Kiedy wreszcie metropolia?
9 maja 2008
Trwają intensywne prace nad ustawą metropolitalną, która będzie określać nie tylko obszar przyszłego giganta miejskiego, ale także pozwoli m.in. na ścisłą współpracę gmin, koordynację inwestycji i zrównoważony rozwój.
Jak zapowiadał na konferencji wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski, projekt ustawy do konsultacji międzyresortowych trafi pod koniec maja.
- Metropolię łączą wspólne interesy. Warszawa wraz z okolicznymi gminami będzie miała jako jedyna układ metropolitalny w Polsce dodatni przyrost naturalny (wg projektu ustawy metropolii w kraju ma być od siedmiu do dwunastu - przyp. red.) - mówił na konferencji prezes Stowarzyszenia Metropolia Warszawa Andrzej Wielowieyski. - Chcemy, jako stowarzyszenie, działać wspólnie z Warszawą i razem opracować strategię działania, która doprowadzi do ustanowienia metropolii.
Prezes Wielowieyski dodał także, że tworząc układ wielkomiejski trzeba będzie poprawić współpracę poszczególnych gmin przy strategii przestrzennej oraz pobu-dzić bardziej opieszałe gminy do wspólnego działania.
Sekretarz m.st. Warszawy Jarosław Maćkowiak określił sytuację prosto: - War-szawa i gminy ościenne są na siebie skazane. Aglomeracje miejskie są tworami na-turalnymi, dlatego musimy zacieśnić współpracę gospodarczą - wspólne interesy przedsiębiorców, mieszkańców i wreszcie samych gmin będą gwarantem spójności.
Najważniejszymi problemami, z jakimi trzeba się będzie zmierzyć przy tworze-niu metropolii będą kwestie administracyjne.
Zastanawiano się między innymi, czy o losach układu nie będzie chciało de-cydować województwo mazowieckie. Kwestią sporną było także miejsce gmin - a jest ich, poza samą Warszawą, ponad dwadzieścia. Mniejsze miejscowości nie ukrywają, że boją się dominacji stołecznego ratusza nad okolicą. Jednak oprócz problemów podkreślano też zalety rozwiązania "supermiejskiego": zanikanie gra-nic, wspólny rozwój, ujednolicona sieć komunikacyjna, dogodności urzędowe, po-lepszone warunki edukacyjne. Gminy zrzeszone w metropolię przestaną być zam-kniętymi przestrzeniami, możliwy będzie rozwój wbrew obecnym granicom admi-nistracyjnym - w efekcie Warszawa może przestać być polem eksperymenta-torskim dla budowniczych brzydkich wieżowców, a np. Łomianki skorzystają przy budowie nowych dróg. Pod zarządem metropolitalnym cały teren planowanej me-tropolii zyska "drugi oddech": powiększy się przestrzeń życiowa, polepszy transport i infrastruktura techniczna, zyska gospodarka i edukacja, nie straci środowisko - a w rezultacie społeczeństwo metropolitalne będzie miało polepszone warunki byto-we.
Z konferencji można śmiało wyciągnąć kilka wniosków: po pierwsze, osiem lat od ostatniego spotkania gmin zainteresowanych utworzeniem metropolii - jak to określił wójt Izabelina Witold Malarowski - "przeciekło przez palce". Według nas można było w tym czasie sporządzić projekt uchwały, określić warunki współpracy gmin, zadecydować o przynależności obszarowej, wreszcie ustalić wspólną politykę gmin i stolicy. Nie udało się - trudno, trzeba teraz gonić Europę, gdzie metropolie są czymś zupełnie normalnym. Po drugie - bez jasnego określenia wzajemnych ko-rzyści gmin i stolicy na szczeblu administracyjnym, a więc bez dyskusji między substołecznymi gminami i stolicą - pomysł metropolii upadnie. Do tej pory - pamię-tajmy: osiem lat między spotkaniami - żadnych takich dysput nie było. Do tego trzeba dodać brak rzetelnej informacji o wzajemnych powiązaniach i możliwościach z tego sąsiedztwa płynących. Efekt? Niestety, nawet jeśli ustawa o metropoliach w Polsce się pojawi, przez długie lata może pozostać czystą teorią na papierze. Może też bardzo szybko okazać się bublem, jak choćby ustawa o samorządzie Warsza-wy. No i wreszcie na koniec płynie stąd prosty wniosek - jak można stworzyć metropolię bez reformy funkcjonowania samej stolicy. Bez wątpienia konieczna jest najpierw lub przynajmniej jednocześnie - nowelizacja ustawy warszawskiej. Metro-polia nie zafunkcjonuje bez oddania kompetencji burmistrzom dzielnic stolicy. No bo jak prezydent Legionowa, który może wszystko, ma współdziałać z burmistrzem Białołęki, któremu nic nie wolno?
Wiktor Tomoń