Na Boernerowie bez zmian. Po co były konsultacje?
10 maja 2017
Moderator stracił kontrolę nad rozmową, burmistrz nie przyszedł, a jedyny urzędnik milczał, siedząc w kącie. Na koniec zapadła decyzja, że... nic się nie zmieni.
Podczas sobotniego spaceru po przedwojennym Boernerowie można odnieść wrażenie, że jego mieszkańcy nie mają poważnych zmartwień. Cisza, spokój i dużo zieleni to jednak tylko część prawdy o życiu osiedla. Od kilkunastu lat trwa tu konflikt dotyczący organizacji ruchu, którego główną przyczyną jest dojazd do szkoły przy Thommeego. Świetne opinie o podstawówce zachęcają do zapisywania do niej uczniów nie tylko z Boernerowa i z rejonu, ale nawet spoza Warszawy. W połączeniu ze stosunkowo słabą komunikacją miejską sprawia to, że osiedle jest pięć razy w tygodniu "rozjeżdżane" przez auta.
Pod koniec ubiegłego roku bemowski ratusz zamówił profesjonalny projekt organizacji ruchu dla całego osiedla. Po przeprowadzeniu pomiarów powstało kilka wariantów rozwiązania problemu, zaś w styczniu rozpoczęły się wyjątkowo nieudolnie przeprowadzone konsultacje społeczne. Na spotkaniu w szkole przy Thommeego zawodowy moderator nie był w stanie ostudzić emocji mieszkańców i... nie dopuszczał autora koncepcji do głosu. Jedyny obecny w sali urzędnik siedział w kącie, nie zabierając głosu, zaś dwóch radnych dodatkowo podgrzewało atmosferę, próbując upolitycznić spór. Na spotkaniu nie było burmistrza ani żadnego z jego czterech zastępców.
Podsumowanie opublikowanego niedawno raportu składa się z jednego zdania: "Biorąc pod uwagę opinie mieszkańców zgłoszone w trakcie konsultacji Zarząd Dzielnicy Bemowo m.st. Warszawy podjął decyzję, aby nie zmieniać obowiązującej organizacji ruchu na terenie osiedla Boernerowo".
Burmistrz zamawia i płaci z pieniędzy podatników za koncepcję, której nie zamierza bronić, organizuje spotkanie, w trakcie którego autor projektu nie dostaje szans na wyjaśnienie mieszkańcom jego szczegółów. Czy ktoś jest w stanie wyjaśnić, czemu miały służyć takie konsultacje?
(dg)