Jacek Kurski "na musiku", w pomorskim PiS tli się bunt
W Gdańsku narasta napięcie wewnątrzpartyjne. Jacek Kurski, kontrowersyjna figura polityczna i były prezes TVP, staje w centrum zainteresowania jako potencjalny przewodniczący tamtejszych struktur Prawa i Sprawiedliwości. W kuluarach słychać jednak głosy sceptyczne.
Podczas gdy PiS przygotowuje się do kolejnych wyborów prezydenckich, lokalne struktury partii przechodzą reorganizację. Wszystko to w celu odbudowy i wzmocnienia partii. W Gdańsku wybory na szefa struktur zaplanowano na 9 listopada, ale wydaje się, że rekomendacja Jarosława Kaczyńskiego dla Jacka Kurskiego może nie wystarczyć, by ten przejął władzę w tym regionie.
W środowisku PiS panuje przekonanie, że lokalne struktury nie są monolitem i istnieją tam różne napięcia. Wskazywany jest też inny kandydat - Kacper Płażyński, który zdaje się budować własne zaplecze polityczne, niezależne od innych wpływowych polityków z Pomorza.
- Najsilniejszy wydaje się Kacper Płażyński - zaznacza Tadeusz Cymański, gdy pytam o to, kto mógłby szefować strukturom PiS w Gdańsku. - Ale lokalny PiS nie jest tu monolitem, są różne napięcia i niewykluczone, że szefem będzie ktoś inny. Na pewno to musi być ktoś, kto będzie potrafił zmobilizować i zdyscyplinować działaczy, zwłaszcza że czeka nas bój o prezydenturę. Ktoś, kto doprowadzi do zawieszenia broni między frakcjami - opisuje Cymański.
Chwilę po naszej rozmowie Tadeusz Cymański dzwoni, by jeszcze uzupełnić wypowiedź. - Kazimierz Smoliński! To także bardzo poważny kandydat na przewodniczącego - przekonuje polityk PiS.
Jacek Kurski, który już kiedyś pełnił funkcję szefa gdańskiego PiS, jest postacią budzącą skrajne emocje. Jego powrót na lokalną scenę polityczną może być odbierany jako próba odbudowania wpływów, jednak nie wszyscy działacze mogą być gotowi na jego ponowne przywództwo.
Źródło: onet.pl