80. rocznica pacyfikacji Marymontu. Morderstwa, podpalenia, grabieże i gwałty
13 września 2024
W opinii wielu warszawiaków Powstanie Warszawskie było nie tyle krwawą bitwą, co jedną wielką egzekucją. Wraz z przenoszeniem walk do innych dzielnic stolicy niemieckie wojska dokonywały kolejnych mordów na ludności cywilnej. Ofiarami bestialstwa padli też mieszkańcy Marymontu.
Tłumienie wybuchu Powstania Warszawskiego wymagało od okupanta skumulowania większych sił w centralnej części miasta. Dzięki odwrotowi wojsk niemieckich z placówek w Szkole Gazowej i szkole przy ul. Kolektorskiej żołnierzom pułkownika Mieczysława Romana Niedzielskiego "Żywiciela" udało się do 1 września przejąć kontrolę nad niemal całym Marymontem.
Urodziny żoliborskiego bohatera. Był 9-letnim chłopcem, gdy wybuchła wojna
25 sierpnia swoje 94. urodziny świętował Bogusław Kamola ps. "Hipek", powstaniec z "Żywiciela". Należał do zgrupowania "Żyrafa".
Następny tydzień minął bez większych walk.
Okupant odbił Marymont
Niemcy na Marymoncie uaktywnili się dopiero z początkiem sowieckiego natarcia na Pragę. 13 września nieprzyjaciel rozpoczął intensywny ostrzał, a następnego dnia przystąpił do szturmu na osiedla. Po dwugodzinnym przygotowaniu artyleryjskim, na Marymont ruszyło natarcie niemieckiej piechoty wspartej silnymi zespołami broni pancernej. Niemcy atakowali z dwóch stron - wzdłuż Marymonckiej i Gdańskiej oraz wzdłuż ulicy Kamedułów, wałem wiślanym do Cytadeli. Zacięte walki trwały blisko osiem godzin i zakończyły się dopiero około 20:00. Tego dnia Niemcom udało się opanować niemal cały Marymont - w tym zdobyte dwa tygodnie wcześniej przez Polaków budynki "Olejarni" przy ul. Gdańskiej 33 oraz Szkoły Gazowej przy ul. Gdańskiej 6. Powstańcy byli zmuszeni wycofać się na linię ul. Potockiej i Drużbackiej.
Ludzie wypędzani z domów
Na zajętym terenie hitlerowcy palili domy oraz systematycznie mordowali ludność cywilną - w tym kobiety i dzieci. Według protokołów Polskiego Czerwonego Krzyża tego dnia zamordowano co najmniej 363 mieszkańców, w tym 25 dzieci w wieku od 3 miesięcy do 14 lat. Pacyfikacja Marymontu przebiegała według ustalonego z góry schematu. Niemcy i ich wschodni kolaboranci brutalnie wypędzali ludzi z domów i schronów. Piwnice, w których chronili się cywile obrzucano granatami. Według zeznań niektórych świadków, hitlerowcy wykorzystywali ich w charakterze "żywych tarcz", pędząc przed swoimi czołgami. Mordowano też rannych oraz wziętych do niewoli powstańców, np. w punkcie sanitarnym przy ulicy Rudzkiej 4 zamordowano 20 rannych oraz nieustaloną liczbę personelu medycznego.
Bestialskie mordy na cywilach z Marymontu
Masowe egzekucje miały miejsce w kilku miejscach: przy ulicy Marii Kazimiery - przede wszystkim na placu przed tzw. pałacykiem Marysieńki, w pobliżu marymonckich stawów, jak również przy ul. Gdańskiej na rogu ul. Kaskadowej oraz w domu magistrackim Dyrekcji Wodociągów przy ul. Potockiej.
Okrucieństw nie było końca. Rotmistrz Adam Rzeszotarski "Żmija" znalazłszy przed pałacykiem Marysieńki ciała swej matki, żony i syna doznał załamania nerwowego i nie był w stanie dalej dowodzić zgrupowaniem. Mordowano też rannych oraz wziętych do niewoli powstańców. 16 września żołnierze AK odbili domy przy ul. Gdańskiej 4 i 4A, gdzie znaleźli w piwnicach ciała kilkudziesięciu bestialsko zamordowanych cywilów.
Mieszkańców Żoliborza przepędzano do Pruszkowa
Ocalałych mieszkańców Marymontu Niemcy spędzili do gmachu Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego (dzisiejszej Akademii Wychowania Fizycznego) na Bielanach, gdzie rosyjskojęzyczni kolaboranci dopuścili się licznych gwałtów na kobietach. Po krótkim pobycie w gmachu CIWF zgromadzona tam ludność została wywieziona do obozu przejściowego w Pruszkowie.
- (...) w pewnym momencie armia Niemców wpadała do każdego mieszkania. Do nas wpadło chyba trzech. Po niemiecku krzyczeli, żeby uciekać: Raus! Raus! Już rozlewali benzynę, już palili, nie wiadomo było, co brać, bo jeszcze byliśmy w mieszkaniu, a już się paliło - wspomina na portalu "1944.pl" Zygmunt Kowalski - ówczesny mieszkaniec ul. Gdańskiej, który wraz z rodziną i pozostałymi mieszkańcami Marymontu został przez Niemców przegnany przez Chrzanów i Włochy na Dworzec Zachodni, skąd bydlęcymi wagonami ludność była transportowana do Pruszkowa.
DB
.