Kleszcze w każdym zielonym zakątku. "Kiedyś było ich znacznie mniej"
12 czerwca 2017
Mnożą się na potęgę i są bardzo niebezpieczne. Naukowcy z SGGW szacują, że nawet 40% mazowieckich kleszczy jest zarażonych boreliozą.
W Polsce występuje 21 gatunków kleszczy. Nie mają naturalnych wrogów. Czekając na swoją ofiarę, potrafią pościć przez pół roku. Są wyjątkowo wytrzymałe i mnożą się w zastraszającym tempie. Samica kleszcza składa od 2 do 5 tys. jaj w ciągu roku. Samo ukąszenie kleszcza nie jest niebezpieczne. Problem zaczyna się wtedy, gdy pajęczak przenosi pierwotniaki, bakterie i wirusy. Dla ludzi wyjątkowo niebezpieczne są borelioza i odkleszczowe zapalenie mózgu. Z kolei np. psy zagrożone są babeszjozą. W walce z kleszczami skazani jesteśmy głównie na siły natury. Populację pasożytów skutecznie ograniczają bowiem długie i mroźne zimy. Pajęczakom nie sprzyja również susza.
Łagodna zima im służy
Naukowcy z SGGW przestrzegają przed kleszczami, których w tym roku - ze względu na łagodną zimę - jest wyjątkowo dużo. Niewielkie, zaledwie kilkumilimetrowe pajęczaki są świetnymi łowcami. Bytują na roślinach na wysokości do około 1,5 m. Swoje ofiary wypatrują przy pomocy narządu Hallera umiejscowionego na pierwszej parze odnóży. Kleszcz rozpoznaje swoją ofiarę po temperaturze i zapachu. Jednak żeby mógł zaatakować, ofiara musi podejść naprawdę blisko. - Problem jest wszędzie taki sam, jest ich po prostu dużo. Kiedyś było ich znacznie mniej. Inspekcja Weterynaryjna statystyk pod tym względem nie prowadzi, natomiast wcześniej pracowałem w powiecie warszawskim zachodnim, gdzie przeprowadzono badanie wśród pracowników Kampinoskiego Parku Narodowego i jak się okazało, co drugi miał w sobie przeciwciała w kierunku boreliozy, czyli z tą chorobą się zetknął. A przypominam, że w zasadzie jedynym w naszym klimacie źródłem zakażenia boreliozą są właśnie kleszcze - mówi Maciej Wierzchoń, powiatowy lekarz weterynarii w Nowym Dworze Mazowieckim.
Kleszcze w każdym zielonym zakątku
Co w sytuacji, gdy kleszcz "dopadnie" nas lub domowego zwierzaka? Wówczas ważne jest, by jak najszybciej się go pozbyć. Jeśli zauważymy i usuniemy intruza do 12 godzin od wpicia, ryzyko zakażenia przenoszonymi przez niego chorobami jest stosunkowo niewielkie. Trzeba pamiętać, by przy pozbywaniu się kleszcza go nie uszkodzić i nie sprowokować do wymiotów. Ograniczamy w ten sposób ryzyko dostania się do naszego organizmu chorobotwórczych drobnoustrojów. - Trzeba stosować dobre substancje odstraszające kleszcze. Są dwie grupy takich odstraszaczy dla zwierząt. Jedne wlewa się na skórę i one wnikają do skóry właściwej i wydzielają się z łojem około miesiąca. Drugie wysypuje się na sierść naszego czworonoga. Można nawet dwa odstraszacze jednocześnie stosować. Dla ludzi również takiego typu specyfiki są dostępne. I też bym je polecił. Generalnie, aby kleszcz mógł przenieść chorobę - czy to na ludzi czy na psa, to musi być wczepiony w swojego żywiciela kilka godzin. Dlatego trzeba oglądać siebie i nasze czworonogi po każdym spacerze i to nie tylko po powrocie z lasu, bo kleszcze występują już prawie w każdym zielonym zakątku. Jeśli chodzi o swoich żywicieli, to kleszcze raczej unikają miejsc owłosionych. Lubią za to pachy, pachwiny, generalnie miejsca w załamaniach ciała - mówi Maciej Wierzchoń.
Groźny pasożyt krwinek
- Psy zarażane są głównie babeszjozą. To pasożyt krwinek. Występuje bardzo często. Choroba polega na rozpadaniu się krwinek czerwonych, a to powoduje uwalnianie się hemoglobiny, co z kolei doprowadza do zatykania kanalików w nerkach. Krótko mówiąc, najpierw zwierzę dostaje bardzo wysokiej temperatury, potem ma ciemny mocz, potem mocz się zatrzymuje, aż w końcu nie da się zwierzęcia uratować - mówi Maciej Wierzchoń. Weterynarz podkreśla, że jest to jedna z częstszych chorób u psów, na którą lekarze zwracają uwagę, a leki są bardzo skuteczne.
(DB)