Kronika policyjna
20 kwietnia 2007
Przestępca w szafie. Przechodnie złapali. Zazdrośnik. Szpitalny parkingowy na rauszu. Wyłudzić ubezpieczenie. Ojciec z nożem. Domowy kompocik. Zlecił porwanie, bo się pokłócili. Okradała wynajmujących.
Przestępca w szafie
50-letni Dariusz Ś., członek grupy podejrzanej o liczne napady z bronią, zabójstwa, wymuszenia i handel narkotykami został ujęty w mieszkaniu na Wrzecionie. Gang działał od 2002 roku na terenie Warszawy i północnego Mazowsza. W marcu po-licjanci zatrzymali trzynastu jego członków. Wtedy z obławy wymknął się Dariusz Ś. Nie cieszył się wolnością zbyt długo. Wpadł w jednym z mieszkań na Wrzecionie. Policjanci musieli wyważyć drzwi. Poszukiwany bandyta schował się w szafie. Za udział w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym mężczyźnie grozi do 8 lat więzienia.Przechodnie złapali
Na przystanku na ul. Wólczyńskiej do jednego z czekających na autobus pasażerów podszedł nieznany mu mężczyzna i zaczął bić go po twarzy. Z kieszeni kurtki zabrał mu portfel i uciekł w kierunku pobliskich bloków zostawiając oszołomioną ofiarę na przystanku. Napaść widzieli inni czekający na autobus. Świadkowie ruszyli w pościg za złodziejem. 27-letni Andrij M., obywatel Ukrainy, został szybko złapany i prze-kazany w ręce policji. Decyzją sądu trafił na trzy miesiące za kratki. Mężczyźnie grozi teraz do 12 lat pozbawienia wolności.Zazdrośnik
21-letnia Magdalena G. otrzymywała nieprzyjemne sms-y. Ich autorem był Robert S., jej były partner życiowy i ojciec jej dziecka. Kobieta twierdzi, że nie mógł się pogodzić z tym, że nie są już parą, a ona próbuje sobie ułożyć życie z innym męż-czyzną. Przesyłając wiadomości tekstowe 27-latek groził, że ją zabije. W wielka-nocny poniedziałek mężczyzna próbował wtargnąć także do jej mieszkania. Kiedy Magdalena G. nie chciała wpuścić go do środka, Robert S. wpadł we wściekłość. Zaczął kopać w drzwi na klatce schodowej wybijając w nich szyby. Następnie doniczkami stojącymi na parapecie rzucał w drzwi mieszkania Magdaleny G. Zdenerwowana kobieta zadzwoniła po policję. Zazdrosny mężczyzna mający we krwi 1,5 promila alkoholu trafił do izby wytrzeźwień.Szpitalny parkingowy na rauszu
Policjanci patrolujący okolice Szpitala Bielańskiego zwrócili uwagę na zachowanie parkingowego. Młody chłopak obsługujący przyszpitalny parking najwyraźniej był pijany. Już w czasie wylegitymowania od 23-letniego Łukasza K. wyraźnie czuli woń alkoholu. Mężczyzna wiedział, że za picie w pracy będzie miał problemy. Zapro-ponował więc policjantom 250 złotych za to, by "wszystko zostało między nimi". Pogorszył tylko swoją sytuację. Z wynikiem 2,8 promila trafił do izby wytrzeźwień. Odpowie nie tylko za pracę pod wpływem alkoholu, ale też za próbę przekupienia policjantów. Grozi mu za to do ośmiu lat więzienia.Wyłudzić ubezpieczenie
