REKLAMA

Szepty przyszłości. Rodzinne sekrety 3

autor: Magdalena Kołosowska
wydawnictwo: Replika
wydanie: Poznań
data: 21 maja 2024
forma: książka, okładka miękka
wymiary: 130 × 200 mm
liczba stron: 304
ISBN: 978-83-6786786-3

Inne formy i wydania

książka, okładka miękka  2024.05.21

Prawda nie zawsze jest pożądana.

W progu domu Elżbiety i Jerzego staje nieznajoma nastolatka. Ela przeżywa szok - widzi w dziewczynie siebie sprzed lat. Wiktoria oznajmia, że jest córką zaginionej przed laty Patrycji i chce wiedzieć, dlaczego jej matka uciekła kiedyś z domu i przez całe życie skrywała przed córką tajemnice o ojcu i o rodzinie. Nawet, kiedy okazuje się, że dziewczyna jest wnuczką Elżbiety i Jerzego, nie jest zainteresowana, by jej życie w jakikolwiek sposób się zmieniło. Chce zostawić za sobą wszystko, co się ostatnio wydarzyło, i bezpiecznie wrócić do świata, w jakim dotąd żyła. Życie jest jednak nieprzewidywalne.

Czy w obliczu zaistniałego niebezpieczeństwa Wiktoria zmieni zdanie? Zrozumie, co jest ważne w życiu? I - wreszcie - czy to już zakończy złą passę tej rodziny?

Bohaterowie przekonują się, że nic nie jest dane raz na zawsze, a jedyne co jest pewne, to niepewność. Życie to pasmo ciągłych zmian.

Polecam gorąco to niepokojące zamknięcie cyklu. Będziecie wielokrotnie zaskoczeni!

Czytaśka

Fragment

Dorota patrzyła na córkę i nie wiedziała, w jaki sposób ma się zachować. Co zaczynała się śmiać - bo słowa wypowiedziane przez Patrycję były prze­cież totalnym absurdem i taka reakcja wydawała się najbardziej oczywista - natychmiast przery­wała, bo widziała, że Patrycja nie podzielała jej wesołości i sprawiała wrażenie, jakby mówiła jak najbardziej poważnie. Wpatrywała się w matkę swoimi dużymi oczami i czekała na odpowiedź. I - Dorota po chwili była tego absolutnie pewna - wierzyła w to.

Kiedy to do niej dotarło, uśmiech zgasł na jej twarzy.

- Chyba... chyba nie miałaś tego na myśli?

- Zadałam ci proste pytanie, mamo - powiedziała cicho Patrycja i przełknęła łzy. - Dlaczego mi nie po­wiedziałaś, że Jerzy jest moim ojcem?

Dorota przyglądała się córce, a w gardle czuła co­raz większą suchość. Odchrząknęła.

- Bo... - Patrycja przybliżyła twarz do matki, jakby chciała usłyszeć odpowiedź jak najszybciej. - Nie rób tak! - Dorota odwróciła się zdenerwowana.

- Jak? Mam nie pytać?

- Nie. Pytać, owszem, możesz, ale nie wchodź na mnie. Czuję się niekomfortowo.

Patrycja odsunęła się i przyjrzała się matce. Teraz między nimi była bezpieczna odległość, jakby rozma­wiały ze sobą obce osoby.

- Kiedyś ci to nie przeszkadzało - zauważyła.

- Masz rację, kiedyś. Zapomniałaś dodać, że pew­nego dnia zostawiłaś mnie bez słowa. Uważasz, że spoufalałam się z każdym?

- Z każdym pewnie nie, ale na pewno z Jerzym!

- Patrycja!

- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie! Dlaczego mi nie powiedziałaś o Jerzym? - powtórzyła z naciskiem.

- Bo nie było o czym!

- Naprawdę? Chcesz powiedzieć, że to był jedno­razowy numerek?

Dorota otworzyła usta, by odpowiedzieć, ale widząc twarz córki, zrezygnowała. Patrycja była wściekła, święcie przekonana o swojej racji. A ona nie wiedziała, czy to dobra pora, by wyspowiadać się córce z życia miłosnego. Była w szoku, że w ogóle Patrycja o czymkolwiek wiedziała i zastanawiała się, kiedy to się stało.

