Mieszkańcy mówią "dość" hałasowi lotniczemu
25 października 2013
W październiku w siedzibie Zielonego Mazowsza na ulicy Nowogrodzkiej odbyło się spotkanie w sprawie hałasu lotniczego wokół lotniska Bemowo-Babice. Obecni na konsultacjach mieszkańcy nie kryli wzburzenia - latające nad blokami samoloty są ich zdaniem za głośne.
Mieszkańcy mają dość warkotu
W 2012 r. pełniący obowiązki prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego Tomasz Kądziołka podjął decyzję o wpisaniu bemowskiego lotniska na listę lotnisk cywilnych. Skutki tej decyzji są takie, że obecnie, oprócz samolotów służb publicznych, latają tam także maszyny prywatne oraz te należące do działających w tym miejscu ośrodków szkolenia. Od rana do nocy, często nie trzymając się wyznaczonego kursu oraz, jak twierdzą mieszkańcy, zbyt nisko, co dodatkowo potęguje hałas.
- Lotnisko musi prowadzić monitoring hałasu. Wynajęli firmę, która ma dwa stałe punkty pomiarowe. W punktach tych mierzy się poziom hałasu i na podstawie tych wyników wyciąga średnią miesięczną. Według tego wskaźnika hałas nie przekracza dopuszczalnej normy. Uważamy, że takie badanie jest zmanipulowane, ponieważ dla nas najgorsza jest wartość chwilowa hałasu, która jest najwyższa w momencie startu i lądowania maszyny, przy uśrednianiu ona spada. Ponadto, w miesiącach kiedy hałas był największy, maszyny pomiarowe rzekomo się zepsuły i nie podano do wiadomości publicznej wyników pomiarów. Sądzimy, że wtedy hałas przekroczył normy - mówił prezes stowarzyszenia "Ciche niebo nas Warszawą" Zbigniew Franczak.
Różne pomysły na zwalczenie hałasu
Obecni na spotkaniu przedstawiciele stowarzyszeń i mieszkańcy byli zgodni - hałas im przeszkadza. Co jednak zrobić, aby się go pozbyć? - Chcemy, żeby lotnictwo cywilne było wypchnięte poza miasto. Jeden samolot odlatuje, a już słychać drugi. To jest nie do wytrzymania - mówił Ryszard Mazurkiewicz, radny Żoliborza. Chcemy, żeby lotnictwo cywilne było wypchnięte poza miasto. Jeden samolot odlatuje, a już słychać drugi. To jest nie do wytrzymania - mówi radny Żoliborza Ryszard Mazurkiewicz. Pomysłów na realizację tego planu powstało kilka. - Trzeba pokazać władzy, że istnieje liczna grupa, która może zaważyć na wynikach jakichś wyborów. Tylko duża masa zdeterminowanych ludzi może coś wymóc - proponował obecny na konsultacjach dr inż. Witold Jaszczuk. Zbigniew Franczak twierdził jednak, że to nic nie da i jego stowarzyszenie próbuje rozwiązać ten problem drogą prawną. - Uważamy, że decyzja Tomasza Kądziołki z 2012 r. została podjęta bezprawnie - poinformował zgromadzonych. Dlaczego? Ponieważ nie przeprowadzono konsultacji społecznych. Wniosek o unieważnienie tej decyzji jak na razie oddalono. Sprawa została skierowana do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. - Zamierzamy także doprowadzić do uaktualnienia istniejącej mapy akustycznej. Ta, która obecnie obowiązuje, stworzona jest na podstawie symulacji komputerowych. Uważamy, że te pomiary są mniej rzetelne, niż takie z użyciem mikrofonów - dodał Zbigniew Franczak.
Walka przez powództwa cywilne
Na spotkanie przyszło także dwóch prawników, którzy zaproponowali inne wyjście: zasypanie lotniska pozwami cywilnymi. - Oprócz ścieżki administracyjnej, która jest mało skuteczna, mamy też cywilną. Można złożyć pozew za emisję hałasu czy spalin - powiedziała Anita Brudko, radca prawny. Jednak również ten sposób walki z hałasem jest niepewny. Nie ma bowiem gwarancji, że się uda. Wielu mieszkańców jest jednak zdeterminowanych i gotowych do walki o prawo do mieszkania w ciszy. Nie będzie to łatwe, bowiem według pomiarów i symulacji komputerowych przeprowadzanych przez lotnisko hałas mieści się w normie.
DZ