Mieszkaniec: Czy naprawdę muszę słuchać tej mszy?
22 czerwca 2015
Mieszkający w pobliżu kościołów niekatolicy skarżą się na hałas dobiegający z umieszczonych na świątyniach głośników.
Druga strona medalu
Niedzielne popołudnie, ulica Petofiego. Część mieszkańców Wawrzyszewa spędza czas nad Stawami Brustmana, część niestety musi pracować w domu. Ponieważ jest upał, pracują przy otwartych oknach i przy akompaniamencie głośnych jak koncert rockowy śpiewów i recytacji. Słychać je wyraźnie w odległości 200-300 metrów, unoszą się nad uliczkami Wawrzyszewa i wpadają do uszu osób absolutnie niezainteresowanych.
- Czy naprawdę muszę słuchać tej mszy? - pyta nasz czytelnik, który prosi o zajęcie się problemem, który nazywa "ewidentnym zakłócaniem spokoju i narzucaniem się".
Gdyby prywatna osoba tak głośno słuchała muzyki przez godzinę, sąsiedzi prawdopodobnie wezwaliby policję i byłaby duża szansa na karę za zakłócanie spokoju. Jednak msza to nie prywatna impreza. Zgodnie z prawem o ochronie środowiska wydarzenia kulturalne i sportowe, ale także religijne mogą być głośne i hałas z nich dobiegający nie jest uznawany za zakłócanie porządku. Kwestią sporną pozostaje to, czy głośnik na mszy jest rzeczywiście potrzebny. Parafia nie udzieliła odpowiedzi na to pytanie, ale - jak powiedział rosyjski ambasador na sejmie rozbiorowym - milczenie jest znakiem zgody.
(jg)