Mieszkaniowy skandal na Szegedyńskiej
19 stycznia 2007
Prawie 400 warszawskich rodzin przez niekompetencje i bałaganiarstwo urzędników do dziś nie może wprowadzić się do swoich komunalnych mieszkań. Urząd dzielnicy Bielany codziennie udziela innych informacji.
- Marcinkiewicz osobiście, przed kamerami wręczył klucze rodzinie Zientarów z Ursynowa, która niedawno powiększyła się o trojaczki. Nawet sam wniósł jedno z maluchów do mieszkania - wspomina przyszła sąsiadka tej rodziny.
Radość ludzi, którzy dotychczas tłoczyli się w 12-metrowym pokoju była zrozu-miała. Trojaczki mają bowiem starszego brata, zatem rodzina liczy sześć osób. Teraz mieli zająć mieszkanie o powierzchni 55 metrów kwadratowych.
W podobnej sytuacji jest wiele innych rodzin. Przy Szegedyńskiej mieszkania miały dostać samotne matki, których nie stać na drogie stancje, młodzi ludzie, któ-rzy swoje dotychczasowe życie spędzili w domu dziecka, a teraz skończyli 18 lat i muszą się usamodzielnić.
Czekała cztery lata
Już w 2003 roku miasto kupiło dwa bloki, które wcześniej były hotelem robotni-czym. Adaptacja i remont miały przebiec szybko i sprawnie. Cała inwestycja kosz-towała ratusz około 23 mln złotych. Niestety problemy powstały już przy przetargu na remont. Przez rok bloki stały nietknięte.- Ówczesny burmistrz Bielan Maciej Więckowski obiecywał mi, że będę mogła się wprowadzić jeszcze w 2005 roku. Oczywiście nic z tego nie wyszło - opowiada dziś zrezygnowana pani Katarzyna, przyszła lokatorka bloku przy Szegedyńskiej.
W kolejnej wersji obiecane mieszkanie miała dostać na początku 2006 r., potem były kolejne i kolejne terminy. Początek wakacji, sierpień, później już była mowa o wrześniu.
- Aż wreszcie w listopadzie Kazimierz Marcinkiewicz z wielką pompą wręczył pierwsze klucze. Tylko po co ta cała farsa? - pyta zirytowana pani Katarzyna.
Ona sama nie wiedziała kiedy dokładnie blok będzie gotów do zamieszkania. Dowiedziała się o tym "wielkim wydarzeniu" z telewizji. Następnego dnia z radością udała się do urzędu dzielnicy, by za okazaniem przydziału na mieszkanie otrzymać klucze. Wraz z ojcem poszła obejrzeć swój nowy kąt i podpisała przyjęcie lokalu.
- Wiedziałam, że mieszkanko będzie malutkie, tylko pokoik z kucheneczką i łazienką. Ale dla mnie i dziecka wystarczy - wspomina pani Katarzyna, samotnie wychowująca dziecko.
Za małe mieszkania
Niestety na tym skończyła się radość lokatorów mieszkań komunalnych przy Sze-gedyńskiej. Powód? Mieszkańcy zaczęli mierzyć swoje mieszkania, które okazały się mniejsze, niż metraż wskazany na skierowaniach i przydziałach mieszkań. Sprawa trafiła do administracji. Ówczesny zastępca burmistrza Bielan Paweł Sęk zarządził wstrzymanie zakwaterowania. Klucze musiały wrócić do zarządcy budyn-ku, by ten mógł od nowa pomierzyć lokale i wydać nowe przydziały. Różnice sięga-ły jednego, dwóch metrów, przez co niektóre mieszkania nie gwarantowały obowią-zującej w mieście normy, przewidującej powierzchnię 6 mkw. na osobę.- Obiecano nam, że to tylko o kilka dni opóźni zasiedlenie i będziemy mogli już na Boże Narodzenie zamieszkać we własnych lokalach - mówi samotna matka.
Mamy póki co połowę stycznia i każdego dnia, dzwoniąc do urzędu pani Kata-rzyna jest zbywana i odsyłana na jutro. "Już za kilka dni" - słyszy wciąż w słuchaw-ce.
- Już przestałam wierzyć tym urzędasom. Znajomy też czeka na klucze w tym bloku. Zadzwonił kilka razy do administracji po informacje, aż wreszcie urażona urzędniczka powiedziała mu, żeby nie spodziewał się kluczy wcześniej jak za pół roku. To już chyba kpina - dodaje zdenerwowana.
Wiceburmistrz Sęk tłumaczył, że mieszkania trzeba na nowo porozdzielać zgodnie z normami. Mogło się bowiem okazać, że liczniejszą rodzinę trzeba dać do innego lokalu, bo ten, który przyznano rodzinom czteroosobowym, wystarczy tylko na trzy osoby. Mieszkańcy obawiają się, że po takich roszadach ktoś, kto już pako-wał się do przeprowadzki, może w ogóle nie dostać mieszkania.
Uruchomiona procedura
Ostatnio zmienił się zarząd dzielnicy. Obecny zastępca burmistrza Bielan Marek Keller poinformował "Echo", że rozpoczęła się właśnie procedura zasiedlania komu-nalnych mieszkań przy ulicy Szegedyńskiej. Inwestor, czyli miejski zarząd mienia dokonał ponownych pomiarów i przekazał budynki bielańskiemu Zarządowi Gospo-darowania Nieruchomościami.- Błędy w pomiarach wynikały z wliczenia do metrażu szaf wnękowych znajdu-jących się w mieszkaniach. Udało się już wszystko sprostować i lokatorzy mogą się wprowadzać - mówi Marek Keller.
Okazuje się jednak, że lokatorzy nic nie wiedzą o tym, że mogą już odbierać klucze do swoich mieszkań. Ale co dziwniejsze, chyba nic o tym nie wiedzą także urzędnicy bielańskiego urzędu, skoro udzielają innych niż burmistrz informacji.
Agnieszka Zielińska
W tych dwóch blokach miało już w grudniu zamieszkać prawie 400 rodzin