Wielka ucieczka
5 czerwca 2009
Uciekać można z Alcatraz, można planować ucieczkę i koncept wytatuować sobie na ciele - a można zdać się na żywioł i zmykać, gdzie oczy poniosą. Uciekają ludzie, ale i zwierzęta nie znoszą zamknięcia.
Tuż przy samochodzie coś leży. Z bliska owo "coś" okazuje się żółwiem. Jak na moją znajomość tych gadów, greckim. Żółw na ulicy? Sam? Może ktoś ulubieńca wyprowadził na spacer... Jednak nie, żadna z pań na placu zabaw nie przyznaje się do własności żółwia, jedynie dzieci mają uciechę. W tzw. międzyczasie żółw zwiewa - zostawiony przy tylnym kole samochodu po niespełna minucie jest już sporo przed pojazdem. I nie ma zamiaru przerwać eskapady.
Snując coraz śmielsze teorie o pochodzeniu żółwia i zahaczając o filozoficzne teorie wyższego dobra i poszukiwaniu nirwany wraz z coraz bardziej zaangażowa-nymi paniami z placu zabaw szukamy właściciela gada. Dość szybko się znajduje - żółw ma swój dom niedaleko placu, a opiekun zwierzęcia jest nie mniej zdumiony od nas.
- Kwadrans temu był na placu, ogrodzony, bez możliwości ucieczki. Jak on to zrobił? - pyta zaskoczony.
Ja też nie wiem. Ale widok szarżującego ulicą żółwia zapamiętam na długo...
(wt)