Kleszcze w Warszawie mają się świetnie. "Uważać trzeba stale"
26 kwietnia 2017
Niemal co czwarty stołeczny kleszcz zarażony jest boreliozą. Jednak lista groźnych chorób jest dłuższa.
Wiosna, wiosna, wiosna! Niewątpliwie miło jest wyskoczyć z blokowiska w plener. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie świadomość, że ten wyczekiwany kontakt z naturą, oprócz niewątpliwych dobrodziejstw, niesie też pewne ryzyko. Sprawcą naszych problemów mogą stać się kleszcze. Te niepozorne pajęczaki odżywiają się krwią, a człowiek jest jednym z ich żywicieli. Część zarażona jest patogenami. Przenoszone na przedstawicieli naszego gatunku powodują szereg chorób. Niektóre z nich mogą mieć ciężki przebieg, a w skrajnych przypadkach kończyć się śmiercią. Do najczęściej występujących należy borelioza, a do najbardziej znanych kleszczowe zapalenie mózgu. Myliłby się ten, kto sądzi, że duże miasto, jakim jest Warszawa, wolne jest od zagrożeń, które kojarzą się raczej z dzikimi ostępami. Kleszcze i tutaj zdobyły sporo przyczółków i nic nie wskazuje na to, by myślały o wyprowadzce.
- Jest w Warszawie kilka miejsc szczególnie zagrożonych. Należą do nich: Las Bielański, Las Kabacki, niezagospodarowane tereny ogrodu zoologicznego, Park Leśny Bemowo, Park w Kawęczynie. Także - Łazienki Królewskie - wylicza dr Marta Supergan-Marwicz, biolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Kleszcze, wbrew obiegowej opinii nie spadają na swe ofiary z górnych części drzew. Czają się w najniższych piętrach roślinności - w krzakach czy trawach. Pajęczaki te są ślepe. Można tu więc obalić jeden z szerzących się mitów, że odstrasza je bądź przyciąga jakikolwiek kolor. Zamiast wzroku wykorzystują do namierzenia swej ofiary specjalny organ - "narząd Hallera". Umiejscowiony na przedniej parze odnóży działa niczym radar.
- Kleszcze wystawiają "łapki" i czekają na ciepło, na zapach potu, na drgania gruntu - tłumaczy biolog. Co może się stać, gdy już nas skutecznie namierzą i wpiją w skórę? Być może nic. Najemy się trochę strachu i tyle. Jeśli jednak będziemy mieli pecha, trafimy na osobnika zarażonego i w porę go skutecznie nie usuniemy - kłopoty gotowe. Borelioza może być jednym z nich. To najczęściej występująca w Polsce i bardzo niebezpieczna choroba odkleszczowa. Jednym z sygnałów, że zachorowaliśmy jest pojawienie się tzw. "rumienia wędrującego", czyli czerwonawego okręgu, który z biegiem czasu promieniście się rozchodzi. Jednak ten charakterystyczny objaw występuje tylko u 40-60 procent zarażonych osób. Jeżeli nie ma rumienia, to innym ostrzegawczym sygnałem może być gorączka, stan grypopodobny, łamanie w kościach czy na przykład poczucie ospałości. Zarażone dzieci mogą wykazywać niechęć do zabawy i całymi dniami spać. Z badań prowadzonych przez dr Martę Supergan-Marwicz na terenie Warszawy wynika, że zarażony boreliozą jest niemal co czwarty kleszcz. Dużo mniej prawdopodobne jest zainfekowanie innymi chorobami. Wśród nich trzeba wymienić babeszjozę, która zasadniczo groźna, a nawet śmiertelna jest dla psów, ale niebezpieczna bywa też dla ludzi. Głównie jednak dla tych z obniżoną odpornością. Kolejna choroba to anaplazmoza. I wreszcie kleszczowe zapalenie mózgu. To ostatnie charakteryzuje się śmiertelnością na poziomie 1%. Jednak w Warszawie w praktyce choroby tej nie notowano. Dodać wypada, że kleszczowe zapalenie mózgu jest jedną z nielicznych chorób odkleszczowych, na które istnieją szczepionki. Nie można tego niestety powiedzieć o dużo bardziej rozpowszechnionej boreliozie. Mimo prowadzonych od lat prac badawczych, brak informacji o skutecznej szczepionce.
Jak się zabezpieczyć?
Jak można zminimalizować ryzyko zaatakowania przez kleszcze? Środki zaradcze mogą przybrać różną formę. Na pewno wyruszając w miejsca zagrożone warto spryskać się repelentem. Tu ważna uwaga: najbardziej skuteczne są te z dużą zawartością związku DEET. Repelenty zawierające go w stężeniu kilkunastu - kilkudziesięciu procent będą skuteczne nawet przez kilka godzin. Jednocześnie warto pamiętać, że to toksyczna, drażniąca substancja - nieobojętna i dla nas. Po powrocie ze spaceru jak najszybciej powinniśmy ją zmyć. Zła wiadomość jest taka, że nie powinno się jej stosować u dzieci. Radykalniejszą formą obrony, stosowaną niekiedy przez leśników, jest nasączanie ubrań permetryną. Środek ten nie odstrasza kleszczy, tylko je zabija. Jednak jedną z kluczowych kwestii jest dobór odpowiedniej odzieży. Na pewno warto założyć długie spodnie, wysokie buty, dbać by w miarę możliwości żaden skrawek odsłoniętego ciała nie stanowił zaproszenia dla miniaturowego intruza. Po powrocie z wędrówki zalecany jest szczegółowy przegląd ciała i kąpiel pod silnym strumieniem wody. Ze względu na fakt, że formy niedojrzałe w praktyce są nie do wykrycia, dodatkowym zabezpieczeniem może być szorowanie ciała szczotką z twardym włosiem. Co zrobić, jeśli znajdziemy wbitego kleszcza? Niewątpliwie przyda się pęseta. Należy uchwycić nią pajęczaka jak najbliżej skóry i wyciągnąć płynnym i stanowczym ruchem. Upewniajmy się, że w skórze nie została żadna część kleszcza a rankę starannie zdezynfekujmy. Obserwujmy też, czy nie pojawiają się objawy sugerujące chorobę.
- Kleszcze najaktywniejsze są wiosną i jesienią, a w ciągu doby rano i pod wieczór. Ale to nie oznacza, że w pozostałym czasie jesteśmy w pełni bezpieczni. Uważać trzeba stale - ostrzega biolog.
(AS)