REKLAMA

Na przekór rozumowi

autor: Katarzyna Grabowska
wydawnictwo: Replika
seria: Kolory przyjaźni
wydanie: Poznań
data: 9 kwietnia 2024
forma: e-book (epub)
liczba stron: 352
ISBN: 978-83-6813515-2

Inne formy i wydania

e-book (epub)  2024.04.09

Podjęcie decyzji o rozwodzie staje się początkiem zmian w życiu Sabiny. Po kolejnej kłótni z Adrianem postanawia wyprowadzić się wraz z synem z domu. Schronienie znajdują u Kingi, którą również niedawno opuścił mąż. Obie kobiety wspierają się w tych trudnych chwilach, jednak na ich przyjaźni kładzie się cień w postaci Dawida. Ani Dawid, ani Kinga nie mają odwagi powiedzieć Sabinie o tym, co wydarzyło się w leśnej daczy. Starają się udawać, że między nimi do niczego nie doszło, a spędzoną wspólnie noc próbują traktować jak jednorazową przygodę. Jest to jednak o tyle trudne, że teraz mieszkają pod wspólnym dachem, co wybitnie nie sprzyja zapomnieniu, tym bardziej że cały czas, coś ich ku sobie pcha.

***

Cykl KOLORY PRZYJAŹNI

- ciepłe i delikatne opowieści o kobietach, o ich prawdziwym życiu i niespodziankach jakie w nim czekają.

Fragment

ROZDZIAŁ I

Sabina zamknęła drzwi i położyła torbę z laptopem na stoliku koło wejścia. Z ulgą zdjęła z nóg wysokie czółenka i schowała je do szafki. Z ironicznym uśmiechem popatrzyła na leżące na półeczce miękkie pantofle, które wedle zaleceń Adriana powinna nosić po domu, aby nie zostawiać na podłogach nieestetycznych śladów stóp. Od prawie dwóch tygodni, czyli od czasu, gdy powiedziała mężowi, że chce rozwodu, nie założyła ich ani razu, manifestując w ten sposób swoją niezależność. Tym razem również nie miała zamiaru dostosowywać się do tego, co sobie umyślił Adrian. Zostawiła papucie w szafce i wziąwszy ze stolika torbę, udała się schodami na piętro.

Wyminęła małżeńską sypialnię, a następnie pokój Dawida i doszła do drzwi pokoju gościnnego, który od przeszło jedenastu dni stanowił jej prywatny azyl.

Odłożyła torbę na komodę, po czym podeszła do uchylonego okna i otworzyła je na oścież. Do pomieszczenia wpadł lekki powiew ciepłego powietrza, wydymając delikatne niczym mgiełka firanki.

Sabina Krupa cały dzień spędziła w kancelarii, mimo wakacyjnej pory miała wyjątkowo wielu klientów. Zaczęła nawet podejrzewać, że im wyższa temperatura na zewnątrz, tym ludzie stają się bardziej drażliwi, skorzy do kłótni i częściej pakują się w kłopoty. Sama zresztą była tego najlepszym przykładem. Jej poziom drażliwości gwałtownie wzrastał, doprowadzając pewnej upalnej nocy do erupcji, która pogrzebała dwudziestoletnie małżeństwo pod zgliszczami czegoś, co kiedyś brała za miłość.

Adrian chyba nie do końca uwierzył, że faktycznie chce się z nim rozwieść. Zły, że go okłamała w sprawie spotkania z przyjaciółką, zaczął traktować małżonkę jak trędowatą, jawnie okazując swoją pogardę. Sabina doskonale zdawała sobie sprawę, że dawał jej w ten sposób do zrozumienia, iż powinna ukorzyć się przed nim i błagać o wybaczenie. Gdyby tak postąpiła, pewnie mogłaby go udobruchać i po wygłoszeniu niekończących się umoralniających tyrad łaskawie pozwoliłby się dalej wielbić. Sabina jednak nie miała ochoty na nowo pakować się w związek, który praktycznie przestał istnieć już dawno temu. Dlaczego miałaby ciągle biegać wokół Adriana i żebrać o każdy przejaw jakichkolwiek, nawet najmniejszych uczuć? Dlaczego miałaby uważać na każdy swój krok, gest czy słowo? Dlaczego miałaby być ograniczona regułami wyznaczanymi przez męża?

- Cześć mamo. - Dawid zapukał w uchylone drzwi i zajrzał do pokoju. Dostrzegł Sabinę stojącą przy oknie i raźniej wszedł do środka. - Jak ci minął dzień?

- Poproszę o inny zestaw pytań. - Obróciła się w stronę syna.

Nie wyglądała najlepiej. Jej twarz była poszarzała z wyraźnymi oznakami zmęczenia.

- Aż tak źle?

- Po prostu mam już dość słuchania o problemach tych wszystkich ludzi. -Westchnęła ciężko i usiadła na brzegu łóżka. - Najchętniej uciekłabym stąd gdzieś daleko.

- To ucieknij.

- Nie mogę. Mam umówionych mnóstwo spotkań.

- Myślisz, że twoi klienci nie daliby sobie bez ciebie rady przez kilka dni?

- Kilka dni... -powtórzyła z namysłem. - Wolałabym uciec na zawsze - wyznała.

- Jak to na zawsze? - zainteresował się.

- Oderwać się od problemów, od zmartwień. Uciec gdzieś, gdzie nie trzeba się niczym przejmować...

- Ale tak się nie da.

- No właśnie - znowu westchnęła.

Z dołu doleciał dźwięk zamykanych z rozmachem drzwi, świadczący o tym, że Adrian właśnie wrócił do domu.

- Znowu się zacznie. - Sabina z rezygnacją pokręciła głową. -Ja już po prostu nie mam do tego siły. Jeśli dziś ponownie będzie utyskiwał na wszystko... Nie dam rady się powstrzymać.

- Może powinniście się pogodzić - zasugerował.

- Tu nie chodzi o godzenie się, a o to, że my po prostu nadajemy na zupełnie innych falach.

- Daliście jednak radę przeżyć razem ponad dwadzieścia lat -zauważył.

- Czasami wydaje mi się, że to wprost niemożliwe. Czyżbym miała w sobie aż takie pokłady cierpliwości?

- Dawid! - Adrian rozdarł się na całe gardło. - Dawid, w tej chwili do mnie!

- O proszę, teraz ja trafię na dywanik. - Chłopak obejrzał się za siebie.

- Dawid! Gdzie jesteś? Ile razy mam cię wołać?!

Adrian musiał być bardzo zdenerwowany, gdyż nie czekając, aż syn zejdzie do niego, wbiegł na schody. Stukot jego stóp niósł się echem, co świadczyło, że nie zmienił obuwia, pozostając w butach, w których chodził na zewnątrz.

- Dawid!

- Lepiej idź. - Sabina wstała z posłania.

Dawid wyszedł z pokoju matki akurat w momencie, gdy na piętro dotarł Adrian. Ten, widząc syna, wycelował w niego wskazującym palcem'.

- Co ty wyczyniasz? Miałeś w ogóle zamiar powiedzieć mi o tym?

Dawida oblał zimny pot. Przestraszył się, że ojciec dowiedział się o stłuczce. Do tej pory bał się mu do niej przyznać, a brak samochodu tłumaczył tym, że pożyczył go koledze na wyjazd. Wolał, aby ojciec wściekał się za to, niż żeby miał dowiedzieć się o wypadku.

- Ale o czym mówisz, tato? -Zebrał się w sobie i spróbował udawać, że nie ma pojęcia, o co ojcu chodzi.

-Jeszcze się pytasz? Dziś dostałem na maila wiadomość od ubezpieczyciela!

Wszystko stało się jasne. Nie było sensu dłużej ukrywać prawdy.

- Właściwie nic się nie stało. - Dawid spróbował załagodzić sprawę. - To była tylko lekka stłuczka.

- Lekka stłuczka? No nie wydaje mi się. Cały przedni zderzak i maska do wymiany. To nie jest jakaś tam tylko stłuczka! Rozbiłeś samochód, który kupiłem za moje własne pieniądze i nawet nie masz cywilnej odwagi, aby mi o tym powiedzieć?

- Ale to mój samochód. Dałeś mi go.

- Dałem, więc mogę też zabrać. I właśnie to robię! Zawiodłeś mnie. Nie zamierzam przykładać ręki do twojego zatracenia. Okazałeś się osobą niegodną mojego zaufania i wsparcia. Odnoszę wrażenie, że tak jak ta twoja matka masz mnie za durnia! A ja nie pozwolę, aby w tym domu ktokolwiek okazywał mi brak szacunku. Rozumiesz?

-Jeśli ci nie powiedział, to znaczy, że miał swoje powody. Jak myślisz, jakie? Może po prostu się ciebie bał. - Sabina uznała, że powinna wkroczyć, opuściła więc bezpieczną sypialnię. Wiedziała o wypadku syna i przekonała go, aby chwilowo, ze względu na sytuację, nie wspominał ojcu o tym, co się stało.

- O i jaśnie cudowna matka roku musi dodać swoje trzy grosze. - Adrian obrzucił żonę niechętnym spojrzeniem. - Bał się mnie? Bo taki jestem straszny? Bo psuję atmosferę w domu? No, teraz to już pojechałaś po całości. W przeciwieństwie do ciebie, jestem oazą spokoju i nie mam sobie nic do zarzucenia. To ty rozwaliłaś nasz związek, szlajając się po nocach...

- Nie wciągaj Dawida w nasze sprawy -upomniała go.

