Nauczyciele zaczynają wchodzić w wyższy próg podatkowy. "Zjada podwyżki" od Donalda Tuska
Nauczyciele z najwyższym stażem i największym zaangażowaniem doświadczają niemiłej niespodzianki. W wyniku wypłat za ostatnie miesiące okazuje się, że znaleźli się oni w drugim progu podatkowym. To zaskakujące odkrycie stało się przedmiotem gorących dyskusji na szkolnych korytarzach, a nawet podstawą żartów o konieczności poszukiwania płatnych parkingów zamiast korzystania z darmowych miejsc przy placówkach oświatowych.
Skala zjawiska, które zyskało miano "drugoprogowości", zaczęła być widoczna wraz z wypłatami za listopad, kiedy to nauczyciele zaczęli odnotowywać niższe kwoty netto na swoich paskach wynagrodzeń. Dariusz Chętkowski, znany z "BelferBloga" polonista i etyk z Łodzi, podkreśla, że problem dotyczy przede wszystkim tych pedagogów, którzy podejmują się dodatkowych nadgodzin, aby sprostać brakom kadrowym w szkolnictwie.
Jednakże, jak wynika z relacji Chętkowskiego, nauczyciele coraz częściej deklarują, że w przyszłym roku szkolnym mogą odmówić brania na siebie dodatkowych obowiązków, jeśli ma to oznaczać jedynie wyższe obciążenia podatkowe. Taka postawa może w konsekwencji pogłębić problemy kadrowe w oświacie.
W rozmowie z Onetem, Chętkowski przyznaje, że w jego środowisku pracy jest to temat na tyle powszechny, że zaczyna wpływać na codzienne decyzje i samopoczucie nauczycieli. Niektórzy z nich, z dumą przyjmujący status "klasy średniej", gotowi są płacić wyższe podatki, podczas gdy inni odczuwają frustrację, widząc, jak znikają ich ciężko wypracowane podwyżki.
Dyrektor jednego z łódzkich liceów ma jednak nieco inny punkt widzenia na sytuację, twierdząc, że większość nauczycieli zdaje sobie sprawę z ryzyka przekroczenia progu podatkowego. Dodatkowo, z jego obserwacji wynika, że zjawisko to może mieć charakter jednoroczny, związany z czasowym zniesieniem ograniczeń dotyczących maksymalnego wymiaru czasu pracy nauczyciela w jednej placówce.
Źródło: onet.pl