Zdemontują mrugające lampy na wale?
22 grudnia 2023
Słynny "pas startowy" na wale wiślanym już wiele miesięcy temu był opisywany przez ogólnopolskie media. Takiej spektakularnej fuszerki dawno bowiem w Warszawie nie było. Mieszkańcy od dawna oczekują wyłączenia drażniących migających lampek. Co w tym czasie zrobił warszawski Zarząd Zieleni?
Okazuje się, że niewiele. Montaż migających świateł na wale wiślanym na Białołęce to doskonały dowód na to, jak nieprzemyślane mogą być realizacje projektów w ramach budżetu obywatelskiego. Tzw. pas startowy, który wykonał Zarząd Zieleni, znany jest już w całej Polsce za sprawą licznych relacji w mediach, wyśmiewających to "dzieło".
Na początku roku radny Filip Pelc zaapelował o natychmiastowe wyłączenie lampek, które oświetlają wał przy Wiśle. - Mieszkańcy spacerujący wałem skarżą się, że pulsujące światło powoduje ból głowy, zaś po kilku minutach przebywania na wale wiele osób rezygnowało ze spaceru - napisał radny.
Światełka nadal denerwują mieszkańców
Lampki na wale to pomysł zrealizowany w ramach budżetu obywatelskiego. Chcieli go zatem sami mieszkańcy, zaś Zarząd Zieleni zrealizował ich prośbę za ćwierć miliona złotych. Z tą różnicą, że w projekcie lampki miały być solarne, ledowe, a co najważniejsze - dyskretnie świecące światłem stałym.
- Niestety są migające i pulsujące, co jest całkowicie niezgodne z moją intencją - mówił na antenie TVN autor projektu Bartosz Dąbrowa. Przedstawiciele Zarządu Zieleni odpowiedzieli, że nie było wówczas w sprzedaży oświetlenia solarnego, ledowego, świecącego światłem stałym, dlatego chodnik wyposażono w migające lampki. Po zmierzchu deptak zaczął przypominać pas startowy dla samolotów, co jeszcze bardziej rozdrażniło mieszkańców. Zarząd Zieleni postanowił ratować sytuację, więc ktoś wpadł na pomysł rodem z... filmów Barei. Lampki, na które zostały wydane pieniądze zaczęto zaklejać czarną taśmą, zamiast po prostu je wyłączyć. Co było też do przewidzenia, prowizorka Zarządu Zieleni na niewiele się zdała. Taśmy szybko zaczęły się odklejać i szpecić wał wiślany.
Co zrobi Zarząd Zieleni?
Do sprawy po kilku miesiącach postanowił powrócić radny Filip Pelc, który ponowił apel o natychmiastowe usunięcie migających lampek. - Wielu osobom uniemożliwiają one korzystanie z wału - powtarza jak mantrę. Jak się dowiadujemy, zaklejenie czarną taśmą lampek bezpłatnie wykonała firma, która realizowała ten niefortunny projekt.
- Obecnie nie przewidujemy całkowitego demontażu oświetlenia wału przy Wiśle - informują urzędnicy. Słowo "obecnie" może tu mieć kluczowe znaczenie, bo zgodnie z regulaminem budżetu obywatelskiego projekt musi przetrwać przynajmniej rok.
Czy zatem można spodziewać się, że po upływie terminu trwałości projektu urzędnicy zdemontują oświetlenie i wytłumaczą to... brakiem pieniędzy na normalne lampy? Niezależnie od rozwoju wydarzeń, Zarząd Zieleni poniósł klęskę przy realizacji - zdawać by się mogło - jednego z najprostszych do wykonania projektów w budżecie obywatelskim.
DB