REKLAMA

Nie ufaj mi

autor: Joanna Kruszewska
wydawnictwo: Replika
wydanie: Poznań
data: 19 listopada 2019
forma: książka, okładka miękka ze skrzydełkami
wymiary: 130 × 200 mm
liczba stron: 304
ISBN: 978-83-6621793-5

Inne formy i wydania

książka, okładka miękka ze skrzydełkami  2019.11.19

Przeszłość potrafi dopaść w najmniej oczekiwanym momencie.

Nie można od niej uciec, trzeba się z nią rozliczyć.

Agata wiedzie spokojne i całkowicie przewidywalne życie u boku doskonale sytuowanego męża. Dorastająca córka nie sprawia problemów, własny gabinet kosmetyczny daje zarówno mnóstwo satysfakcji, jak i całkiem niezłe źródło dochodu. Sytuacja powoli ulega zmianie, gdy Agata dowiaduje się z mediów o podejrzeniach, jakimi został obciążony jej niegdysiejszy chłopak. Zaczynają wracać wspomnienia, pojawia się niepewność co do rzetelności oceny policji i ostracyzmu społecznego z jakim spotyka się Adam.

Czeka na Was wciągająca historia o rutynie dnia codziennego, pragnieniu miłości, zazdrości i błędach, które mogą kosztować zbyt dużo. Jesteś gotów na powieść obyczajową, która sprawi, że zadrżysz ze strachu?

Agnieszka Rybska, Blonderka.pl

Idealizowanie tego, co za nami, wcale nie daje gwarancji,

że alternatywna przyszłość byłaby równie udana. Warto przeczytać, aby przekonać się, że nie wszystko, co kiedyś było piękne, takim pozostało. Emocje gwarantowane!

Aneta Kwaśniewska, Książki w eterze, ksiazkiweterze.pl

Fragment

Zerknęła na zmarszczone czoło męża; w sku­pieniu łowił wieczorne informacje. Rozłożyła bluzkę i automatycznie zaczęła przesuwać po niej żelazkiem. Jeszcze żeby rzeczywiście było co oglądać. Pesymista po zapoznaniu się z najnow­szymi doniesieniami mógł pędzić po ostre narzę­dzie w przekonaniu, że niczego dobrego już się na tym świecie nie doczeka, po co więc przedłużać te męki? Optymista markotniał i pozbywał się lekkiego półuśmiechu. Marek... Do jakiej katego­rii można by go właściwie zaliczyć? Prezentował najprawdopodobniej złoty środek, realnie przyglą­dał się wszystkiemu i szacował.

Spojrzała w ekran i znieruchomiała.

Pomiędzy mikrofonami zobaczyła uśmiechnię­tą twarz. Mężczyzna kiwał głową, od czasu do cza­su przejeżdżał dłonią po i tak już zmierzwionych blond włosach i cierpliwie odpierał grad pytań spadających na niego z każdej strony.

- Wyrok sądu jest prawomocny, Adam Matar został oczyszczony z zarzutów - relacjonowała na żywo dziennikarka. - Przypomnijmy zatem, najpierw zaginięcie, później długie poszukiwania żony, w które zaangażowana była cała Polska i któ­re nie przynosiły efektów. Dopiero przypadkowe makabryczne odkrycie, jakiego dokonano podczas budowy basenu na jednej z sąsiadujących działek, postawiło sprawę i udział w niej Adama Matara w zupełnie innym świetle. W związku z brakiem dowodów i prowadzonym procesem poszlakowym oraz brakiem naocznych świadków zdarzenia za­rzuty oddalono.

Znała tę twarz. Uśmiech, który naznaczył przy oczach delikatne siatki zmarszczek.

- Agata!

- Co? - Odwróciła się do męża, przytomniejąc.

- Palisz bluzkę. - Wskazał palcem dymiącą lek­ko tkaninę. - Coś się stało?

- Nie. - Odstawiła powoli żelazko i rozłożyła w dłoniach zniszczony materiał. Nie nadawał się już do niczego. I pomyśleć, że znowu Adamowi udało się coś zniszczyć.

- Jakoś zbladłaś. - Marek wyłączył telewizor i przyjrzał jej się uważnie.

- To przez upał. - Dlaczego właściwie nie mogła mu powiedzieć, że doskonale zna tego fa­ceta, przeciwko któremu zakończył się właśnie proces? Dlaczego nie miała ochoty wyznać wła­snemu mężowi, że jej dobry znajomy najprawdo­podobniej brutalnie pobił, a później zamordował własną żonę?

