REKLAMA

Nigdy nie zapomnę. Tułacze życie

autor: Ewa Bauer
wydawnictwo: Replika
seria: Tułacze życie
wydanie: Poznań
data: 7 marca 2023
forma: książka, okładka miękka
wymiary: 130 × 200 mm
liczba stron: 368
ISBN: 978-83-6763945-3

Czasem człowiek musi zacząć wszystko od nowa, z nową kartą i bez zaszłości, które się za nim ciągną.

Nigdy nie narzekaj, że ci ciężko, gdy zmierzasz na szczyt.

Johann wiedzie spokojne życie razem z braćmi i ojcem, pomaga we młynie, ale jego prawdziwą pasją są rośliny. Kiedy tylko może, wymyka się na łąki, gdzie zbiera zioła, suszy je i uczy się ich właściwości. Choć ma dopiero siedemnaście lat, jest przekonany, że właśnie takie życie jest mu pisane. Pewnego dnia zostaje wezwany do dworu hrabiny Korteckiej, która proponuje, żeby się zajął jej ogrodem. Zafascynowany tym pomysłem chłopak godzi się bez namysłu. Jeszcze nie wie, że w rzeczywistości hrabina ma wobec niego zupełnie inne plany i że awanturnicze przygody w końcu zaprowadzą go aż do Ameryki.

Historia wielopokoleniowej rodziny wskazująca, jak ważny jest szacunek dzieci do matki oraz więzi rodzinne. Polecam! Edyta Świętek, autorka sag rodzinnych Spacer Aleją Róż i Grzechy młodości

Fragment

Rozdział 1

Nabiwszy fajkę tytoniem, zamknął delikatnie drzwi do kajuty, by nie obudzić współtowarzysza, i udał się na pokład, by tam w spokoju zapalić. Dopiero od kilku godzin świeciło słońce i mokry pokład zdążył przeschnąć po ulewnych deszczach, które monotonnie towarzyszyły im w podróży od niemal tygodnia. Początkowo czas spędzony na żaglowcu był dla Johanna ciekawy, oczywiście dopiero po tym, jak jego organizm przyzwyczaił się do bujania i ustąpiły nudności. Przez pierwsze godziny bowiem leżał na koi, skupiając wzrok na jednym punkcie i modląc się, by nie musiał po raz kolejny korzystać z miski stojącej tuż obok. Na szczęście Kornel przyniósł mu napar z szałwii, który łagodził skutki choroby morskiej. Dobrze, że chociaż miał kajutę, bo nie wszyscy podróżujący mogli pozwolić sobie na ten luksus. Siedzieli w kupie na dolnym pokładzie, a za miejsce do spania służyła im goła podłoga. Korteccy zapewnili jednak swojej służbie miejsca w pomieszczeniach sypialnych, najtańszych, jednak dużo bardziej komfortowych niż wspólny deck, sami natomiast mieszkali w innej części statku, tam, gdzie kabiny przypominały standardem małe salony i dostępne były tylko dla najbogatszych. W obu typach kabin znajdowały się sypialne koje, które miały tę zaletę, że były szersze i twardsze niż hamaki, jednak podczas huśtania to na kojach ruch statku był bardziej odczuwalny. Hamak zawsze wisiał pionowo, bez względu na przechył statku.

Państwo Korteccy podróżowali ze swoimi podobnymi jak dwie krople wody córkami: Leokadią i Kaliną. Młode damy, choć już w wieku do zamążpójścia, wciąż mieszkały z rodzicami, a potencjalnych kandydatów na mężów nie było widać na horyzoncie. Miały jeszcze jedną siostrę, która wraz z mężem i dzieckiem pozostała w Łanach. Tęskniły za nią, bo choć mocno różniły się charakterami, to Andzia swoją bezpośredniością i ciekawością świata, wprowadzała koloryt w życie nieśmiałych sióstr.

