Krawcowa to taki ginący zawód, czy rzeczywiście?
21 listopada 2012
"Zakorzenieni w Legionowie" to nowy cykl prezentujący ludzi, którzy z okolicą związani są od lat. Tu żyją i pracują, nierzadko wykonując zapomniane od dawna zawody. W tym wydaniu - pani Jolanta Karczewska, która prowadzi pracownię krawiectwa miarowego przy ulicy Siwińskiego 9 w Legionowie.
Dobry krawiec to prawdziwy artysta
- Szyję głównie dla kobiet. Stroje wizytowe, suknie ślubne, wieczorowe, choć robię też poprawki. W tym zawodzie ważne jest wyczucie. Nie chodzi tylko o to, aby skroić według wzorów, ale też doradzić klientowi, dobrać odpowiednie rozwiązania techniczne, by był fajny efekt.
Krawiectwo to zdaniem pani Jolanty prawdziwa sztuka. Trzeba się znać na rzeczy, aby strój dobrze się układał na danej osobie. - Szyję także dla osób niepełnosprawnych lub bardzo otyłych - dodaje krawcowa. - To jest wyzwanie, bo to są bardzo nietypowe rozmiary.
Zdaniem krawcowej klienci są obecnie bardzo wymagający. - Czasem wymyślają zadania, które ze względów technicznych są trudne do zrobienia. Wtedy muszę omawiać z nimi każdy szczegół. Albo jedziemy do hurtowni i wybieramy razem odpowiednie materiały - ja patrzę na stronę techniczną, klient na wizualną. Ale takie zlecenia są najciekawsze, bo to jest wyzwanie! Sprawia mi przyjemność radość zadowolonej klientki przy odbiorze kreacji...
Pani Jolanta przez pewien czas pracowała w dużym zakładzie odzieżowym, ale tam - jak mówi - nie odnalazła się: - To jest produkcja taśmowa. Jedna pani szyje tylko rękawy, druga wszywa suwaki i tak dalej... Mi akurat to nie odpowiadało.
Szybka kariera
Gdy 10 lat temu Jolanta Karczewska otworzyła pracownię przy ul. Siwińskiego, szybko zjednała sobie sympatię okolicznych mieszkańców i zdobyła duże grono stałych klientów. Co chwilę ktoś przychodzi do zakładu.
- Początkowo sama tu pracowałam, teraz zatrudniam dwie osoby - mówi pani Jolanta. - Jest wielu stałych klientów. Muszę powiedzieć, że choć pochodzę z Elbląga, mam teraz w Legionowie dużo więcej znajomych! Szyłam także dla osób mieszkających w Niemczech, USA, Australii, Włoszech.
W pracowni pani Jolanty znajduje się kilka maszyn do szycia i manekinów krawieckich. Jest też przymierzalnia. - Oprócz maszyn, overlocka mam też kilka dodatkowych narzędzi, które są pomocne przy szyciu na przykład gorsetów, przyszywaniu guzików. Mam dużo takich zleceń, z którymi zwykła maszyna by sobie nie poradziła - tłumaczy krawcowa. - Czasem klienci mają naprawdę niezwykłe pomysły - pióra, imitacje piór, kwiatów...
- Szycie zmienia się wraz z porami roku - opowiada pani Jolanta. - Wiosna - sukienki komunijne, garsonki, ubiory koktajlowe, lato - głównie suknie ślubne i wizytowe, ubiory na bankiety i wesela, jesień - ubiory do biura, garsonki, sukienki, bluzki, spodnie, zima - ubiory wieczorowe, sylwester, karnawał, studniówki. Przez te 10 lat zamówienia się nie zmieniły. Zmienia się tylko moda i za nią staram się podążać - dodaje krawcowa. - Sama trochę projektuję. Widząc materiał przyniesiony przez klientkę, robię kilka projektów, z których wybieramy jeden. Może się to wydawać dziwne, ale już w wieku 6 lat postanowiłam być krawcową - wyznaje z zadowoleniem.
kz
W Twojej okolicy funkcjonuje zakład lub firma, która na dobre wpisała się w krajobraz Legionowa? Mieszkasz tu od lat, wykonujesz odrobinę "niedzisiejszy", choć bardzo potrzebny zawód? Pisz: echo@gazetaecho.pl , dzwoń 22 614-58-28. Może i Ty jesteś już zakorzeniony w Legionowie...