Wstrząsająca zagadka sprzed dwóch dekad. Śmierć matki i córki wciąż bez wyjaśnienia
W listopadowy wieczór 2001 r., na białostockim osiedlu przy ul. Jurowieckiej, rozegrała się tragedia, która do dziś pozostaje niewyjaśniona. Mariola, 23-letnia kobieta, oraz jej 2,5-letnia córka Klaudia, zostały znalezione martwe w swoim mieszkaniu. Ciała odnaleziono w pustej wannie, a mimo braku jednoznacznych dowodów, głównym podejrzanym stał się Jan P., partner Marioli - czytamy w Onecie.
Śledztwo w sprawie śmierci Marioli i Klaudii szybko skupiło się na Janie P., który - pomimo braku materialnych dowodów przeciwko niemu - został oskarżony o podwójne morderstwo. Policja stosowała wobec niego taktyki zastraszania, w tym groźby wywiezienia do lasu i zmuszenia do wykopania własnego grobu. Jan P. nie przyznał się do winy, a ślady na ciele Marioli wskazywały, że broniła się przed atakującym, jednak pod jej paznokciami nie znaleziono DNA Jana P.
W toku śledztwa zabezpieczono ślady, które nie należały do podejrzanego. Szczególnie intrygujące były odciski skarpetki w kałuży krwi oraz włosy znalezione na pościeli, których pochodzenia nie udało się ustalić. W mieszkaniu Marioli znaleziono również krew mężczyzny, ale nie pasowała ona do profilu genetycznego Jana P. Podczas procesu zeznania biegłych medyków sądowych budziły liczne kontrowersje.
Pierwotne opinie wskazywały na utopienie jako przyczynę śmierci, jednak późniejsza analiza innych specjalistów podważała te wnioski, sugerując, że śmierć mogła nastąpić w wyniku gnicia, a nie poparzenia gorącą wodą. Pojawiły się również sugestie, że w sprawę mogło być zamieszanych więcej osób, a nie tylko jeden sprawca - podaje Onet.
Pomimo braku jednoznacznych dowodów, Jan P. został oskarżony o podwójne morderstwo i trafił do więzienia. - Jeżeli w policji i prokuraturze nie znajdziecie nikogo uczciwego, jak w sprawie Tomasza Komendy, to nie ruszycie tej skały, bo to jest układ zamknięty - przez telefon mówi P. dziennikarzom Onetu. W nim samym gaśnie już nadzieje, że kiedykolwiek wyjdzie na wolność.
Źródło: onet.pl