Neubiner zamieszkał natomiast z Janem, kamerdynerem z dworu Korteckich, który rzadko kiedy się odzywał, nie był więc kłopotliwym kompanem, co bardzo Johannowi odpowiadało. Jednak miał jedną wadę: okropnie chrapał, więc Johann przez pierwsze noce prawie nie zmrużył oka. Wymykał się zatem z kajuty i eksplorował statek, dzięki czemu szybko zaczął orientować się w poszczególnych częściach żaglowca, zarówno tych położonych pod pokładem, jak i w nadbudówce.

Pierwszego dnia panował ogromny chaos. Wniesione na główny pokład skrzynie i pudła leżały bez ładu i składu. Między nimi biegali pasażerowie, szukając swojego bagażu. Kortecki zarządził, by Johann, Jan, Kornel oraz kucharz z dworku czym prędzej odnaleźli ich pakunki i zanieśli do kabiny w pierwszej klasie, gdzie ulokowała się zamożna rodzina. Sprytnie poradzili sobie ze wszystkim, więc po chwili byli już wolni i mogli się przyglądać ogólnie panującemu zamieszaniu. Wielu ludzi nie wiedziało, gdzie jest ich miejsce, dlatego nierzadko, gdy ledwie udało im się znieść skrzynię pod pokład i przesunąć na drugi koniec, okazywało się, że właściwa kajuta znajduje się dokładnie w przeciwległej części statku. Dzieci biegały bez opieki, krzyczały i płakały, gdyż zapewne były głodne, zmęczone i przerażone myślą o mieszkaniu na wodzie przez najbliższe tygodnie. Co i rusz dawał się słyszeć krzyk jakiejś zrozpaczonej matki, która zgubiła potomstwo.

Choć wyruszyli wczesnym rankiem, aż do zmierzchu panował niewyobrażalny chaos, który nieco się uspokoił, gdy statek wypłynął na otwarte wody. Johann, znalazłszy się po raz pierwszy na morzu, długo nie mógł się przyzwyczaić do bujania, dlatego, gdy tylko żaglowiec ruszył, schronił się w swojej kajucie i na leżąco próbował walczyć z reakcją organizmu.

Była ciemna noc, gdy po raz pierwszy opuścił kabinę. Jan zasnął, lecz chrapał tak głośno, że pewnie słychać go było w sąsiednich pomieszczeniach. Tego było dla Neubinera za dużo. Trzymając się ścian, szedł ciemnym, wąskim korytarzykiem do źródła światła, mając nadzieję, że wyjdzie na górny pokład. Tuż przed wejściem do części mieszkalnej w wyłom w ściance zostało wetknięte zapalone łuczywo, jedyna wskazówka w tej bezbrzeżnej ciemności. Na zewnątrz jeszcze świecił blady księżyc. Choć Neubiner ostatnie godziny spędził w ciemności, teraz jego oczy powoli się przyzwyczajały i zaczynał widzieć coraz więcej. Potrafił rozróżnić poszczególne części statku. Chwiejnym krokiem podszedł więc do grotmasztu i rozglądnął się za czymś, czego mógłby się uchwycić. Poza bezpośrednią bliskością lin, żagla i drewnianych barierek nie było nic widać. Morze musiało być spokojne, wiatr delikatnie dmuchał w żagle, jednak nie powodował fal, bo nic nie uderzało o burtę. Dawało się słyszeć jedynie delikatne pluskanie wody rozdzieranej przez kadłub statku. Poza tym panowała absolutna cisza.

Nagle Johann poczuł, jak przeszywa go dreszcz, gdy uświadomił sobie, że muszą znajdować się gdzieś na środku oceanu, zdani na łaskę Boga i praw natury. Nie znał się na statkach, ale miał nadzieję, że ten, którym podróżują, jest sprawny i zdolny do tak długiej drogi. Zapatrzył się w horyzont, próbując dostrzec kontury lądu czy choćby inny żaglowiec, ale bezskutecznie. Za burtą znajdowała się tylko czerń. Nagle poczuł, jak dusi go wszechogarniającą ciemność, jakby zamiast wolnej przestrzeni widział ciemną komórkę. Wizyta w nocy na pokładzie nie była jednak dobrym pomysłem, powinien spać, jak wszyscy o tej porze. Prócz niego nie było przecież żywego ducha na pokładzie.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

Butelki dla dzieci Kambukka
Kambukka Reno

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe