REKLAMA

Koreański koncert uczuć

autor: Katarzyna Grabowska
wydawnictwo: Replika
wydanie: Poznań
data: 30 września 2024
forma: e-book (epub, mobipocket)
liczba stron: 352
ISBN: 978-83-6813590-9

Miłość w rytmie K-Popu

Jae Woong, znany gwiazdor, członek jednego z najpopularniejszych zespołów koreańskich Ol4u, do którego wzdychają miliony fanek na całym świecie, rozpoczął właśnie tournée po krajach europejskich. Sara, studentka anglistyki, po nieudanym romantycznym weekendzie postanawia wrócić do domu autostopem. Spotykają się przypadkiem na małym parkingu leśnym w Polsce po środku niczego. Ona ma złamane serce, bo właśnie porzucił ją chłopak, a on nigdy nie doświadczył prawdziwej miłości.

Od tej pory już nic nie będzie takie samo. Porzucona dziewczyna i chłopak, który unika bliskości, znajdują w sobie wzajemne wsparcie. Choć przez jego kłamstwo ich drogi rozeszły się, marzą o sobie każdej nocy- ona w Polsce, on w Korei. Czy pozostało im tylko kochać się w swoich marzeniach?

Tak zaczyna się historia miłosna, która udowadnia, że prawdziwe uczucie pojawia się w najmniej spodziewanym momencie i nie mają dla niego znaczenia żadne granice. Bo przecież kocha się kogoś nie za coś, ale dlatego, że po prostu jest, prawda?

Fragment

PROLOG

KOREA Rok 2023

Księżyc łagodnym blaskiem osrebrzał plażę, która dziwnie smutno i nostalgicznie wyglądała w tej dość trupiej poświacie. Spienione, morskie fale rozbijały się o brzeg, zachłannie zagarniając dla siebie kawałek suchego lądu, jednak zaraz cofały się w głąb, wystraszone własną śmiałością. W ciemności majaczyły zwarte bryły wzgórz porośniętych lasem i jaśniejsze punkty budynków Pohang. Powietrze przesiąknięte było słonym za- pachem ryb, jako iż nieopodal znajdowała się mała przystań rybacka, ta sama, przy której się wychował. Szedł w jej kierunku, a jego eleganckie, bardzo drogie buty zostawiały na wilgotnym piasku odciski podeszw. Tak jakby znaczyły przebytą drogę, dając mu tym samym możliwość ucieczki. Ale dlaczego miałby uciekać od miejsc, które kochał?Dlaczego miałby chcieć wrócić tam, gdzie nie był szczęśliwy? Co mu po całym bogactwie świata, po sławie i zaszczytach, jeśli jego życie nie miało najmniejszego sensu? Można mieć wszyst­ko, a jednocześnie nie mieć nic. On nie miał. Właśnie teraz, gdy osiągnął szczyt, najbardziej odczuwał swoją samotność i inność. Otaczający go ludzie byli tylko tłem. Nie znaczyli wię­cej niż zeszłoroczny śnieg. Chcieli być blisko niego, bo widzieli w nim gwiazdę, członka znanego zespołu, który swoją twarzą promował linie kosmetyków, ekskluzywnej odzieży i popular­nych produktów dla nastoletnich fanów. Plakaty z jego podo­bizną wisiały na przystankach, stacjach metra i zdobiły boki au­tobusów. Jae Woong dzięki nim był wszędzie, stanowiąc symbol powodzenia i luksusu. Jednak nikt z tych ludzi, dla których stał się bożyszczem, nie znał go, gdy był małym, biednym, bosym chłopcem. Nie towarzyszyli mu podczas zabaw na plaży, gdy głodny i zziębnięty wyobrażał sobie, że kiedyś zostanie piratem i wypłynie w wielki rejs. A później wróci z niezliczonymi skar­bami i kupi mamie nowy dom. Taki, w którym zawsze będzie ciepło. Marzył, że mama będzie mieć dla niego więcej czasu i ra­zem pójdą na targ. Że kupi jej wszystko, czego tylko zapragnie...

Nie został piratem. Nie wypłynął w rejs. Jego życie potoczyło się w innym kierunku. W kierunku, który jest marzeniem wielu. Lecz nie jego. Oddałby wszystko, aby wrócić do tych dni, gdy nie znał prawdy o sobie. Do tych dni, gdy żyła matka.

Czasu nie można cofnąć, tak samo jak nie można zmienić przeznaczenia. Cokolwiek się stało, musiało się stać. I teraz, tutaj, gdy pod osłoną nocy wrócił na plażę w Pohang, był naj­bardziej samotnym człowiekiem na świecie. Człowiekiem, do którego wzdychały miliony dziewcząt. Człowiekiem, którego twarz widniała na wielkich bilbordach reklamowych, pojawiała się na pierwszych stronach najpoczytniejszych pism i będąc towarem, przynosiła wytwórni milionowe zyski.

W pamięci młodego mężczyzny pojawił się obraz małego, uśmiechniętego chłopczyka o czarnych, potarganych włosach, który w podartej pomarańczowej podkoszulce i postrzępio­nych spodenkach, z okrzykami radości wbiegał do morza, we­soło rozchlapując wodę. Zatęsknił za tymi chwilami i czasem, który już przeminął. Nagle zapragnął znowu poczuć się jak ten malec, którego nie wiązały zakazy, nakazy oraz obowiązki.

Tknięty impulsem zdjął buty i zostawiwszy je na kamieniu, podszedł do morza. Tu zatrzymał się na chwilę. Czarna toń trochę go przerażała. Gdy osrebrzał ją blask księżyca, przywo­dziła mu na myśl cielsko wielkiego potwora, którego mokre macki sięgają w głąb lądu, tak jakby chciały zagarnąć go dla siebie. Wzdrygnął się na to wyobrażenie. Zawsze miał wybujałą wyobraźnię i z biegiem lat wcale się to nie zmieniło.

Z pewnym wahaniem, walcząc z własnym lękiem, ostrożnie zanurzył stopy w chłodnych falach. Wydał przy tym z siebie jęk, ponieważ woda była wyjątkowo zimna. Wytrzymał jednak i już po chwili jego ciało przyzwyczaiło się do tej temperatury.

- Tak jak obiecałem, przyszedłem do ciebie, mamo - wyszep­tał, patrząc przed siebie tam, gdzie czarne fale zlewały się w jed­no z równie ciemnym niebem. - Martwiłaś się o mnie całkiem niepotrzebnie. Mam się naprawdę dobrze. I jestem szczęśliwy - skłamał. - Jestem naprawdę szczęśliwy.

ROZDZIAŁ I

KOREA Rok 2006

Min Hwa od kilku dni nie czuła się najlepiej, ale nie zamierzała użalać się nad swoim losem i brać wolnego. Zdawała sobie sprawę, że będąc samotną matką nie może pozwolić sobie na chorowanie i lenistwo. Może praca w przetwórni przy sort waniu i patroszeniu ryb nie stanowiła szczytu jej marzeń, ale dzięki niej miała pieniądze na utrzymanie Jae Woonga. Już dawno przekonała się, że bez rodziny nic nie znaczy, a pięt- no kobiety rozwiązłej, które ciągnęło się za nią, odkąd zaszła w ciążę, utrudniało egzystencję w społeczeństwie. Chociaż Korea przez ostatnie lata przeszła ogromne przeobrażenia i rozwinęła się pod względem technologicznym, mentalność ludzka nadal pozostała w epoce Joseon, podlegając konfucjańskim normom etycznym.

Min Hwa wystąpiła przeciwko tym normom. Nie była po­słuszną, milczącą kobietą, postępującą wedle nakazu rodziców. Odważyła się marzyć i pragnąć. Zakochała się w kimś, w kim nie powinna, i co gorsza pozwoliła sobie na zapomnienie w ra­mionach ukochanego.

Takiej zniewagi ojciec nie mógł jej wybaczyć i po prostu wy­rzucił ją z domu. Matka nie śmiała mu się sprzeciwić. Wiedziała iż rolą dobrej żony jest we wszystkim słuchać męża.

Min Hwa miała nadzieję, że bez ich pomocy poradzi sobie w życiu, zwłaszcza, że była pewna, iż jej wybranek przejmie na siebie obowiązki głowy rodziny, jednak tu czekał ją kolejny zawód. Mężczyzna, który jeszcze kilka chwil temu zapewniał ją o miłości i który prawił tyle pięknych słów, nagle wyjechał bez pożegnania, całkowicie zrywając z nią kontakt. Chociaż pisała do niego często, nie odpowiadał na listy i dopiero gdy poinformowała go, że spodziewa się dziecka, przysłał jej krót­ką wiadomość, w której zaparł się ojcostwa i nazwał ją intere­sowną rozpustnicą.

Kobieta uniosła się honorem i postanowiła wymazać z pa­mięci istnienie tego człowieka. Jeśli zachował się jak ostatni drań i wyrzekł własnego syna, to ona nie chciała mieć z nim nic wspólnego. Żałowała, że kiedyś uległa uczuciu do człowieka, który nie był go wart.

Od sześciu lat, dzień po dniu, walczyła o przetrwanie, chwytając się dorywczych prac i często przymierając głodem. Zawsze jednak dbała o to, żeby Jae Woong miał co jeść i gdzie spać. Tułała się z nim po wynajmowanych ruderach, które w niczym nie przypominały domu, w jakim powinno dorastać dziecko. Mimo to starała się, żeby jakoś ogarnąć tchnące stę­chlizną pomieszczenia i stworzyć synkowi w miarę bezpiecz­ne miejsce do życia.

Kilka miesięcy temu szczęście uśmiechnęło się do niej, a jawiła się nim praca w niewielkiej przetwórni rybnej, znaj­dującej się w pobliżu przystani. Pensja nie była może duża, ale za to stała. Co ważniejsze, Min Hwa, za zgodą właściciela przetwórni, mogła brać ze sobą do pracy synka. Gdy była ład­na pogoda, i tak większość dnia spędzał na pobliskiej plaży, jednak co jakiś czas zaglądał do hali, w której pracowała mat­ka. Gdy padało, przesiadywał pod zadaszeniem i lepił z błota figurki lub w magazynku malował rysunki na starych, niepo­trzebnych kartonach.

Pan Cho, właściciel przetwórni, zastrzegł tylko, że obecność chłopca w hali nie może być kłopotliwa dla nikogo ani tym bardziej odciągać uwagi matki od pracy. Inne kobiety krzy­wym okiem patrzyły jednak na takie pobłażanie w stosunku do nowej pracownicy i dlatego zaczęły plotkować, że ta świadczy usługi seksualne za pieniądze i pewnie jest utrzymanką swoje­go pracodawcy. Złośliwości nie ograniczały tylko do nieżyczli­wych słów. Na każdym kroku starały się uprzykrzyć jej życie, dokuczając i obarczając dodatkowymi obowiązkami.

W zeszłym tygodniu, chcąc zrobić dowcip nielubianej ko­leżance, kazały jej iść do chłodni po nowe bloczki lodu. Gdy Min Hwa zajęta była nakładaniem lodowych kostek do wia­dra, zatrzasnęły drzwi, zamykając ją wewnątrz. Grube ścianywytłumiły krzyki przerażonej kobiety, która, dygocząc z zimna, daremnie próbowała doprosić się ratunku. Z opresji, po kilku­dziesięciu minutach przebywania w lodowej pułapce, wyswo­bodzili ją dopiero robotnicy, którzy przynieśli świeżą partię ryb.

Przemarznięta i ledwie żywa z trudem trzymała się na no­gach, jednak nie mogła liczyć na zrozumienie i wsparcie. Za­raz po opuszczeniu chłodni musiała stanąć do dalszej pracy. W dodatku otrzymała ostrą reprymendę od pana Cho, który - przyjmując wyjaśnienia pozostałych pracownic - uznał, że chcąc zrobić sobie samowolną przerwę, przeszła do po­mieszczenia z lodem, gdzie pechowo się zatrzasnęła. Min Hwa zrezygnowała z tłumaczenia szefowi, jak było naprawdę, wie­dząc, iż jej słowo nie miałoby większego znaczenia w zestawie­niu ze słowami tylu osób, które sprzysięgły się, żeby świadczyć przeciwko niej.

Niby niewinny żart pociągnął za sobą poważne konsekwen­cje dla zdrowia matki Jae Woonga. Przemarznięta do szpiku kości, mimo mijającego czasu, nie potrafiła się rozgrzać. Bez przerwy było jej zimno i wstrząsały nią dreszcze, do których po kilku dniach dołączyła gorączka i dokuczliwy, coraz bar­dziej duszący kaszel. Na wizytę u lekarza nie było jej stać, ale liczyła, że nawet bez niej wkrótce poczuje się lepiej. Wolnego na wykurowanie się też nie chciała brać, wiedząc, że przestój równa się utracie wynagrodzenia. Dlatego, mimo iż oddychało się jej coraz ciężej, a gorączka nie chciała ustąpić po tabletkach kupionych w aptece, nadal przychodziła do przetwórni i stara­jąc się ukrywać objawy złego samopoczucia, dzielnie trwała na swoim stanowisku.Dziś, chociaż minął już ponad tydzień od żartu koleża­nek, nadal czuła się fatalnie. Poprawa nie następowała, było wręcz jeszcze gorzej. Z ogromnym trudem zwlekła się z łóżka i przyszykowała do pracy, walcząc z obezwładniającą słabością i uczuciem brakującego tchu. Jej oddech był płytki, przyspie­szony, nierówny, w dodatku świszczący. Chwilami miała wraże­nie, że nie może zaczerpnąć powietrza.

W drodze do przetwórni, chociaż miała do przejścia za­ledwie około kilometra, przystawała co trochę, by wyrównać oddech i odpocząć. Jej dziwne zachowanie nie uszło uwadze małego Jae Woonga.

- Mamo, źle się czujesz? - zapytał, gdy zatrzymała się po raz czwarty i podparłszy się jedną ręką o ścianę budynku, dyszała ciężko przez szeroko otwarte usta, chwytając łap­czywie powietrze.

- Nic mi nie jest - uśmiechnęła się do synka. - Nie wyspałam się i jestem trochę zmęczona.

Jej wyjaśnienia uspokoiły malca. Podał jej rękę i trzymając za dłoń, szedł u jej boku aż do przetwórni. Tam się rozstali, matka weszła na halę, a Jae Woong, z racji tego, że była ładna pogoda, pobiegł na plażę.

- Znowu spóźniona! - Jedna z pracownic od razu zwróci­ła uwagę przybyłej kobiecie. - Tylko opierdalać się potrafisz, a kasę chcesz brać jak my. No, do roboty, laleczko! Co się tak telepiesz? Wkładaj fartuch i zabieraj się za ryby!

Min Hwa skinęła głową i sięgnęła po wielki, gumowany fartuch. Założyła go na siebie, tak samo jak długie rękawice, i zajęła stanowisko przy wielkim, metalowym stole.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

Kambukka Olympus
Kambukka Lagoon

REKLAMA