Którędy nad Zalew? Mamy gorszy dojazd niż Warszawa
19 czerwca 2015
Z Legionowa nad Zalew Zegrzyński jest 7 kilometrów, ale komunikacją publiczną trzeba tam jechać przez Białołękę albo... gdyby nie screen z rozkładu jazdy, nikt by nie uwierzył.
Warszawski Zarząd Transportu Miejskiego każdego roku uruchamia dodatkowe kursy autobusów, odjeżdżających z Żerania do Nieporętu i Zegrza Południowego. Dojazd nad Zalew z najbardziej wysuniętej na północ dzielnicy Warszawy jest więc bardzo wygodny i zajmuje w najlepszym wypadku pół godziny. Dziurę tę łatają na własną rękę prywatni przewoźnicy autobusowi, obsługujący na całym Mazowszu trasy ułożone według sobie tylko znanych schematów, często mający tabor z poprzedniej epoki i potrafiący przyjechać przed czasem, po czasie albo wcale. Gdzie kolej nie może, tam busa pośle. Z położonego znacznie bliżej jeziora Legionowa nie kursuje żadna linia, bo legionowskie autobusy jeżdżą tylko w granicach miasta, dowożąc do autobusów warszawskich, do których podatnik z Legionowa dopłaca sąsiadowi z Warszawy.
Pierwszym sposobem na dostanie się nad Zalew transportem publicznym jest... pojechanie do Warszawy. W ciągu 10 minut dojeżdżamy z Legionowa na stację Żerań, na której czeka nas absurdalnie niewygodna (stacja jest niedostosowana nie tylko dla niepełnosprawnych, ale także sprawnych w pełni) przesiadka do 705 lub 735.
Sposób drugi to przejazd Kolejami Mazowieckimi bezpośrednio do Nieporętu, skąd na jedną z najpopularniejszych plaż jest mniej niż kilometr. Teoretycznie świetnie, ale rozkład Kolei Mazowieckich na tej trasie to absurd. W sobotę można odjechać z Legionowa o 11:47 i dotrzeć do Nieporętu po 12 minutach. Doskonale! Ale jeśli chcemy spędzić na plaży popołudnie... Czy ktoś wyobraża sobie 7-kilometrową podróż trwającą 3 godziny i 22 minuty? Odjazd z Legionowa o 15:40, przejazd do Warszawy Wschodniej, spacer przez gościnną Pragę do Warszawy Wileńskiej, przejazd do... Tłuszcza (!) i dopiero stamtąd do Nieporętu. Nad Zalewem jesteśmy po 19:00. Czyżby dziura w rozkładzie Kolei Mazowieckich...?
Dziurę tę łatają na własną rękę prywatni przewoźnicy autobusowi, obsługujący na całym Mazowszu trasy ułożone według sobie tylko znanych schematów, często mający tabor z poprzedniej epoki i potrafiący przyjechać przed czasem, po czasie albo wcale. Gdzie kolej nie może, tam busa pośle.
DG