Do bielańskiej komendy zgłosił się Marek B. Mężczyzna opowiedział policjantom, że przyjechał z żoną na Cmentarz Wawrzyszewski. Swój samochód zostawił na pob-liskim niestrzeżonym parkingu. Twierdził, że kiedy po kilkudziesięciu minutach opuścił cmentarz auto zostało skradzione. Policjanci prowadzący śledztwo w tej sprawie doszli do jednego wniosku: żadna kradzież nie miała miejsca, a za zniknię-ciem auta stoi sam "pokrzywdzony". Mężczyzna został ponownie przesłuchany. Kiedy usłyszał kilka szczegółowych pytań, pogubił się w zeznaniach. Był zasko-czony, że policjanci znają doskonale całą historię. W końcu przyznał, że nie było żadnej kradzieży. Marek B. postanowił, że zgłosi zaginięcie samochodu i dzięki temu otrzyma ponad 20 tys. złotych odszkodowania od ubezpieczyciela. Liczył jeszcze na dodatkowy zarobek, gdyż samochód chciał sprzedać na części. Teraz nie ma co liczyć na zastrzyk gotówki. Za zawiadomienie o niepopełnionym przes-tępstwie, składanie fałszywych zeznań i usiłowanie wyłudzenia odszkodowania grozi mu do ośmiu lat więzienia. Tylko w poprzednim tygodniu policjanci z Bielan i Żoli-borza rozpracowali trzy fikcyjne zgłoszenia kradzieży aut. Udaremnili wyłudzenie z firm ubezpieczeniowych odszkodowań na łączną sumę 325 tysięcy złotych.Ojciec z nożem
Wyrodny, pijany ojciec groził policjantom, że skrzywdzi swojego dwuipółletniego synka. 48-letni Marek F. przystawił chłopcu nóż do szyi i odkręcił gaz w kuchence krzycząc, że wszyst-kich wysadzi w powietrze. Do dramatycznych wydarzeń doszło w jednym z mieszkań przy ul. Hajoty. Przerażona 24-letnia Marta D. wezwała policję, ponieważ mężczyzna, z którym miesz-kała, urządził awanturę, groził że ją zabije i nie pozwalał jej wyjść z dzieckiem na spacer. Kiedy chciała to zrobić, Marek F. wylał na nią talerz zupy. Do mieszkania kobieta wróciła razem z policją. Na widok funkcjonariuszy Marek F. wpadł w szał. Chwycił swojego synka i przysta-wił mu nóż do szyi. Groził, że zrobi dziecku krzywdę, jeśli kobieta razem z policją na-tychmiast nie opuści mieszkania. Nagle rzucił się na jednego z policjantów z nożem, całe szczęście niecelnie. W pewnym momencie Marek F., cały czas trzymając dziecko, odkręcił kurki w kuchence gazowej. Krzyczał, by policjanci wyszli z mieszkania, bo za chwilę wszyscy wylecą w po-wietrze. Funkcjonariusze udali, że wychodzą. W tym czasie jeden z nich odciął dopływ gazu i wezwał dodatkowe patrole. Drugi schował się w pokoju. Kiedy desperat był przekonany, że stróże prawa opuścili mieszkanie, wyszedł z kuchni z dzieckiem. W ręku nie miał już noża. Wtedy schowany w sąsiednim pomieszczeniu policjant obezwładnił go. Jak się okazało Marek F. był pijany. We krwi miał 2,2 promila alkoholu. Trafił do izby wytrzeźwień. Odpowie za narażenie syna na utratę życia i zdrowia, a także za groźby w stosunku do Marty D.Domowy kompocik
Kiedy weszli policjanci, właśnie mieszał domowy heroinowy kompocik drewnianą łyżką w kotle. Ponad 500 działek "kompotu", 15 kg suszu ma-kowego, odczynniki chemiczne i sprzęt nie-zbędny do produkcji narkotyków nie pozosta-wiały wątpliwości, czym zajmował się 51-latek. To była kolejna wytwórnia polskiej heroiny. Di-lerem okazał się Sławomir P., zajmujący jedno z mieszkań przy ul. Przytyk. Kiedy wieczorem policjanci weszli do mieszkania, zastali w nim kompletnie zaskoczonego 51-latka. Mężczyzna siedział na łóżku i drewnianą łyżką mieszał w garnku brunatną ciecz. Jak się okazało, był to wywar, z którego przygotowywał następnie polską heroinę. W jego mieszkaniu policjanci znaleźli całą linię służącą do produkcji środków odurzających, 15 kg suszu makowego i prze-tworzoną już słomę makową, a także ponad 500 działek gotowego narkotyku. Na tym nie skończyły się kłopoty Sławomira P. W czasie przeszukania jego mieszkania policjanci znaleźli także amfetaminę oraz odkryli, że mężczyzna nielegalnie pobiera energię elektryczną.Zlecił porwanie, bo się pokłócili
