Kronika policyjna
25 czerwca 2010
Stały klient. Nie czyń drugiemu... Zimny prysznic w myjni. Za 150 złotych zrobili demolkę. Kłamstwo nie popłaca.
Stały klient
Po dokładnym sprawdzeniu pojazdu ciężarowego okazało się, że numer VIN w dowodzie rejestracyj-nym nie jest zgodny z numerem VIN w aucie. Jednak nie tylko to było niezgodne z prawdą. Na ulicy Wóycickiego policjanci zatrzymali do kontroli kieru-jącego mitsubishi. Zarówno wygląd, jak i zachowanie mężczyzny wzbudzały podejrzenia. W pewnej chwili podszedł do nich obcy mężczyzna i wskazał kie-rującego jako sprawcę kolizji z trzema innymi samo-chodami. Nie zgadzał się tylko samochód: świadek uparcie twierdził, że 45-letni Józef P. kierował wtedy autem ciężarowym. Okazało się, że przechodzień ma rację, a pan Józef faktycznie szarżował wcześniej swoją ciężarówką, uszkadzając trzy auta i bramę. Powodem takiej jazdy były deski, które ukradł ze składu budowla-nego. Kiedy pan Józef został zatrzymany, samochód z deskami stał spokojnie zaparkowany przy ulicy Wólczyńskiej na terenie jego firmy budowlanej. Okazało się, że deski o wartości 10 tys. zł ukradł ze składu budowlanego przy ul. Arku-szowej, gdzie był stałym klientem. Pan Józef został zatrzymany.Nie czyń drugiemu...
Gadulstwo przypisywane jest kobietom. Czy słusznie? Są liczne przykłady na to, że panowie przewyższają w tej sztuce panie, a ich zachowanie może prowadzić do nie-oczekiwanych skutków. Piotr N. prowadził swój warzywniak od wielu lat. Był lubiany wśród klientów, miał jednak pewną wadę - lubił wsadzać nos w nieswoje sprawy. Od wielu miesięcy naprawiał swoje auto u tego samego mechanika samochodowe-go. Ponieważ pojazd był stary, wizyty były coraz częstsze. Sebastian S., właściciel warsztatu, zatem coraz częściej słyszał komentarze na temat prowadzenia firmy oraz swojego pomocnika Marka K. Pan Piotr stał nad nimi i czekając na swój sa-mochód bez przerwy raczył obu mężczyzn uporczywym gadaniem. Poirytowani za-chowaniem klienta panowie nie wytrzymali i postanowili coś z tym zrobić. Sebastian S. kazał... pracownikowi dzwonić z pogróżkami do klienta, a Marek K., w obawie przed utratą pracy, posłusznie wykonywał polecenia pracodawcy. Właściciel wa-rzywniaka nie przejmował się tymi telefonami, jednak gdy usłyszał, że ma zacząć płacić haracz za ochronę sklepu, o groźbach poinformował policję. Mężczyznom zo-stały przedstawione zarzuty za usiłowanie wymuszenia rozbójniczego. Co się stało z gadułą? Pewnie znalazł kolejny warsztat, wszak wciąż jeździ swoim starym autem...Zimny prysznic w myjni
Na jednej z posesji na Bielanach znajduje się myjnia, a obok niej stoi duża przy-czepa, służąca za biuro i szatnię pracowników. W jeden z czerwcowych wieczorów właściciel posesji usłyszał ujadanie psa. Poszedł więc sprawdzić, co się stało. Za-uważył młodego mężczyznę, który wyrwał właśnie kratę z okna. Na widok właści-ciela lokalu, włamywacz zaczął uciekać. Szybko powiadomiono policję. Niedosżłym rabusiem okazał się Daniel Z., pracownik myjni. Wyszło na jaw, że w czasie pracy wyszedł coś załatwić i wrócił po dwóch godzinach pijany. Właścicielka firmy słusznie odesłała go do domu. 27-latek postanowił się zemścić, włamując się do biura. Wybił szybę, uszkodził elewację i armaturę kuchenną. Straty sięgają 1,8 tys. złotych. Oczywiście, pijany trafił pod zimny prysznic w izbie wytrzeźwień, a kolejny czeka go w sądzie.Za 150 złotych zrobili demolkę
Dochodziła godzina duchów, gdy do drzwi jednego z mieszkań na Bielanach zapu-kało dwóch mężczyzn. Właściciel lokalu nie wpuścił nocnych gości do swojego mieszkania, szczególnie że żądali zwrotu 150 złotych. Ich natarczywe zachowanie zbudziło dozorcę, który od tej chwili obserwował intruzów. W pewnym momencie Łukasz D. i Sebastian P., zrezygnowani odmową dłużnika, wyszli na parking. Od-szukali jego samochód i zaczęli demolować stojący pojazd. Od razu zareagował do-zorca, który powiadomił o tej sytuacji właściciela, a ten - policję. Podczas przesłu-chania obaj przyznali, że był to akt zemsty na dłużniku.Kłamstwo nie popłaca
Jarosław K. zgubił przepustkę do pracy i telefon komórkowy, który stanowił włas-ność jego kobiety. Bojąc się reakcji partnerki, wymyślił pewną historyjkę. Do ko-mendy zgłosiła się kobieta z informacją, że przy stacji metra na Bielanach, został napadnięty jej partner. Z jej relacji wynikało, że napastnicy zaatakowali go, pobili i okradli. Zginął telefon komórkowy, który był jej własnością oraz przepustka do pracy. Mężczyzna w czasie przesłuchania nie potrafił podać żadnych szczegółów. Nie tylko nie widział napastników, ale nic nie pamiętał, bo wszystko działo się bar-dzo szybko. Policjanci nabrali podejrzeń, że rzekoma ofiara wszystko wymyśliła. W ciągu kilku dni Jarosław K. z pokrzywdzonego stał się podejrzanym. W rzeczywis-tości telefon i przepustkę najprawdopodobniej zgubił, wracając z pracy, a na kłam-stwo zdecydował się ze strachu przed awanturą. Konsekwencje przerosły jednak jego intencje - nie spodziewał się, że jego partnerka pójdzie na policję, a z kolei ona, że donosi na towarzysza życia. Jak widać kłamstwo nawet w dobrej wierze nie popłaca.jk
na podstawie informacji policji