Kanar też człowiek: co ma do powiedzenia?
12 listopada 2014
Ilu jest gapowiczów? Wersje są różne: od 70% (tylu ankietowanych zadeklarowało, że jeździ bez biletów stale lub sporadycznie) do niewiele ponad 5% - to oficjalne dane ZTM. Jakby nie liczyć, gapowicze byli i będą zawsze. Nawet pomijając kwestię świadomej jazdy bez biletu - każdemu pewnie się zdarzyło zapomnieć jeśli nie karty, to kartonika. I na takich też czyhają "ci niedobrzy kanarzy".
Herod-baby?
Co z niej wynika? Można się na przykład dowiedzieć, że ZTM zatrudnia 200 kontrolerów - tylko 11 z nich to kobiety. Zacznijmy więc od nich: czy są to herod-baby, potrafiące zatrzymać gapowicza wyciągnięciem ręki? Nie. To absolutnie najzwyklejsze kobiety, jakich na ulicy mijamy dziesiątki. Na co narzekają najczęściej, oprócz wulgarności i szarpanin, których nie brakuje? Na złośliwość gapowiczów i wspieranie ich przez resztę pasażerów. - Najczęściej, gdy pasażer nie ma biletu, nie ma też przy sobie żadnego dokumentu tożsamości. Przynajmniej tak twierdzi. W takiej sytuacji trzeba zadzwonić po policję lub straż miejską, której funkcjonariusze mają możliwość potwierdzenia danych osobowych. Zazwyczaj też, po przyjeździe patrolu, znajduje się dowód, paszport albo legitymacja studencka. Po co straciliśmy godzinę stojąc na przystanku? Po co angażowaliśmy służby porządkowe? - mówi Eliza, która jest kontrolerką od trzech lat. Ciekawe zdarzenia na służbie? - Sprawdzałam bilety. Jedna z pasażerek od razu powiedziała, że nie ma biletu i wręczyła mi dowód osobisty. Już to było dziwne, ponieważ zazwyczaj muszę o to walczyć kilkadziesiąt minut. Chwilę później wstała i powiedziała: "Proszę sobie usiąść, będzie pani wygodniej wypisywać wezwanie".
Czy tę pracę da się lubić?
- Ja lubię swoją pracę za stały kontakt z ludźmi i brak monotonii. Każdego dnia dzieje się coś innego - mówi Tomasz, w zawodzie od 31 lat. - Niezbędna jest także pogoda ducha. Gdy wchodzę do autobusu pełnego ludzi, mam do wyboru: albo powiem pod nosem "dzień dobry" i zacznę z miną skazańca sprawdzać bilety, albo głośno, z pełnym uśmiechem na twarzy przywitam się, do każdego się uśmiechnę i podziękuję za okazanie biletu. 18 tys. gapowiczów ZTM zarejestrował w jednym miesiącu - sierpniu. Zawsze wybieram drugą opcję i proszę mi wierzyć - w większości przypadków pasażerowie odpowiadają tym samym. Kiedyś na trasie plac Bankowy - Królewska regularnie spotykałem gapowicza. Podczas pierwszej kontroli tak się ucieszył na nasz widok, że opłacił wezwanie na miejscu z komentarzem - "Nigdy was nie spotykam, więc płacę na miejscu". Przy kolejnych kontrolach, jak starzy znajomi, rozumieliśmy się bez słów. Pasażer płacił, ja wystawiałem wezwanie. Z czasem jednak poddał się i zaczął kupować bilety. Pewnie doszedł do wniosku, że jest to jednak bardziej ekonomiczne.
Ja płacę, to i Pan zapłaci
Skoro o wspieraniu gapowiczów była mowa, swoje do powiedzenia ma też Sławomir, także pracujący jako kontroler od ponad trzech dekad. - Ostatnio sprawdzałem bilety na Woli. Najpierw poprosiłem o bilet młodego mężczyznę, a później pana mniej więcej w moim wieku. Starszy mężczyzna nie miał biletu, nie chciał okazać dokumentu potwierdzającego tożsamość i w dosadny sposób zaczął wyrażać swoją opinię na temat kontrolerów i konieczności kasowania biletów. W tym momencie w dyskusję włączył się młodszy pasażer, któremu wcześniej sprawdzałem bilet i dobitnie zaznaczył, że skoro on płaci za bilet, to dlaczego ktoś ma być w uprzywilejowanej pozycji. To był początek wielkiej dyskusji, w którą zaangażowali się wszyscy pasażerowie jadący autobusem. Ludzie podzielili się na dwa obozy, "zwolenników" i "przeciwników" kontrolowania biletów. Wysiadając podziękowałem młodemu człowiekowi za wsparcie. To było bardzo budujące.
Myślałam, że to podryw...
Czyli idzie nowe? Drobnymi krokami, ale chyba jednak tak. I coraz częściej zmienia się też podejście pasażerów bez biletu do kontrolera, niekoniecznie w stronę akceptacji. Ot, przykład przytaczany przez Michała, słuchacza studiów doktoranckich (kontroler w komunikacji od siedmiu lat): - Podjeżdża tramwaj. Obserwuję pasażerów w pojeździe i widzę, że dziewczyna przy oknie nie ma biletu. Lata doświadczenia. Pasażerowie jadący na gapę zazwyczaj nerwowo rozglądają się po wjeździe pojazdu na przystanek i szukają wzrokiem kontrolerów. Uśmiechnąłem się do niej i pomyślałem, że wysiądzie. Ale gdzie tam, twardo siedzi. Wchodzę do tramwaju, podchodzę i proszę o bilet. Dziewczyna na to z rozbrajającą szczerością: "Nie mam". Pytam więc: "Dlaczego pani nie wysiadła? Przecież widziała nas pani". Na co słyszę odpowiedź: "Bo ja myślałam, że się panu spodobałam".
Jak widać, niby kanar, a też człowiek. I bez względu na nasze podejście do kasowania biletów, nie wolno o tym zapominać.
I jeszcze kilka cyferek na koniec: najnowsze dane dotyczące kontroli biletów pochodzą z sierpnia tego roku. Skontrolowano wówczas 350.345 pasażerów. Wystawiono 15.571 wezwań do zapłaty, 2.911 osób uiściło opłatę bezpośrednio u kontrolera, czyli łączna liczba gapowiczów to 18.482 osoby - właśnie wymieniane na wstępie 5 procent.
(wt)