Podhale na Bielanach. Szopka zaprasza po remoncie
17 grudnia 2019
Po 15 latach od powstania dzieło znanego małopolskiego artysty Józefa Wilkonia znowu lśni jak nowe.
Wykonana przez rzeźbiarza Józefa Wilkonia drewniana szopka jest jednym z najbardziej charakterystycznych elementów kompleksu pokamedulskiego, znajdującego się w Lesie Bielańskim. W zdobionej stajence ustawiono żłóbek z Jezusem, Marią i Józefem; dookoła stoją pasterze i zwierzęta, a na dachu widać postać anioła. Całość konstrukcji wraz z 44 rzeźbami waży prawie cztery tony.
Czarodzieje cementu. Niezwykłe rzeźby z Bielan
Na skromnym osiedlu na obrzeżach Warszawy powstała kolekcja niesamowitych rzeźb. Po latach starań przeszła ona na własność Muzeum Narodowego.
Każdy element został wykonany ręcznie przy pomocy piły i siekiery; wyglądem nawiązuje do ludowej rzeźby podhalańskiej.
- Mistrz Józef Wilkoń na naszą prośbę i przy wsparciu finansowym dzielnicy odnowił piękne dzieło, które postawił na Bielanach 16 lat temu - mówi burmistrz Grzegorz Pietruczuk. - Rzeźby były w złym stanie technicznym a teraz, dzięki pracy Mistrza i jego współpracowników, zmieniły całkowicie swoje oblicze. Jest to jedna z niewielu szopek całorocznych w Warszawie. Stała się też jednym z symboli Bielan.
Razem z góralami
- Wiele osób odwiedza naszą niewielką parafię właśnie ze względu na rzeźby - dodaje Wojciech Drozdowicz, proboszcz parafii do której należy szopka. - Nasz serdeczny przyjaciel Józek Wilkoń razem z góralami odnowił drewniane figurki i od niedzieli każdy, kto przyjdzie do nas, może cieszyć wzrok i serce zarówno odnowioną karuzelą, jak i szopką.
Prace rozpoczęły się od demontażu i przewiezienia rzeźb do pracowni Józefa Wilkonia w Piasecznie. Artysta uzupełnił ubytki, zabezpieczył rzeźby preparatami i podmalował je. Renowacji bądź wymianie poddano także wszystkie elementy konstrukcyjne i wykończeniowe, takie jak słupy, więźbę i poszycie.
- W rzeźbach wystawionych na działanie czynników atmosferycznych nastąpiły liczne uszkodzenia. Uzupełniliśmy wszystkie braki, pęknięcia i szczeliny - opisuje Józef Wilkoń. - Doszedłem do wniosku, że nie będę koloryzował tego, co upływ czasu dokonał z drewnem.
(dg)
.