- Nie - odpowiedziała w końcu zrezygnowana.

Patrycja wytarła łzy, które nagle pojawiły się na policzkach. Przez ostatnie lata łudziła się, że być może źle wtedy zrozumiała podsłuchaną rozmowę, ale teraz Dorota w dość prosty sposób pozbawiła ją złudzeń. Nie myliła się, było tak, jak podejrzewała.

- Jeśli jednak myślisz o Jerzym jak o swoim ojcu, to... - Patrycja uniosła wzrok - mylisz się. Owszem... byłam z Jerzym bardzo długo, ale z całą pewnością to nie on jest twoim ojcem.

- Teraz tak mówisz! Tylko po co? Wiesz, co ja przez te wszystkie lata przeżyłam? Każde przeziębienie Wiktorii, każda anomalia przyprawiały mnie o szyb­sze bicie serca. Bo przecież ona jest...

- Nie jest! - powiedziała Dorota. - Jak ty to sobie wyobrażałaś? Że zaszłam w ciążę z Jerzym tuż po tym, jak on i Elżbieta mogli się wreszcie cieszyć, że po latach starania się o dziecko nareszcie im się udało? Wiktor jest przecież od ciebie starszy o trzy miesiące.

- I co z tego? Jakie to ma znaczenie?

Dorota podeszła do córki i złapała ją za ramiona.

- Dziecko, co ty wygadujesz? Czy ty siebie sły­szysz? Naprawdę uważasz, że byłabym do tego zdolna?

- Nie wiem, do czego jesteś zdolna. Nie znam cię. Wiem, że mnie oszukiwałaś przez lata. Dlaczego mam ci teraz wierzyć?

- Jezu Chryste! - jęknęła Dorota zszokowana sło­wami Patrycji. Opuściła bezradnie ręce i odwróciła się. - Pójdę już do domu - powiedziała cicho, zbiera­jąc swoje rzeczy.

Zatrzymał się na chwilę przed budynkiem i spojrzał w górę, w okna swojego mieszkania. W żadnym nie paliło się światło. Zastanowił się, czy Patrycja śpi, czy też nie było jej w środku. Nie chciało mu się wierzyć, by mogła gdzieś wyjść, nawet nie wspominała o takiej możliwości, ale z drugiej strony przyszło mu do gło­wy, że przecież z niczego nie musiała mu się tłuma­czyć i może chciała po prostu spędzić trochę więcej czasu z matką albo, co wydało mu się bardziej praw­dopodobne, szukała Wiktorii. Spojrzał na zegarek. Nie było jeszcze na tyle późno, by już myśleć o odpo­czynku. Zwolnił hamulec i wolno ruszył w kierunku podziemnego parkingu.

Kiedy zatrzymał się na swoim miejscu, nie wyłą­czył od razu silnika, tylko oparł się wygodnie o sie­dzenie i głęboko westchnął. Był zmęczony. W tej chwi­li nie dbał o to, czy Patrycja jest w jego mieszkaniu czy też nie. Marzył o odpoczynku, czuł, że wydarzenia ostatnich dni mocno dały mu się we znaki. Próbował się w tym wszystkim odnaleźć, ale miał wrażenie, że otrzymuje zbyt wiele bodźców na raz i nie wie, na których powinien się najbardziej skupić. Westchnął po raz kolejny. Potrzebował chwilowego zwolnienia, czasu na przemyślenie ostatnich zdarzeń. To, co się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku dni, zmieniło jego życie w pasmo niespodzianek, na które nie był przy­gotowany. Miał córkę. Dziecko Patrycji było też jego dzieckiem. I choć wydawało mu się to totalnie irracjo­nalne, wierzył w jej słowa. Wiktoria przypominała mu matkę, uśmiech nastolatki był bliźniaczo podobny do tego, jakim obdarzała go rodzicielka. Gdyby nie był spokrewniony z Wiktorią, uznałby to za zbyt wielki zbieg okoliczności.

Wyłączył silnik, powoli zebrał swoje rzeczy i otwo­rzył drzwi.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA