Mieszkańcy i spółdzielnia nie chcą stacji nadawczej Orange
17 lutego 2015
Awantura o maszt telekomunikacyjny przy pętli Chomiczówka trwa. Na spotkanie z przedstawicielami firmy Orange, która planuje inwestycję w centralnym punkcie tego osiedla, przyszło kilkadziesiąt osób. Dyskusja nie była jednak merytoryczna - krzykacze nie dopuszczali do głosu inżynierów. - A spółdzielnia i tak nie wyrazi zgody na budowę masztu - podkreślił jej wiceprezes.
O konflikcie na linii Orange - mieszkańcy pisaliśmy niedawno. Operator sieci komórkowej i dostawca internetu planuje budowę ponad trzydziestometrowego masztu telekomunikacyjnego na pętli autobusowej Chomiczówka przy ulicy Conrada. Mieszkańcy okolicznych bloków są zdecydowanie przeciwni - uważają, że instalacja doprowadzi do chorób nowotworowych lokatorów.
Mieszkańcy: Nie chcemy masztu telekomunikacyjnego na Chomiczówce!
Firma Orange złożyła wniosek o budowę masztu telekomunikacyjnego na Chomiczówce. Mieszkańcy osiedla protestują: obawiają się nie tylko o swoje zdrowie, ale także o estetykę tej części Bielan - trzydziestometrowy maszt byłby najwyższym obiektem w okolicy.
Dlatego firma Orange i Warszawska Spółdzielnia Budowlano-Mieszkaniowa zorganizowały spotkanie z mieszkańcami osiedla. W spotkaniu uczestniczyli m.in. Grzegorz Pietruczuk, wiceburmistrz Bielan odpowiedzialny za ochronę środowiska, Grzegorz Kalinowski z firmy Orange oraz Marcin Łuczkiewicz, wiceprezes ds. technicznych spółdzielni. Przyszło także kilkudziesięciu mieszkańców Chomiczówki.
Dyskusja nie była jednak merytoryczna. Przybyło wielu krzykaczy i pieniaczy, którzy przeszkadzali w rozmowie. Zakłócali wypowiedzi ekspertów i wyśmiewali ich. - Dlaczego nie można postawić małego masztu na dachu budynku? - spytał jeden z mieszkańców. A Grzegorz Kalinowski odpowiedział: - Żaden z administratorów się na to nie zgodził. - To postaw sobie pan ten masz przed własnym oknem! - drwili goście. - Dlaczego chcecie nas truć? Taki maszt oznacza ciężkie choroby nowotworowe, zwłaszcza u dzieci. - Nieprawda - odpowiedział ekspert. - Przepisy unijne w tej materii są bardzo wyśrubowane. A polskie jeszcze bardziej. Nie ma obawy o utratę zdrowia - przekonywał Grzegorz Kalinowski. - Kłamca, kłamca! Chcecie tylko zarabiać pieniądze, macie w d... zdrowie ludzi - wrzasnął jeden z pieniaczy.
Dyskusja trwała długo, lecz konsensus jest jeden: mieszkańcy nie zgodzą się na budowę stacji. - Spółdzielnia także nie - odpowiedział wiceprezes Łuczkiewicz.
- Decyzji i tak nie podejmuje dzielnica, tylko miejskie Biuro Architektury. Mogę tylko powiedzieć, że postaram się dopilnować spełnienia oczekiwań mieszkańców - powiedział Grzegorz Pietruczuk.
(PB)
.