Nie chcemy likwidować bibliotek na Bielanach!
6 listopada 2009
Po opublikowanym w poprzednim wydaniu "Echa" tekście dotyczącym kosztów utrzymania bielańskich bibliotek i niewielkich kwot przeznaczanych na zakup nowych książek na naszą redakcję i na mnie personalnie posypały się gromy.
Otóż nie. Nie domagamy się zamykania, a jedynie szukamy sposobu na to, aby biblioteki mogły jak najlepiej spełniać swoje zadanie, czyli właśnie wypożyczać książki. A w przypadku, kiedy najwyżej 10% budżetu przeznaczana jest właśnie na zakup nowych pozycji - bądź nowych egzemplarzy pozycji najbardziej rozchwyty-wanych - biblioteki sprowadzane są do roli magazynów na coraz starsze woluminy. I właśnie szukając sposobu na zwiększenie puli na zakupy postulowaliśmy jako redakcja reformę systemu bibliotek.
Reformy nie podobają się wszystkim - i nie muszą. Mają za to usprawnić dzia-łanie systemu i doprowadzić do jego wydajności. A według mnie - wydajne biblio-teki to takie, które m.in. dysponują dużą liczbą dostępnych pozycji, w tym także tych najnowszych. Na to jednak potrzeba pieniędzy.
Likwidacja bibliotek to krok do ogłupienia społecznego - z tym zgadzamy się wszyscy: i ja, autor kontrowersyjnego, jak się okazuje, tekstu i jego czytelnicy. Biblioteki w Warszawie są nieekonomiczne, ale nie mają one generować zysków, tylko krzewić kulturę. Moim zamierzeniem nie było nawoływanie do zamykania bibliotek, tylko do wprowadzenia zmian w systemie ich utrzymywania. Jedna z Czy-telniczek - przyznam, że najmilej nam się rozmawiało - stwierdziła, że otwarcie bibliotek w soboty podniesie koszty ich utrzymania i że przy godzinach otwarcia tych placówek w tygodniu do późnych godzin każdy może znaleźć chwilę na ich od-wiedzenie. Otóż nie każdy - mam nienormowany czas pracy i chcąc nie chcąc nie mogę tak zaplanować swojego dnia, aby mieć chwilę na wymianę książki w biblio-tece w tygodniu. Dla mnie otwarta w sobotę biblioteka jest błogosławieństwem. A przy rozsądnym gospodarzeniu czasem i pieniędzmi koszty otwarcia na cztery godziny biblioteki w weekend nie będą tak wysokie jak np. utrzymywanie placówki, z której korzysta garstka osób, a wybudowanej kosztem wielu milionów (!) złotych, jak Nautilus na Białołęce.
Na koniec jasno i wyraźnie się określę: nie namawiam do likwidacji bibliotek. Nie narzucam swojego sposobu myślenia, nie domagam się, aby się ze mną zga-dzano. Cenię wypożyczalnie książek, sam z nich korzystam, uważam, że są dobro-dziejstwem. Co nie znaczy, że nie mogą być jeszcze lepsze.
Wiktor Tomoń