Policjanci zatrzymali 23-letniego mężczyznę, który zlecił porwanie młodego miesz-kańca Bielan. Przypomnijmy, że pod koniec lutego do bielańskiej policji przyszedł 24-letni Szymon B. zgłaszając napaść. Opowiedział, że dwóch mężczyzn podają-cych się za policjantów, siłą wciągnęło go do samochodu. Wywieźli go na teren opuszczonych ogródków działkowych i tam dotkliwie pobili. Jeden z porywaczy cały czas groził mu nożem. Przestępcy zabrali mu pieniądze i telefon komórkowy. Skatowanego zostawili na odludziu i odjechali. Pod koniec marca w ręce bielańskich policjantów wpadł jeden z porywaczy. Sąd zastosował wobec niego trzymiesięczny areszt. Policjanci dalej intensywnie pracowali nad tą sprawą, ponieważ nadal nie wiedzieli, kto był zleceniodawcą porwania. Wreszcie wpadli na trop Mirosława S. Zupełnie zaskoczonego przestępcę dosłownie wyciągnęli z łóżka. 23-latek przyznał, że miał w miejscu pracy zatarg z Szymonem B. Zlecił więc swojemu znajomemu Mariuszowi G., by ten się z nim "rozprawił". Teraz poniesie za to odpowiedzialność.Okradała wynajmujących
Najpierw wynajmowała pokój w mieszkaniu studenckim. Potem okradała swoich współlokatorów. Jej ofiarą padło kilkanaście osób w całej Warszawie. Sprawę kra-dzieży zgłosiła para młodych ludzi wynajmująca mieszkanie przy ul. Renesansowej. Chcąc obniżyć koszty jego utrzymania postanowili wynająć jeden z pokoi. Za-mieścili więc ogłoszenie w internecie. Na anons odpowiedziała młoda dziewczyna, która przedstawiła się imieniem Agata. Młodzi ludzie doszli do porozumienia i nowa lokatorka noc spędziła w ich mieszkaniu. Następnego dnia poprosiła współlokatora o pomoc. Chodziło o przewiezienie jej rzeczy z poprzednio zajmowanego mieszka-nia. 23-letni Dawid K. chętnie zgodził się pomóc nowej koleżance. O umówionej porze czekał na nią pod jednym z bloków na Woli. Po kilkudziesięciu minutach zaczął się niepokoić, gdyż dziewczyna się nie pojawiła. Dzwonił do Agaty, ale jej telefon nie odpowiadał. W końcu zniecierpliwiony wrócił do domu. Kiedy przekroczył próg mieszkania wszystko stało się dla niego jasne. Chłopak zorientował się, że został oszukany i okradziony przez nową lokatorkę. Z jego pokoju zniknął laptop, dwa aparaty fotograficzne, ubrania i kosmetyki. Agata P. ulotniła się bez śladu. Bielańscy policjanci ustalili, że oszustka nie nazywa się Agata, lecz Anna N. (24 l.) i ma na swoim koncie więcej tego typu kradzieży. Posługiwała się dokumentami i nazwiskiem Agaty P., od której w lutym wynajęła pokój w Śródmieściu. Tam rów-nież po kilku dniach zniknęła bez śladu zabierając laptop, aparat fotograficzny, od-twarzacz mp3, dokumenty i karty bankomatowe właścicielki mieszkania. Policjanci trafili do obecnie wynajmowanego przez złodziejkę mieszkania. W lokalu przy ul. Elbląskiej znaleźli sprzęt skradziony z innych mieszkań. 24-latka czuła, że policjanci są na jej tropie. Uciekła z mieszkania i zostawiła wszystko. Wpadła jednak nas-tępnego dnia na Bemowie. Policjanci wytropili ją przy ul. Czumy. Ofiarami Anny N. padło kilkanaście osób w całej Warszawie. Wszyscy, którzy zostali okradzeni w taki sposób proszeni są o kontakt z Komendą Rejonową Policji na Bielanach - ul. Że-romskiego 7 nr tel. 022 603-71-55 lub 022 603-10-18.cehadeiwu
na podstawie informacji policji