Kłopoty rodzin wielodzietnych. Co daje Karta Dużej Rodziny?
18 listopada 2015
O polityce prorodzinnej politycy mówią chętnie. I ci z samej góry, i ci ze szczebla samorządowego. Wszyscy deklarują pomoc rodzinom wielodzietnym. Gdyby zebrać te wszystkie deklaracje i chwalenie się działaniami, to można by odnieść wrażenie, że wielodzietnym rodzinom od dekad nie żyło się lepiej. A jak jest naprawdę? Jak się żyje rodzinom wielodzietnym w Legionowie?
Co daje karta?
Niższe opłaty w gminnych żłobkach i przedszkolach (30 do 50 procent), zniżki na zajęcia organizowane przez Miejski Ośrodek Kultury i Arenę Legionowo (50 procent), ulgowe wejścia na basen przy Zespole Szkół nr 2 (50 procent), pierwszeństwo w udziale w programach prozdrowotnych. Do programu dołączyło też kilkadziesiąt firm i sklepów. Można taniej zamówić pizzę, kupić kwiaty, zrobić zakupy w sklepach PSS Społem (pod warunkiem posiadania karty rabatowej), kupić rower z 5-procentowym upustem, ale też np. skorzystać z ulgi na zajęcia w szkole tańca Roberta Kochanka.
Ile jest w Legionowie rodzin wielodzietnych? Dokładnie nie wiadomo. Prezydent Roman Smogorzewski szacuje ich liczbę na kilkaset. Wiadomo za to, że z Karty Dużej Rodziny korzysta w Legionowie 131 rodzin. Rodziny wielodzietne wyglądające od wielu lat realnej pomocy, bardziej niż na korzyści wynikające z ogólnopolskiej czy miejskiej karty, liczą dziś na spełnienie przedwyborczych obietnic Prawa i Sprawiedliwości i wprowadzenie dodatku 500 zł na dziecko. Co o niej myślą? Większość tych, z którymi rozmawiam, kartę ma i z niej korzysta, choć wytykają też jej braki. Tomek - ojciec siedmiorga dzieci mówi: - Dobrze, że taka karta jest. Choć to jak funkcjonuje, świadczy o tym, że władze, także Legionowa, nie mają pojęcia, czym jest rodzina wielodzietna.
Opowiada, że chciał pójść z rodziną na basen i skorzystać z ulgi. Okazało się, że obowiązuje tylko w dni robocze albo rano, kiedy dzieci są w szkole albo po godzinie 21. - Kto normalny idzie z dziećmi na basen o tej godzinie? - pyta retorycznie. W MOK-u z kolei karta upoważnia do zniżki w zajęciach prowadzonych tylko przez etatowych pracowników, za większość zajęć trzeba płacić normalnie.
W dodatku w wielu miejscach na biletach, czy rachunkach jest wypisywana adnotacja w rodzaju: "zakupiono na Kartę Dużej Rodziny". Niby nie ma w tym nic złego, ale chodzi o to, że wielu członków rodzin wielodzietnych czuje się nieswojo. - Mam kartę, ale tak naprawdę korzystając z niej, czuję się prawie winna. Nie wstydzę się tego, że mam tyle dzieci, ale takie stygmatyzowanie mi się nie podoba - mówi wychowująca pięcioro dzieci Monika.
A realna pomoc?
Większość z rodziców wychowujących więcej niż trójkę dzieci głośno marzy o ulgach, które obniżyłyby realnie koszty utrzymania. - W Warszawie jest bezpłatna komunikacja dla rodzin z co najmniej czwórką dzieci. Gdyby była w Legionowie, to byłaby to dla mnie istotna pomoc - mówi dojeżdżająca do pracy Wioletta. - Albo gdyby stworzyć, jak np. w Wielkiej Brytanii, chociaż minimalny pakiet socjalny, żeby jedno z rodziców mogło poświęcić się prowadzeniu domu. Bo wieloosobowa rodzina to ciężka codzienna praca. A ja pracować muszę, bo z jednej pensji nie wyżyjemy. - Gdyby tak np. na wywóz śmieci była zniżka, jak w Wieliszewie albo w Jabłonnie - dodaje jej mąż Zbyszek. Większość rodziców z rodzin wielodzietnych boryka się właśnie z takimi problemami wynikającymi z mnożenia każdego, dla innych drobnego, wydatku przez większą liczbę osób.
- Często nie stać nas na leki i jedzenie, kto myśli wtedy o tym, żeby zabierać dzieci do sklepu z zabawkami albo iść z nimi na basen? - pyta Monika. Owszem rodziny wielodzietne najczęściej korzystają z zasiłku rodzinnego i dodatku dla rodzin wielodzietnych, ale to miesięcznie najwyżej kilkaset złotych.
Dla kogo są mieszkania komunalne?
Wiele rodzin wielodzietnych boryka się też z problemami mieszkaniowymi. Gniotą się z rodzicami, teściami albo słono płacą za wynajem. Nie mogą liczyć na ułatwienia, mimo widocznej na stronie urzędu miasta deklaracji o preferencjach w tym względzie dla rodzin. Mogą co najwyżej dostać dodatek mieszkaniowy, ale to maksymalnie 70 procent czynszu odprowadzanego do spółdzielni i ewentualnie groszowy dodatek energetyczny. Na pytanie, co ma zrobić rodzina, która mieszkanie wynajmuje, bo własnego nie ma i szans na kredyt również, a ledwo wiąże koniec z końcem, urzędniczka z wydziału mieszkaniowego legionowskiego ratusza rozkłada bezradnie ręce. Prawo do mieszkania komunalnego takiej rodzinie przysługuje, ale mieszkań nie ma. Średnio czeka się na nie w Legionowie osiem lat. Rozpoczęta inwestycja na Kozłowce, to tylko kropla w morzu potrzeb. Co więc, jeśli rodzina wyląduje na bruku? Wtedy skierujemy do noclegowni - odpowiada. W takim podejściu także jest jakiś ślad traktowania rodzin wielodzietnych jako skazanych na biedę z własnej winy albo wręcz "patologicznych" z definicji.
Flagą polityki prorodzinnej przed wyborami macha się łatwo, ale realna pomoc tak ze strony państwa, jak i miasta, jest znikoma. Legionowska Karta Dużej Rodziny większe ma znaczenie dla samego miasta. Pomaga stworzyć jego wizerunek jako przyjaznego rodzinom i dbającego o rodziny wielodzietne. Za tym ładnym propagandowym wizerunkiem niewiele się jednak kryje. Rodziny wielodzietne wyglądające od wielu lat realnej pomocy, bardziej niż na korzyści wynikające z ogólnopolskiej czy miejskiej karty, liczą dziś na spełnienie przedwyborczych obietnic Prawa i Sprawiedliwości i wprowadzenie dodatku 500 zł na dziecko. - Nie głosowałam na PiS, ale ten punkt ich programu popieram. To krok ku normalności, ku rozwiązaniom, które od dawna funkcjonują na Zachodzie - w Wielkiej Brytanii, Holandii, czy w całej Skandynawii - mówi Monika i dodaje: - A jak się politycy z obietnic nie wywiążą, to z tej akurat obietnicy, na pewno ich rozliczymy!
(wk)