dzień przemieszczają się z jednego krańca miasta na drugi.Ten wariant może się jednak okazać nierealny do realizacji, bo jeśli ze 100 mln euro tylko 60 mln będzie na metro, a 40 mln trzeba będzie wydać na kolej, wówczas możliwe będzie tylko wybudowanie trzech tuneli i trzech stacji metra do Młocin, zaś poza zasięgiem zostaną połączenia z dworcami i komunikacją miejską. Jest też bardzo prawdopodobne, że trzeba by się pożegnać z pieniędzmi na modernizację linii kolejowych.
Absolutnie tragiczna byłaby zaś sytuacja, gdyby wersji z 60 mln na metro nie zaakceptowała Komisja Europejska, negatywnie oceniając zmieniony projekt dokończenia budowy, bo wtedy unijne pieniądze po prostu przeszłyby miastu koło nosa. W takiej sytuacji Warszawa musiałaby sfinansować budowę metra sama, co oznacza, że o tym, by pierwsza linia była gotowa do 2007 roku moglibyśmy tylko pomarzyć.
Jak kania dżdżu
Warszawiacy czekają na rozwiązanie problemów komunikacyjnych miasta niczym kania dżdżu. Nic dziwnego, skoro po stolicy jeździ się długo i ciężko. Metro to promyk w tunelu. Zazdrościmy mieszkańcom południowej części miasta, że wygodnie i szybko dojeżdżają do centrum. O takiej wygodzie marzy każdy warszawiak i przyjezdny przebywający w mieście. System transportowy miasta to oczywiście nie tylko metro. Zdecydowanie ważniejszą rolę niż dotychczas powinny w niej odgrywać kolej (mamy przecież linię średnicową) oraz tramwaje. Te trzy elementy: metro, kolej i tramwaje mogłyby stworzyć zintegrowany, szybki i wygodny system przemieszczania się po mieście. O takim rozwiązaniu mówi się od dawna, zostało to zapisane jako priorytet w polityce transportowej kraju i miasta. Na razie jednak na zapisach i dyskusjach w zasadzie się kończy. Utrudnia się miastu dokończenie I linii metra, a gdzie planowane druga i trzecia?Warszawa jest stolicą i wymaga odmiennego, ale nie gorszego traktowania. Politycy chcą, by była wizytówką państwa, a jednocześnie w żaden sposób w tym nie pomagają. Oby zwyciężył zdrowy rozsądek i bardzo potrzebne pieniądze z Unii w całości trafiły na konto Warszawy i mogły być wydane na dokończenie I linii metra.
Katarzyna Motylińska