Mówi się, że stalking, czyli uporczywe nękanie innych osób, jest domeną mężczyzn. Tymczasem na Białołęce okazało się, że kobiety też sobie nieźle folgują w tej dziedzinie...
REKLAMA
Od sierpnia ubiegłego roku białołęczankę nękała 50-letnia Białorusinka. O różnych porach dnia czy nocy wydzwaniała do niej, wysyłała obraźliwe smsy, nachodziła w pracy, śledziła i groziła. Wreszcie warszawianka nie wytrzymała i zawiadomiła policję. Mundurowi zatrzymali obywatelkę Białorusi pod pracą pokrzywdzonej. Chociaż "zatrzymali" to łagodne określenie - podczas akcji kobieta gryzła i drapała policjantów, a nawet po unieruchomieniu bluzgała słowami powszechnie uznanymi za nieparlamentarne.
W prokuraturze usłyszała zarzut stalkingu, do którego doszło znieważenie funkcjonariuszy na służbie i naruszenie ich nietykalności.
Teraz ma trzy miesiące na powrót do równowagi, a ile lat spędzi za kratkami - zadecyduje sąd.
TW Fulik Autor zamieszcza swoje teksty na podstawie informacji pozyskanych operacyjnie od służb mundurowych