REKLAMA

Wawer

różne »

 

Miłość do Miedzeszyna

  5 czerwca 2009

Rodzina była duża, wielodzietna. Było tam dziewięcioro dzieci, Rysio i Renia byli najmłodsi, zaś najstarsi Helena i Stach. Matka pilnowała domu i w nim gospodarzyła, nie pracowała zarobkowo. Całą rodzinę utrzymywał ojciec - budowniczy.

REKLAMA

Stach urodził się w 1914 r., a Helena jeszcze wcześniej, byli więc znacznie starsi od tych najmłodszych dzieci. Wszyscy mieszkali w nowo wybudowanym, drewnianym domu. Ubikacja znajdowała się na zewnątrz, w oddaleniu do domu. Ujęcie wody również było na dworze. Były cztery pokoje i dwie kuchnie. Każdy miał swoje łóż-ko. Wszędzie było światło elektryczne. Spiżarni takich jak wtedy teraz już się nie spotyka. Na drążkach wisiały mięsa, wędliny, stały worki z mąką, kaszą, grochem, fasolą, cukrem. Produkty te zamawiało się u handlarza, a on przywoził wszystko do domu. Co tydzień z Karczewa przyjeżdżał dostawca ze świeżymi wędlinami i mię-sem. Codziennie rano przyjeżdżał też samochód z piekarni i przywoził świeże pie-czywo - bułeczki, chleb. Mleko w bańce na plecach przynosiła kobieta z pobliskiej wsi Aleksandrów (lub Zagoździa), zawsze ta sama, czasem przyjeżdżała wozem konnym. Przywoziła także sery, masło i jajka.

Rysio był rozpieszczonym dzieckiem. Zdarzało się, że budził w nocy ojca, po-płakiwał i prosił "ja chcę na rybki" tzn. by ten poszedł z nim do Falenicy, obejrzeć rybki przy ul. Handlowej. Były tam duże baseny pełne ryb. Mały Rysio lubił je oglą-dać, a ojciec spełniał jego prośby. Gorzej było z jedzeniem. Mały Rysio lubił słody-cze, czekoladki i czasem sam mógł je kupować w sklepie u Żyda nawet bez pienię-dzy - na zeszyt. Rodzice co jakiś czas regulowali rachunek. Najbliższy sklep znaj-dował się niedaleko - przy obecnej ulicy Sarny w kierunku Falenicy, przed kortami tenisowymi, po lewej stronie.

W domu kąpiele odbywały się w blaszanej wannie ustawionej w wydzielonej części kuchni. Wodę grzało się w kociołku na kuchni węglowej. Piec kuchenny był ładnie zdobiony mosiężnymi prętami, haczykami. Miał cztery fajerki i piekarnik. W tym samym blaszanym kociołku gotowało się bieliznę białą, a potem prało się ją na tarze i kilkakrotnie płukało w balii. Potem pościel krochmalono, prasowano, była zawsze śnieżnobiała. Bieliznę suszono na sznurach w ogrodzie.

Pożar

Dom rodzinny przy ul. Kwiatowej spalił się w czasie wojny. Zaraz po wojnie właści-ciele otrzymali z gminy w Falenicy pozwolenie oraz propozycję przeprowadzki z konkretnymi adresami na ziemiach odzyskanych.

Tam mogli poszukać dla siebie czegoś zastępczego, odpowiedniego. Matka wraz z najstarszą córką Heleną postanowiły wybrać się do Legnicy, by tam obej-rzeć opuszczoną przez Niemców posesję. Podobało się im to miejsce, ładne obej-ście, dobrze położone, wygodny dom. Chciały się tam przeprowadzić. Niestety oj-ciec był temu niechętny i nie wyraził zgody. Miał tu w Miedzeszynie plac, był bardzo przywiązany do tej okolicy. Uradzono, że pozostaną w Miedzeszynie. I tak pozostali w tym zastępczym (po spaleniu własnego) drewnianym domu, istniejącym do dziś.

Dzieci dorastały i kolejno wyprowadzały się z niego, zakładały własne rodziny. Rodzice mieszkali tu do końca. Wszystkie dzieci wraz ze swoimi nowymi rodzinami przyjeżdżały do rodziców okazjonalnie, z powodu świąt, imienin, a także ot tak, po prostu, by ich odwiedzić. Rodzina bardzo się rozrosła, przybywało wnuków. Wszys-cy mieszkali niedaleko, tylko Helena usadowiła się ze swoją rodziną w Elblągu. I tak było do lat 60-tych XX wieku. Najdłużej mieszkała tu Marysia, siostra Rysia, ale i ona w 1965 r. wyprowadziła się do Warszawy. Mieszkanie po niej przypadło w udziale znów Rysiowi, który po kilku latach przebywania w stolicy, wrócił na jej obrzeże. To był jeden pokój z obudowaną werandą. Taki był początek nowej ro-dziny R. Trwało to kilka lat, aż do otrzymania mieszkania w Warszawie, w Wilano-wie.

Po 18 latach, w 1993 r. R. znów tu się znalazł, by pozostać w Miedzeszynie na zawsze. Jedna z wnuczek ojca mieszka tu ciągle. To oni przedłużają miłość przod-ków do Miedzeszyna, kochają go najbardziej, są tu na co dzień. Ta miłość to sche-da, to spuścizna po rodzicach i dziadkach. Oni przedłużają to, co wybrał przed wielu laty ojciec i dziadek.

Barbara

 

REKLAMA

Komentarze

Ten artykuł nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Twój może być pierwszy...

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Zapraszamy na zakupy

REKLAMA

Najnowsze informacje na TuWawer

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024

Misz@masz

Artykuły sponsorowane

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

Wstąp do księgarni

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Kambukka Olympus
Kambukka Lagoon

REKLAMA

City Break
City Break