Nie nasze dęby
5 czerwca 2003
Białołęka jest dzielnicą o dużej powierzchni terenów zielonych. Także na Tarchominie i Nowodworach znajduje się wiele interesujących drzew. Mieszkańcy zwracają na nie uwagę i alarmują, jak dzieje się coś niedobrego. Niestety nie zawsze można liczyć na pomoc władz dzielnicy.
Udało się nam potwierdzić, że rzeczywiście do wydziału rolnictwa, ochrony środowiska i leśnictwa wpłynął taki sygnał i ustalono, że dęby we wspomnianym miejscu są zagrożone.
- Nasi pracownicy byli na miejscu. Poinformowaliśmy także leśniczego, który stwierdził, że dęby te są zaatakowane przez szkodnika. Drzewa te nie leżą jednak na gruntach należących do dzielnicy, ani nie są pomnikami przyrody. Nie możemy się więc nimi zająć - wyjaśnia Zenobia Flejszman z wydziału ochrony środowiska.
Z jednej strony można zrozumieć, że drzewostan nie leżący na terenie będącym własnością dzielnicy nie jest w bezpośrednim zasięgu zainteresowań wydziału. Wydaje się jednak, że z samej istoty pełnionej funkcji i służby publicznej pracownicy ochrony środowiska powinni ustalić, kto jest właścicielem terenu i podjąć z nim rozmowy na temat ratowania drzew. Nie ma przecież większego znaczenia, czy jest to teren należący do osoby prywatnej czy też np. jakiejś spółdzielni mieszkaniowej. Z zieleni korzystają przecież wszyscy.
Przy okazji warto nadmienić, że na Białołęce jest niemal 90 pomników przyrody, z czego około 70 to właśnie dęby.
Grzegorz Ciesielski