Moknij sobie, boś z peryferii
21 marca 2008
Zielone tereny dzielnicy traktowane zawsze były jako peryferie miasta. Kiedyś była to zwyczajna wieś i ludzie byli przyzwyczajeni do tego, że u nich nic nie ma i nie będzie.
Gdy w przedostatnim "Echu" napisaliśmy o wiatach przystankowych przy ratu-szu, w redakcji odebraliśmy wiele telefonów. Słyszeliśmy to samo - na zielonej Białołęce prawie w ogóle nie ma żadnych wiat przystankowych. Nie ma gdzie się schronić ani przed deszczem, ani przed słońcem. A na autobus czeka się tu znacz-nie dłużej, niż w innych rejonach dzielnicy.
- Mokniemy na deszczu czy śniegu, ale kogo to interesuje? - pyta mieszkanka Ruskowego Brodu. - Rozumiem, że może nie być pieniędzy, żeby postawić wszę-dzie zadaszenia, ale dlaczego to właśnie my jesteśmy zawsze traktowani jako ci gorsi?
- Do określenia, czy dany przystanek jest często odwiedzany przez pasażerów są wyznaczeni ludzie, którzy to sprawdzają - dodaje Krajnow. - Nie można powie-dzieć, że jednym mieszkańcom Warszawy stawiamy zadaszenia na przystankach, a innym nie. Na pewno nie dzielimy ich na lepszych i gorszych. To po prostu wyniki obserwacji, które prowadzimy. Zresztą problem braku wiat przystankowych doty-czy nie tylko rejonu Białołęki. Jest wiele miejsc na peryferiach miasta, gdzie ich nie ma.
Zarząd Transportu Miejskiego broni się, że brak wiat nie zawsze jest jego winą. - Oczywiście pieniądze są jakąś przeszkodą, ale nie wszędzie możemy takie zada-szenia postawić - mówi rzecznik ZTM Igor Krajnow. - Problem jest chociażby z miejscem do instalacji wiaty. Zwyczajnie nie ma warunków technicznych.
Rzeczywiście nasze ulice są często za wąskie, a tuż przy nich prywatne działki. Ich właściciele wcale nie mają ochoty na podzielenie się kawałkiem gruntu. Zatem rozwiązanie tego problemu to zadanie dzielnicy.
Może czas, by Białołęka zapatrzyła się choćby na sąsiedni Nieporęt, gdzie sa-morząd postawił estetyczne wiaty. Jest to z pewnością trudniejsze ze względu na gęstość zaludnienia i znacznie większe problemy własnościowe, ale przy obecnej polityce ZTM raczej nie ma innego sposobu. No chyba, że władze dzielnicy dopro-wadzą do zmiany sposobu myślenia o Białołęce w stołecznym ratuszu.
Agnieszka Pająk-Czech