O mieszaniu polityki z samorządem
27 października 2006
Od dłuższego już czasu w wypowiedziach lokalnych polityków daje się usłyszeć zdania o tym, by nie mieszać polityki do samorządu. Spróbuję udowodnić, że jest to tylko chwyt marketingowy mający na celu polepszenie pozycji tych stowarzyszeń w stosunku do konkurencji politycznej w tym partii politycznych przed wyborami samorządowymi.
Janusz Kubicki Radny Rady Powiatu Platforma Obywatelska |
Jak więc oddzielić politykę od polityki
Korzystając z zamieszania w parlamencie, politycy lokalni, działacze stowarzyszeń usiłują przekazać nam sugestię, że ten bałagan może się przenieść do samorzą-dów.Z obserwacji 17 lat samorządności wynika, że samorząd wydaje swoje pie-niądze najefektywniej, a burze na górze nie przenoszą się bezpośrednio do gmin i powiatów. Stosując zdanie o rozłączności polityki i samorządu liderzy lokalni po-pełniają także nadużycie. Pewne zadania, które wykonują samorządy mają zakres terytorialny o wiele większy niż terytorium gminy czy powiatu. Przykład: Jednym z postulowanych rozwiązań, które pomogą usprawnić komunikację dla mieszkańców Legionowa jest wspólny bilet komunikacyjny (jako jednocześnie bilet parkingowy, bilet na dojazd koleją, metrem, tramwajem). Decyzja o wprowadzeniu wspólnego biletu jest decyzją polityczną dotyczącą ośmiu powiatów położonych w pobliżu Warszawy. Jednym z koniecznych rozwiązań jest powołanie Związku Aglomera-cyjnego Gmin Podwarszawskich w obszarze, w którym mieszka grubo ponad dwa miliony ludzi.
Czy to jeszcze samorząd czy już polityka?
Nawet najsprawniej zarządzane stowarzyszenie nie udźwignie próby organizacji takiego związku. Do tego celu potrzebne są partie polityczne, które mają swoich przedstawicieli we wszystkich szczeblach samorządu i w parlamencie. Rozumiem motywy, dla których różne stowarzyszenia samorządowe wolą rządzić same bez partii politycznych. Jednym z motywów jest ich bezkarność. Komu tak naprawdę podlegają? Popełniane błędy (a każdy je może popełnić) przysypie popiół historii, a jeśli się dysponuje własną tubą propagandową, np. telewizją czy gazetą, można kota odkręcić ogonem tak, jak to czynią politycy na górze.Przez całą mijającą kadencję rozwiązywaliśmy powstające problemy korzys-tając z kontaktów z parlamentarzystami (likwidacja Zakładu Wodociągu Północnego czy uruchomienie "Zegrzyka"). Jakoś wtedy nikt się polityką nie brzydził. A teraz nagle partie są "be", bo mogą zagrozić lokalnym układzikom i interesikom. Już słyszę te teksty "wiecie musimy tak mówić, bo to jest taka gra wyborcza". Mówcie tak, mówcie. "Ciemny lud" to może kupi. Raz już kupił.
Janusz Kubicki