Mydlane cuda od Tenki: biznes z pasją

- W Stanach Zjednoczonych jest szał na mydła glicerynowe w różnych kształtach. U nas nie jest to aż tak popularne. Przeglądałam zagraniczne strony internetowe i zafascynowało mnie to, jak niezwykłe rzeczy można wyczarować z kilku prostych składników - opowiada właścicielka. - Zaczęłam próbować - najpierw we własnej kuchni. Mniej lub bardziej udanymi efektami mojej pracy obdarowywani byli członkowie rodziny. Życzliwie zawsze okazywali zachwyt. To nie jest taka prosta sprawa. Trzeba się nauczyć, jak podgrzewać bazę glicerynową i łączyć składniki, żeby wszystko nie wykipiało, nie zważyło się, zachowało odpowiedni kolor. Sporo czasu i złości kosztowały mnie nieudane próby stworzenia koloru czarnego i czerwonego, utrzymanie klarowności mydła i likwidacja uparcie zbierającej się piany. Potrzeba jest matką wynalazków, więc z czasem nauczyłam się też samodzielnie tworzyć formy do mydełek. Można zatapiać w masie różne przedmioty. Ja wykorzystuję czasem zabawki z "Kinder Niespodzianek". Dużą popularnością cieszy się mydełko "Ukryty skarb księżniczki" z zatopionym, ukrytym pod prawdziwą muszelką dziecięcym pierścionkiem. Właściwie z masy mydlanej można zrobić wszystko. Kiedyś ktoś pytał o figurkę długowłosej świnki morskiej. Nie ma problemu - odpowiedziałam. Bardzo lubię indywidualne zlecenia, zwłaszcza gdy mydełko ma być prezentem dla czyjejś bliskiej osoby. Jest to jednak zajęcie czasochłonne, szczególnie jeśli łączymy kilka warstw mydła w różnych kolorach. Trzeba czekać co najmniej dobę aż każda warstwa koloru dobrze zastygnie.

W Polsce trudno jest dostać profesjonalne materiały do produkcji mydeł. Ale Bożena Modras tak się uparła, że postanowiła sprowadzić je z zagranicy. Bazę glicerynową - z USA, barwniki i zapachy także z Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. - Z USA pochodzą również niektóre formy, na przykład do mydełek w kształcie ciastek Oreo. Były tak podobne do prawdziwych, że znajomy, który zobaczył je w mojej kuchni, omal ich nie zjadł! - śmieje się właścicielka. - Trzeba uważać. Mydło w kształcie Oreo czy babeczki waniliowej ma także intensywny, odpowiednio dobrany zapach. Sama czasem mam ochotę spróbować waniliowej polewy.

Tenka to ja

Bożena Modras pierwsze swoje glicerynowe dzieła zaczęła fotografować i pokazywać na Facebooku. Okazało się, że szybko znaleźli się fani, posypały się zamówienia od osób prywatnych i od firm. - Jedna z firm spedycyjnych chciała zamówić u mnie 700 mydełek w kształcie ciuchci. Dla swoich pracownic na 8 marca. Musiałam szybko założyć działalność gospodarczą. Nazwa przyszła naturalnie. Pracownia Tenki po prostu. "Tenka" - tak nazywał mnie mój chrześniak, kiedy jeszcze nie umiał wypowiedzieć "Bożenka" - tłumaczy właścicielka. - Szybko zorientowałam się, że dzieci bardzo fascynują takie zabawne mydełka, a szczególnie samodzielne wykonywanie ich: mieszanie, przelewanie, zabawa kolorami i zapachami. Arbuz, guma do żucia, czekolada? Dzieci mają przy tym ogromną frajdę! Dlatego wyruszyłam z warsztatami mydlarskimi do szkół. Ostatnio cieszą się powodzeniem urodziny połączone z warsztatami. Pojawiamy się w trakcie przyjęcia, gdy dzieci już się trochę wyszaleją. Każdy uczestnik otrzymuje komplecik siedmiu cudownie kolorowych plasterków mydlanych, z których specjalnymi dłutkami wycina różne kształty, np. kwiatki, motylki, roboty, samochody itp. Z wyciętych elementów dzieci układają obrazki w wybranych foremkach, a następnie po kolei każdy uczestnik samodzielnie (z moją dyskretną asystą) zalewa swoje mydełko gorącą, przezroczystą bazą mydlaną, do której wcześniej dodaje wybrany zapach. Czas oczekiwania na zastygnięcie mydełek wypełnia nam tworzenie ozdobnych opakowań. Po dwóch godzinach dzieci wychodzą z przyjęcia z prezentem, jak jubilat.

Praca z pasją

- Z wykształcenia jestem pedagogiem, choć pracowałam w bardzo różnych zawodach. Gdy zaczęłam swoją przygodę z gliceryną i warsztatami dla dzieci, razem z Mają, moją koleżanką, wpadłyśmy na pomysł, by stworzyć miejsce przyjazne małym dzieciom i ich rodzicom, gdzie można by też organizować moje warsztaty mydlarskie - opowiada właścicielka. - Traf chciał, że kawiarnia Kredka w centrum Warszawy szukała nowych właścicieli. I udało się. Postawiłyśmy na warsztaty rodzinne oraz wartościowe książki i zabawki dla dzieci (przede wszystkim takie, których nie można dostać w sieciowych sklepach). Jest też u nas pyszna kawa, wybitne ciasta, dania obiadowe i przekąski.

Zarówno pracownia mydlarska, jak i "Kredka", mają dzisiaj stałe grono klientów, a pani Bożena Modras pracę w zawodzie połączoną z prawdziwą pasją. - Najbardziej lubię organizować atrakcje (wydarzenia/warsztaty), w których mogą uczestniczyć dzieci wraz z opiekunami - dziadkami lub rodzicami. To jest okazja na wspólne spędzenie czasu w twórczy sposób i zacieśnianie więzi rodzinnych - opowiada. - Kiedyś w jednej z zerówek zorganizowaliśmy warsztaty mydlarskie na Dzień Dziadka. Dziadkowie razem z wnukami stworzyli naprawdę niezwykłe dzieła. Mydełko w kształcie pociągu, w którym wyraźnie zaznaczone były detale takie jak okienka, tory, a nawet dym lecący z komina. Albo krajobraz z łódką i lecącym ptaszkiem. Istne cuda...

Katarzyna Zawadzka

Kontakt
Pracownia Tenki, Trakt Lubelski 140/1/4, tel. 502 683 246, e-mail: pracownia.tenki@wp.pl
www.pracowniatenki.pl
Kawiarnia "Kredka": al. Wyzwolenia 14, www.kredkafe.pl