- Napij się. Zawsze powtarzam, że pijesz za mało wody. Wcale się nie dziwię, że bledniesz, krę­ci ci się w głowie i źle się czujesz. - Pokiwał głową. - Woda to podstawa, podobno w naszym wieku, o przepraszam, w twoim, powinno się pić przynaj­mniej dwa i pół litra płynów. A ty?

- Nadrabiam kawą.

- Kawa nie nawadnia. Kawa sieje w twoim organizmie spustoszenie, powinnaś o tym wie­dzieć. A poza tym mało jesz - skwitował wresz­cie, przyglądając się krytycznie jej nogom. Krótkie spodenki odkrywały dużo, ale to, co było widać, bardzo Agacie odpowiadało. Urlopowa opalenizna utrwalana na leżaku w przydomowym ogrodzie prezentowała się wyjątkowo; ciemny, jednolity brąz cudownie podkreślany przez jaskrawe, krót­kie spódnice czy spodnie. Agata mogła krytycznie oglądać się w lustrze i stwierdzać, że to już ostatni moment, kiedy może beztrosko pokazywać światu tak wiele. Z roku na rok sukienki będą się coraz bardziej wydłużać, a ona swego wyglądu będzie się po prostu wstydziła. Ale teraz? Po raz pierwszy, od kiedy pamiętała, była z siebie zadowolona. Może wraz z wiekiem spadają wymagania? Kto wie?

- Tak, kochanie. - Przysiadł obok niej, zdjął z deski wyprasowany T-shirt Martyny i zaczął go składać. - Jesteś, jakby to powiedzieć... - przez chwilę szukał właściwego słowa - odrobinę za szczupła. Widziałaś Renatę? W stroju kąpielo­wym wyglądała jak prawdziwa kobieta, krągłości, gdzie trzeba.

- Gdzie nie trzeba też. - Agata skrzywiła się lekko i podała mu następną koszulkę. Renata, rzeczywiście, wzór do naśladowania. Druga żona ich znajomego.

- Przesadzasz. - Wzruszył teraz delikatnie ramionami i podał żonie swoją koszulę. Sterta prasowania powoli malała. - Ma po prostu ko­biece kształty.

- Możliwe - mruknęła wreszcie z rezygnacją. Nie było sensu przekonywać Marka do tego, co kobiece, a co nie. Według niej, gdyby tylko Re­nacie zabrać z niektórych miejsc kilka nadpro­gramowych kilogramów i przefarbować ciemną czuprynę na blond, do złudzenia mogłaby przypo­minać Dolly Parton. Słodka twarz, duże oczy, ale najważniejsze - biust w rozmiarze słusznego D. Możliwe, a raczej najbardziej prawdopodobne, że właśnie to ostatnie tak czarowało Marka.

- A widzisz. - Wyraźnie się ucieszył. - Sama widzisz, kobieta musi mieć na czym usiąść, musi mieć czym oddychać, to podstawa. A ty za mało, jak na mój gust, jesz, wiecznie te owsianki, mogła­byś zjeść ze mną raz na jakiś czas...

Wyłączyła się. Doskonale wiedziała, co mogła­by jeść. Jajecznicę, smażony boczek, czasem tosty. Więcej ziemniaków, więcej sosu. Najlepiej wszyst­kiego więcej. W subtelny lub nieco mniej subtelny sposób raz na jakiś czas Marek wypominał jej róż­ne rzeczy. Do pewnego momentu bawiły ją narze­kania, że jest za chuda. To było takie nietypowe. Większość mężczyzn sugerowała żonom otwarcie własnego zakładu wulkanizacji (bo opony), lub po­kazywała niewybredne memy, wyszperane w inter­necie. Marek wręcz przeciwnie. Teraz jednak za­czynało ją to już irytować.

- Nie słuchasz mnie - dotarł do niej pełen wy­rzutu głos. - Jak zwykle.

- Wręcz przeciwnie, słucham.

- Nie będę się teraz zabawiał z tobą w gierki słowne i sprawdzania. - Podniósł się lekko, odkła­dając część prasowania. - Tylko zapytam jeszcze raz - zrobić ci herbatę? Kanapki będą na kolację.

- Zrobić. Dziękuję.

- Proszę. - Cmoknął ją w czoło i uśmiechnął się lekko. - I daj już sobie spokój z tym prasowa­niem, bo padniesz.

- Samo się nie uprasuje.

- Samo nie, ale masz jeszcze pomocnika w domu, zapomniałaś? Martyna!!! - ryknął w kie­runku schodów.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Zapraszamy na zakupy

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy

REKLAMA

REKLAMA

City Break
City Break

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe