Ktoś odpowie za śmierć 16-latki? "To zaniedbanie urzędników"
23 maja 2019
Dwa lata temu na ul. Gdańskiej, przy zjeździe niedokończoną asfaltową ścieżką rowerową, zginęła 16-latka na rolkach, potrącona przez jadące auto. Czy ktoś poniesie za to karę?
Do tego tragicznego wypadku doszło 31 marca 2017 roku, kiedy 16-letnia Magda zjeżdżała na rolkach w parku Stawy Kellera alejką w kierunku ulicy Gdańskiej. Ścieżka nie była wówczas ukończona. Na obu jej końcach asfalt nagle się urywał - nie był połączony z chodnikiem. To właśnie na tym fragmencie 16-latka straciła równowagę, upadając wprost pod koła nadjeżdżającego samochodu. Zginęła na miejscu.
Zginęła przez "bylejakość"?
Zdaniem rodziców Magdy, czekająca na poprawki droga nie była ani dobrze zabezpieczona, ani właściwie oznakowana. Gdyby było inaczej, to - według nich - dziewczyna nigdy nie odważyłaby się tamtędy zjechać. Dlatego właśnie winią oni urzędników za "bylejakość".
Dziś na początku i końcu ścieżki rowerowej w parku Stawy Kellera stoją znaki ostrzegające przed niebezpiecznym zjazdem. Pojawił się też zakaz poruszania się po niej na rolkach, wrotkach i deskorolkach. Przy spadku pojawiły się spowalniacze i wielki napis ostrzegawczy "Zwolnij". Na Gdańskiej wprowadzono ograniczenie prędkości do 30 km/h, powstały też progi zwalniające. Dopiero po tragicznym wypadku urzędnicy zabrali się za dokończenie ścieżki i wprowadzenie wszystkich wymienionych zmian. Istnieje zatem realna przesłanka, by mówić w tym przypadku o zaniedbaniu. Tylko czyim? Takiej odpowiedzi oczekują od śledczych rodzice zmarłej Magdy.
Umorzone śledztwo
Tymczasem kilka dni temu prokuratura rejonowa umorzyła śledztwo dotyczące winy kierowcy volkswagena, który potrącił Magdę. Mężczyzna miał w sprawie status świadka. Zdaniem prokuratury jadący volkswagenem nie miał szans na wyhamowanie, ponieważ od momentu zobaczenia dziewczyny do chwili potrącenia minęło zaledwie 1,5 sekundy. Z ustaleń śledczych wynika, że kierowca była trzeźwy, jechał prawidłowo, nie rozmawiał też przez telefon ani nie wysyłał smsów. Rodzice zrobili własną ekspertyzę, sprawdzając, jak szybko kierowca mógł w tym miejscu jechać. Wyszło z niej, że mogło być to ok. 60 km/h przy ograniczeniu do 50 km/h. Sąd zdecydował jednak inaczej. Umorzenie tego postępowania nie kończy jednak sprawy. Rodzice domagają się sprawiedliwości. Chodzi o odpowiedzialność urzędniczą za nieodpowiednie zabezpieczenie ówczesnej alejki.
Stała się tragedia
Drogę ugodową z rodzicami zmarłej 16-latki próbują znaleźć władze dzielnicy. - Kiedy przejąłem urząd burmistrza, zapoznałem się z aktami sprawy. Spotkałem się z ojcem zmarłej Magdy i jego mecenasem. Rozmawiałem też z wiceprezydentem Robertem Soszyńskim w celu wyjścia naprzeciw potrzebom i oczekiwaniom tej rodziny, ale nie chcę zdradzać szczegółów, bo to trudna sprawa. Stała się tragedia i nikt tego nie kwestionuje. Na pewno jednak chcę zwiększyć nadzór nad poszczególnymi inwestycjami - komentuje burmistrz Grzegorz Pietruczuk.
(DB)