Łobuzerka na Szegedyńskiej
4 grudnia 2009
- Proszę o nagłośnienie problemu chuligaństwa na jednym z podwórek w osiedlu Młociny.
To tylko wstęp. Dalsza relacja jest dużo "mocniejsza": - Mieszkam przy ul. Szegedyńskiej. Od dawna mamy problem z młodzieżą, która zakłóca nasz spokój. Dzieją się tu przeróżne rzeczy, których mamy serdecznie dość. W pobliżu bloku znajdują się ławki, na których np. kobiety z dziećmi lub osoby starsze boją się usiąść ze względu na przebywającą tu młodzież i jej zachowanie. Kobieta, która zwróciła uwagę nieletniemu sikającemu publicznie bez żadnego skrępowania pod drzewka pod jej oknem, została obrzucona wyzwiskami - opowiada mieszkanka osiedla. - Przy sąsiednich blokach ławki zostały usunięte, u nas pozostały, dlatego schodzi się tu młodzież też z sąsiednich bloków i robią co chcą. Trwa to już trzy lata, a oni ciągle czują się bezkarni. Temu, że robią sobie u nas pod blokiem schadzki sprzyja znajdujący się obok sklep, z którego donoszą sobie trunki. Hałasują do późnych godzin nocnych, a w weekendy do samego rana.
Administracja skierowała do mieszkańców ankietę, w której trzeba było opo-wiedzieć się za lub przeciw usunięciu stołu do tenisa stołowego. Mieszkańcy trzech klatek (pod oknami których zbierają się chuligani) opowiedzieli się za usunięciem stołu, mieszkańcy dalszych trzech byli przeciwni, w efekcie stół nadal stoi. A to właśnie w nim mieszkańcy dopatrują się przyczyny swoich problemów - to jedyne podwórko w najbliższym sąsiedztwie, gdzie przetrwała ta atrakcja, przyciągająca nie tylko amatorów ping-ponga - wiadomo, w tłumie łatwiej się ukryć. Sęk w tym, że to właśnie grający na stole się ukrywają w "tłumie".
- Straż miejska była wielokrotnie wzywana, ale ta młodzież się tym nie przej-muje. Jak straż odjeżdża - robią swoje od nowa, czują się zupełnie bezkarni - kon-tynuuje mieszkanka Szegedyńskiej. - Odbyła się też konfrontacja z rodzicami i strażą miejską. Rodzice jak lwy bronili swoich dzieci. Zatem atmosfera w domu tych dzieci nie sprzyja temu, żeby takie zachowanie zwalczać. Jak jest zimno, to stoją pod daszkami klatek i nie ustępują drogi mieszkańcom. Czasem trudno wejść do klatki, ludzie mają obawy, żeby spokojnie dojść do bloku. Zachowują się w spo-sób nieprzyjemny, na granicy agresji, często są po prostu pijani - podsumowuje kobieta.
Statystyki straży miejskiej są zatrważające. - W ciągu ostatnich trzech miesię-cy mieliśmy 16 zgłoszeń w sprawie młodzieży przy ulicy Szegedyńskiej, blok nr 4 - było sześć zgłoszeń, a blok nr 8 - 10 zgłoszeń. Dotyczyły picia alkoholu i zakłócania ciszy nocnej. Strażnicy wystawili mandaty. Jak na trzy miesiące, to zgłoszeń było dużo. Widać, że jest to problematyczna młodzież - mówi Jolanta Borysewicz ze straży miejskiej.
Mimo regularnych interwencji straży miejskiej, pozostałe służby zdają się ni-czego nie widzieć.
- Przychodzi tu młodzież szkolna, ale na klatki nie wchodzą. Sporadycznie zda-rzają się zgłoszenia mieszkańców dotyczące zakłócania porządku - mówi zastępca dyrektora ds. technicznych osiedla Młociny.
Przyznaje jednocześnie, że montaż monitoringu na osiedlu nie jest planowany.
Czy ośrodek pomocy społecznej interesuje się trudną młodzieżą, która zakłóca tu spokój? - Na osiedlu mieszkają głównie osoby starsze, nie mieliśmy dotąd żad-nych zgłoszeń w tej sprawie - mówi Joanna Kępińska z ośrodka pomocy społecznej na Bielanach.
Oczywiście, można skwitować rzecz krótko: "ta dzisiejsza młodzież". Jednak ile można składać schamienie młodzieży na karb różnicy pokoleń? Prawda jest brutal-na - to rodzice ponoszą winę za zachowanie swoich pociech. W pogoni za sprawami materialnymi - bo praca, bo życie kosztuje, bo żeby miało jak najlepszą przyszłość - zaniedbuje się sprawy oczywiste: kulturę osobistą i szacunek dla innych. Rodzice często twierdzą, że od wychowania jest szkoła. A prawda jest prozaiczna: wycho-wanie wynosi się z domu. Zachowanie dziecka świadczy tylko i wyłącznie o jego ro-dzicach.
Wiktor Tomoń, Barbara Kiliszek