REKLAMA

Małe wojny

autor: Joanna Kruszewska
wydawnictwo: Replika
wydanie: Zakrzewo
data: 26 stycznia 2016
forma: e-book (epub, mobipocket)
liczba stron: 320
ISBN: 978-83-7674363-9

Inne formy i wydania

e-book (epub, mobipocket)  2016.01.26

Małe wojny i większe, gwałtowne wybuchy i fajerwerki - tak oto w skrócie wartkim tokiem akcji prowadzi Czytelnika autorka opowieści. Codzienność wcale nie jest tu oczywista, małe nieprawdy się nawarstwiają, a ułudy gromadzą i przesłaniają to, co najważniejsze.

Granica między rodzinną sielanką a koszmarem jest wyjątkowo płynna, niedojrzałość i dorosłość okazują się zaskakująco względne. Ale do głosu dochodzi również niezwykła wartość kobiecości - jej słabości i siły, a przede wszystkim przeróżne odcienie matczynej miłości.

Nic nie jest przesądzone, ale czy prawda faktycznie ma niezaprzeczalną wartość i musi zostać ogłoszona? Wszak ,,to, co przemilczane, nie znika, to musi gdzieś i kiedyś znaleźć ujście"...

Fragment

Motyle pozdychały. Taki to niestety gatunek, z tych krótko, ale bardzo intensywnie żyjących. Mogła jakoś temu zapobiec? Chyba nie. Nie dostały niczego, czym mogłyby się pożywić, niczego, co pozwoliłoby im na przetrwanie. To miejsce, w którym kiedyś zawzięcie trzepotały skrzydłami, wypełnił teraz gorzki posmak porażki, kwaśny rozczarowania, tak jakby małe, niegdyś żywotne ciałka pozostawiły po sobie gnijące, organiczne cząstki.

Beata wzdrygnęła się, odstawiając kubek z zimną już herbatą na stolik. Przy okazji jej wzrok padł na zdjęcie w jasnej, ozdobnej ramce. Młoda para uśmiechała się serdecznie do obiektywu, a na twarzach obojga malował się znany wszystkim nowożeńcom wyraz rozanielenia i niekwestionowanej pewności co do własnego uroku, szczęścia i nadziei na spędzenie razem tysiąca lat.

Wtedy jeszcze motyle żyły. Tłukły się w niej jak oszalałe i rządziły każdym krokiem Beaty, sterowały jak najbliżej tego, który zbudził je ze snu.

Po cholerę budził...?

Beata ze złością położyła ramkę i po raz setny zadała sobie pytanie, dlaczego ciągle nie pozbierała tych śladów wspólnej przeszłości, które najbardziej kłuły w oczy i nie wyrzuciła gdzieś w kąt. Spoza zasięgu wzroku. A wiadomo przecież, że skoro spoza zasięgu wzroku to i z pamięci[A1] .

Ale ona chciała pamiętać. Od ponad miesiąca tkwiła w tym samym fotelu, rozpamiętując dzień po dniu, godzina po godzinie ostatnie lata. Lata, kiedy Kacper był jeszcze obok. Uparcie przewijała wspomnienia w poszukiwaniu tej jednej chwili, która zaważyła na porażce, na tym, że motyle jeden po drugim pozdychały. Kiedy to się stało... Czy wtedy, gdy na świat przyszedł Igor? Kadr po kadrze przypatrywała się kolejnym momentom i zagryzała ze złości wargę, sama nie była w stanie tego znaleźć, a Kacper...?

Przyszedł wtedy z pracy i zaczął pakować walizkę. Wyjrzała z kuchni, trzymając łyżkę z cieknącym sosem nad dłonią.

- Jesteś już? Obiad dopiero za godzinę.

- Nie będę chyba jadł - spojrzał na nią uważnie i wyciągnął z szafy walizkę.

- Wyjeżdżasz gdzieś? Nie mówiłeś... czekaj - rozejrzała się, gdzie by tu odłożyć łyżkę - pomogę ci się spakować i zaraz coś szybkiego zrobię.

- Nie trzeba, Beata.

- No jak nie trzeba, jak nie trzeba, jesteś po pracy, nic pewnie nie jadłeś. Nie puszczę cię głodnego.

- Ja wyjeżdżam... - zaciął mu się głos, a do Beaty dotarło właśnie, że w powietrzu wisi coś, czego ona za żadne skarby nie chce usłyszeć; coś, co wszystko zmieni. W jednej chwili wydarzyły się dwie rzeczy, łyżka stuknęła o jasną terakotę i jednocześnie padły słowa - nie wrócę.

- Jak to? - wyszeptała - jak to nie wrócisz?

Kacper oparł się rękoma o szafę i nie patrząc na nią, wyrzucał z siebie bardzo szybko różne słowa. O tym, że już nie daje rady, o tym, że wszystko go dusi, że to już nie ma sensu, a Igor taki duży, na pewno zrozumie.

Beata owszem, czytała o takich przypadkach, oglądała filmy z podobnym wątkiem i zazwyczaj pozwalała sobie na chwilę luźnej refleksji, stawiając się na miejscu porzuconej. Różne słowa przychodziły jej do głowy, okrągłe zdania układały się jedno po drugim i po krótkim zastanowieniu naiwnie dochodziła do wniosku, że w filmie wszystko jest tak bardzo przekolorowane, w życiu przecież bywa inaczej. W życiu ludzie chyba raczej potrafią się ze sobą dogadać. Głośniej, ciszej, ale potrafią. Przytulała się do Kacpra i czytała bądź oglądała dalej, nie pozwalając zagnieździć się nieprzyjemnym myślom na dłużej. Bo Beata zawsze uciekała od nieprzyjemnych myśli, ubarwiała rzeczywistość i przez to oślepła.

On się zakochał, a ona tego nie dostrzegła. Spotykają się od ponad roku. Z nią widzi swoją przyszłość.

A ja już swojej nie mam wcale, pomyślała wtedy i osunęła się po ścianie.

- Beata, proszę cię, nie rób scen - spojrzał na nią z niesmakiem.

- Nie robię.

- Mniejsza - machnął ręką i wyminął ją szerokim łukiem, jakby nie chciał nawet poczuć jej ciepła, ani tym bardziej jej dotknąć. Siedziała tak, a jej do uszu dobiegały odgłosy odsuwanych drzwi szafy w sypialni, wyciąganej z impetem szuflady, potem stuknęła szafka...

Przecież przed chwilą całowałeś mnie podczas wigilii, łamałeś się ze mną opłatkiem i życzyłeś wszystkiego, co najlepsze, bo na to zasługuję. Trzymałeś za rękę, śmiałeś się, całowałeś.

- Po resztę rzeczy przyjadę za jakiś czas, będziemy w kontakcie - trzasnęły drzwi, zamykając głośno i nieodwołalnie wspólny rozdział.

Zdrętwiały jej nogi, podniosła się więc powoli i ruszyła do sypialni.

[A1]co z oczu, to i z serca (?)

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Kup bilet

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

Kambukka Olympus
Kambukka Lagoon

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe