Pług nie dla wszystkich, chodniki w śniegu
12 lutego 2010
- Całe 200 metrów ulicy musimy odśnieżyć sami. Pług nie przyjechał do nas nigdy, choć dla niego byłoby to pięć minut pracy.
Takich zapomnianych uliczek w naszej dzielnicy są dziesiątki. Dlaczego nie są odśnieżane nawet podczas tak ogromnych opadów śniegu jak ostatnio? - Nie dość, że nam nie odśnieżają, to jeszcze musimy odgarniać bruzdy za każdym razem, gdy pług przejedzie po ulicy poprzecznej. W naszej okolicy chodniki są zasypane, cho-dzimy po ulicach. Niektóre odśnieżają sami mieszkańcy - dodaje mieszkanka Bia-łołęki Dworskiej. - Każdej zimy słyszę w mediach trąbienie, że odśnieżanie chodni-ków należy do obowiązków właścicieli posesji przyległych. No i widzę osiemdzie-sięciolatkę, która ledwie trzyma łopatę i odgarnia śnieg z chodnika. To naprawdę nie tak powinno wyglądać, zwłaszcza że większość starszych ludzi nie wyjdzie z ło-patą przed dom. I jak wyegzekwować odśnieżenie chodnika? Przyjedzie straż miejska i wlepi staruszkom mandat? Za co? Za to, że się zestarzeli i nie mają już siły na taką robotę? Czy nie lepiej w każdym rejonie dzielnicy mieć dyżurnych od-powiedzialnych za odśnieżanie chodników? Odśnieżarki spalinowe kosztują dziś na-prawdę niedrogo - podsumowuje kobieta.
- W pierwszej kolejności odśnieżane są ulice, po których porusza się komuni-kacja miejska, następnie te o największym natężeniu ruchu i dalej ulice osiedlowe - twierdzi Bernadeta Włoch-Nagórny, rzeczniczka urzędu dzielnicy. Urzędniczka nie dodaje, że np. ulice gruntowe, których w naszej dzielnicy jest całe mnóstwo, w ogóle nie są objęte odśnieżaniem. Odsyła natomiast mieszkańców do telefonu interwencyjnego. Prośby w sprawie odśnieżania ulic i chodników, będących w za-rządzie dzielnicy można zgłaszać w wydziale ochrony środowiska pod numerem te-lefonu 22 741-72-99 wew. 110 (w godz. 8.00-16.00) lub emailem na adres mslusarczyk@bialoleka.waw.pl. Jeśli ktoś ma problem z wyjechaniem z domu, mo-że zamówić pług. Oczywiście według teorii dzielnicy, bo w praktyce może na od-śnieżenie czekać nawet 48 godzin. Przekonała się o tym nasza czytelniczka. - Przy-jechali po dwóch dniach, jak już droga była przejezdna. Machaliśmy łopatami kilka godzin i odgarnęliśmy - mówi. I dodaje: - Dowiedziałam się od urzędników, że by-łoby lepiej, gdyby na życzenie burmistrza radni nie zmniejszyli budżetu na odśnie-żanie. To nie jest normalna dzielnica!
Trudno nie przyznać mieszkance racji widząc np. takie obrazki: kobiety pchają-ce wózki z dziećmi po jezdniach Myśliborskiej, Ostródzkiej czy Berensona, niektóre osiedlowe i uliczne chodniki do dziś nie odśnieżone, wszechobecne przedepty, par-king pod Białołęckim Ośrodkiem Kultury nietknięty przez wiele dni po największych opadach, podobnie pod pocztą na Myśliborskiej, zlodowaciałe koleiny na wielu ulicz-kach i niemal wszystkich zatoczkach parkingowych. Oto efekt obecnie obowiązują-cego w mieście systemu odśnieżania.
Fatalnie na Ostródzkiej
Poważne zastrzeżenia mają rodzice uczniów szkoły na Ostródzkiej: - Często par-kujemy w zatokach autobusowych, by wysadzić dziecko - mówi "Echu" pan Jarek, ojciec jednego z uczniów. - Do tego schody były nieodśnieżone i śliskie, a na teren szkoły mogą wjeżdżać tylko pracownicy. Szkoła zatrudnia dwóch panów, którzy powinni zająć się odśnieżaniem - jeden jest taksówkarzem i do szkoły przychodzi, żeby odpocząć po pracy, a drugi ma grupę inwalidzką, więc szkoła tonie w zaspach.Oczywiście zdania rodziców nie podziela szkoła, bo przecież... wszystko jest w porządku: - Teren przed szkołą jest odśnieżony, dojście do szkoły i chodnik też, a parkingi obok nie należą do szkoły - mówi Anna Sawowska, kierownik gospodar-czy.
Można by zastosować tu zasadę "chodnikową" - a więc skoro parking przylega do szkoły, to przez nią powinien być odśnieżany. Jednak nikomu nie chce się po-dejmować dodatkowej pracy - a przecież pozbycie się śniegu z dużej - było nie by-ło - powierzchni do zadań lekkich nie należy. Jak się okazuje - nawet bezpieczeń-stwo dzieci nie jest wystarczającym argumentem, by poprawić dojazd do szkoły.
(wt), bk