- On już jest w nie wciągnięty! Przez taką matkę jak ty ma złe geny! Teraz to widzę! Jest identyczny jak ty! Tylko kłamać potraficie! Tylko to wychodzi wam najlepiej.

- Zastanów się, co mówisz. Według mnie w twoich słowach jest sporo przesady.

- Ja przesadzam? A to nie ty wciskałaś mi kit, że spędziłaś wieczór w towarzystwie Kingi, kiedy tak naprawdę gziłaś się gdzieś z tym... tym fagasem? A teraz proszę, nasz cudowny synek! Miał nocować u kolegi, a on... Gdzie zdarzył się wypadek? Wyobraź sobie, że niedaleko naszej działki. Tak, tak. I co niby tam robił słodki, grzeczny Dawidek? - zaśmiał się gardłowo. - Pewnie tak jak matka gził się z kimś. Piękna rodzina mi się trafiła. Piękna! Nie ma co! Sami degeneraci!

- Tato, nie mów tak o mamie! - Dawid chciał stanąć w obronie Sabiny, ale ta powstrzymała go. Chwyciła syna za ramię i pociągnęła w swoją stronę.

- Daj spokój Dawidku. Z takimi idiotami lepiej nie wdawać się w dyskusję. Jesteśmy dla niego degeneratami? W porządku, nie będziemy uwłaczać mu naszym, tak niegodnym towarzystwem. Spakuj się.

- Mam się spakować? - Dawid ze zdziwieniem popatrzył na matkę.

- Spakować? - Adrian też się nagle zainteresował.

- Spakować - powtórzyła Sabina. - Atmosfera w tym domu staje się nie do wytrzymania. No, idź już - ponagliła syna. - Zabierz swoje najpotrzebniejsze rzeczy.

- Teraz? - Był zbyt oszołomiony i nie za bardzo rozumiał, czy matka mówi poważnie. Może tylko blefowała przed ojcem.

- Tak, teraz. Idź i się spakuj.

Skinął głową na znak zgody i poszedł do swojego pokoju. Adrian nawet na niego nie spojrzał. Cały czas wpatrywał się w Sabinę, zastanawiając się, w co tym razem pogrywa.

- Naprawdę zamierzasz ciągnąć to przedstawienie? - zapytał po chwili. - Przecież wy nie dacie sobie beze mnie rady. Nawet dnia nie wytrzymacie. To ja jestem waszą ostoją. Wszystko, co macie, zawdzięczacie mnie.

- Nawet nerwicę - odparowała Sabina. - Mam dość mieszkania w domu, w którym ty wydajesz polecenia i ustalasz reguły. Nie masz prawa mówić nam, co mamy robić i jak żyć. Za długo pozwalałam, abyś nas terroryzował.

- Terroryzował? - Poczerwieniał z oburzenia.

- Tak! Na każdym kroku wymagałeś bezwzględnego posłuszeństwa. Tylko wtedy, gdy byliśmy tacy, jak sobie wymarzyłeś, zachowywałeś spokój. Każde nasze odstępstwo od normy wywoływało jednak twój gniew. Chodziłam wokół ciebie na palcach niczym saper wokół miny. Ale już dość! Mówiłam ci, że występuję o rozwód? Otóż dowiedz się, że papiery złożyłam właśnie dziś - poinformowała go, próbując zachować spokój. W myślach starała się przekonać samą siebie, że znajduje się właśnie na sali sądowej i nie może dać się sprowokować prokuratorowi.

- Co zrobiłaś? - Miał wrażenie, że się przesłyszał. Przecież ona nie mogła powiedzieć, że złożyła pozew!

- Uprzedzałam, że to zrobię, i dotrzymałam słowa. Teraz jednak widzę, że to za mało. Abyśmy wreszcie mogli odetchnąć pełną piersią, musimy się zupełnie od ciebie uwolnić. Ten dom - zatoczyła ręką półokrąg - to więzienie. Spędziłam w nim dwadzieścia lat. Czas wyjść na wolność.

- I gdzie niby się udacie?

Adrian nadal nie traktował poważnie słów Sabiny. Był pewien, że jeśli nawet złożyła pozew rozwodowy, to uczyniła to tylko po to, aby go postraszyć. Nie wyobrażał sobie, że mogłaby go, ot tak po prostu, zostawić. Przecież to on zapewniał jej życie na najwyższym poziomie i otwierał drzwi do świata, o którym mogłaby tylko pomarzyć. Czyżby zapomniała, że zrobiła karierę tylko dlatego, że podsunął jej kilku dobrych klientów? Gdyby nie on, nie osiągnęłaby niczego.

- O to już nie musisz się martwić. - Obróciła się na pięcie i weszła do swojego pokoju.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

Kambukka Olympus
Kambukka Lagoon

REKLAMA

AMBRA - Twoje Perfumy
AMBRA - Twoje Perfumy